72
kićj są modzie wszystkie starożytne rzeźby, zrobił uśpionego amor-ka w greckim stylu, złamał mu rękę, odjął marmurowi świeżości połysk, i jako starożytność posłał do Rzymu, gdzie jakiś kardynał, wielki ich amator i znawca, za takąż go kupił, i dobrze zapłacić obiecał.
Otrzymawszy zadatek, nie mógł wytrzymać Buonarotti, żeby się swym nie pochwalić figlem. Ten z ust do ust wkrótce do Rzymu doleciał. Obrażony kardynał, zerwał się z targu. Michał-Anioł prócz zadatku, nic więcćj nie otrzymał. Ale ci co się z kardynała naśmiewali lub ubolewali nad nim, oglądając figlarnego amorka, z dzieła wielkie o autorze powzięli wyobrażenie. Powołany do Rzymu zaraz tam parę dostał obstalunków; zrobił między innemi tę prześliczną Piela, którą u Sgo Piotra teraz podziwiamy. A uzbierawszy trochę pieniędzy, wrócił do Florencyi, gdzie z rozkazu Gonfaloniera Soderyniego wykonał kolosalnego Dawida, stojącego teraz przy wejściu pałacu Granduca.
Ale razem z talentem i charakter rzeźbiarza wzrastał, rozwijał się, tężał. Już tylko uwielbienia potrzeba mu było: każda nie krytyka, ale uwaga, była mu nieznośną. Gdy Sodeńni powiedział, że znajduje nos jego Dawida cokolwiek za duży, Michał-Anioł, porwał garść marmurowego prochu, a udając że nos posągu skrobie, rzucił go niby niechcący Gonfalonierowi w oczy.
Bo tóż ten talent był niesłychany! każdy bowiem rzeźbiarz, gdy pojmie, gdy ułoży w głowie posąg, lepi go jak najspieszniój z gliny, w małej kilkocalowej figurce, by mu ten pićrwszy pomysł nie uleciał. Następnie poprawiwszy, a najczęściej kilkakrotnie go przerobiwszy, starannie robi takiż z gliny, do tego już przysposobionćj, model, w wielkości i kształtach zamierzonćj statuy, ale jeszcze całkiem nagi. Dopiero draperye czy inny strój z tegoż materynłu dla niego tworzy, układa, przylepia i wykończa. Podług tego modelu odlewają z gipsu drugi, i dopićro z tego drugiego czyli raczćj już trzeciego, tworzyć się zaczyna marmurowy posąg. Ta ostatnia praca zupełnie mechaniczna, zwykle bywa zostawiana uczniom i robotnikom. Artysta ją tylko w końcu poprawia, i ostatnie daje rysy.