120
i maski. Wozy są z wj kle pełne sułtanek lub pasterek, które wyszukują — a jeszcze nie mają kogo zaczepiać — komu swych rzucać kwiatów; o maski jeszcze najobojętniejsze, ze szkolnych ławek, arlekiny lub pajace. Nieco późnićj dwa rzędy pojazdów po dwóch bokach ulicy iść poczynają, a chodniki i środek ludem się zapełnia; około trzeciej, czwartćj, już się zaczynają charakterystyczne i bogate stroje i powozy, a wojna kwiatowa i cukierkowa coraz idzie żwawićj.
We wtorek, środę —a cóż dopićro we czwartek, który już jest tłustym czwartkiem! — zapał ten nie co dzień, ale co godzina wzrasta, a maski coraz świeższe, bogatsze, obfitsze. Tu cały sypie się peruwiański orszak, ze starszemi swćj osady na czele, ze strzałami na plecach i koronami różnobarwnych piór na głowie, naprzeciw winem uwieńczonego wozu, gdzie na beczce tłusty siedzi Bachus, gronem pięknych otoczony bachantek. Za nim drugi wóz samych westalek; trzeci, gdzie na szyldzie czytasz, iż medyczną wiezie szkołę, a każdy jćj członek opatrzony w kolosalne sztuki swćj narzędzia, których wymieniać nie widzę potrzeby, a niektóre z nich, jakby wieże jakie do pierwszopiętro-wych dochodziły okien.
Chodnikiem poważnie postępując, czarnoksiężnik przepowiada ci twą przyszłość; improwizator z energicznemi ruchy jakieś ci plecie wiersze; ogrodnik pod łokciem niesie coś, jakby do książki podobnego: jestto składana drabinka, którą raptownie w górę wyciągnąwszy, trzecio lub czwartopiętrowego dosięga okna, i podaje na nićj, u góry uwiązaną pomarańczę, a w nić] czasem coś jeszcze słodszego.
Z drugiej strony, cały Greczynek powóz, zgiełkiem wstrzymany, stanął naprzeciw bogatych kalabryjskich zbójców, i wojnę sobie wydali. Zbójcy rzucili kwiaty. Greczynki odrzuciły, jakby dla zbycia, kilka obwiędłego bukszpanu wiązek — zniewaga! — Zbójcy jeszcze raz próbują szczęścia, jeszcze raz rzucają kwiaty i fiołki (które mają być największćj uprzejmości wyrazem), i znów w zamian, odbierają bukszpan!! tu już zniewaga wołająca zemsty! A więc biorą się do krochmalnych z obu stron konfektów, i całemi garściami w oczy sobie sypią. Już wkrótce całkiem obie-