88
wna. Pójdź je oglądać, Antosiu. Pokażą ci tam także węglem narysowaną głowę, dużą, śmiałą, hardego wyrazu, co z góry jakby zły jaki duch, na te poetyczne Sanzia utwory, dwoje ogromnych wlepiła oczu. Skreśliła ją ręka sławna Michala-Anioła.
Wpadłszy tam razu jednego w nieobecności malarza, w złym jak najczęściej humorze, wyśmiewając Rafaela miękką i wdzięczną robotę, porwał jakiś węgiel, a rzuciwszy na ścianę ten hardy szkic, odwrócił się do chłopca co tam farby rozcierał: „Powiedz, rzekł, swemu sławnemu mistrzowi, iż to tak się rysuje!”
Rafael tych fresków w drugim salonie nie dokończył. Po jakiejś zbyt wesołej nocy, wróciwszy nad rankiem do siebie, uczuł się słabym. Doktorzy nierozsądnie krew mu puścili (gdyż dotąd jeszcze we Włoszech na tóm się głównie, jeśli niewyłącznie, sztuka lekarska zasadza). Chory we trzy dni już nie żył.
Czując zbliżający się koniec, Rafael ku wieczności myśl zwrócił, i w chrześciańskim skończył duchu, 7 kwietnia 1520 roku, w wielki piątek, o 3 w nocy, trzydzieści siedm dokonawszy lat! Ci co w życiu jego usiłują jakieś niebiańskie upatrywać oznaki, muszą zapewne żałować, że nie cztery lat pierwej, żeby, jak Chrystus, miał trzydzieści trzy. Żądał, by zwłoki jego, w trzecićj Pan-theonu niszy, spoczywały pod Nnjświętszćj Panny posągiem, który jeden z uczniów jego obowiązał się zrobić, i zrobił.
Niepodobna opisać całego Rzymu wzruszenia i żalu. Młody jeden margrabia pisał do matki: — „Jesteśmy tu w Rzymie dla zabaw, ale Rzym od śmierci Rafaela wydaje się nam wszystkim pustką i grobem.” — Gorzej jeszcze dotąd prawdziwi sztuki lu-bownicy nad jego tak wczesnym boleją zgonem. Mówią, iż spotkanie się takich dwóch łudzi jak Leon X i Rafael, już może się w dziejach kunsztu nie ponowić; a obliczyć nie mogą, coby to jeszcze te dwie połączone potęgi gieniuszu i władzy potomności zostawiły.
Bo co dla niego, niepodobna, zdaje się, było piękniej kończyć, jak na szczycie talentu, pośród woniejących kwiatów sławy, młodości, zaszczytów i miłości. Cóż lepszego to wszystko przeżyć, i dopićro na tych krwawenn łzami skropionych grobach swój zimny słać grób.