nieszczęście, o parę tylko godzin wyjazd swój przyśpieszył, w nadziei przesunięcia się między dwiema burzami, tojest wczorajszą i tą co na następny groziła dzień.
Gdy już wszyscy na okręcie ulokowani byliśmy, para niecierpliwa w trąbie ryczała i kotwicę podnoszono; w ićm jakaś łódka po bałwanach skacząc o wstrzymanie jednój chwili błagała. Niosła dwie kobiety, chustką znaki dające. Wstrzymano się i spuczczo-no im schodki. Jedna z nich w czerni, oczywiście pani, ze spuszczonym z kapelusza na oczy wualem, raptownym na pokład weszła krokiem, druga paczkami i kuferkami zajęto b'ła. Pierwsza spostrzegłszy witającego ją kapitana, zapytała: „A dokąd okręt pana płynie?” — Kapitan zdziwiony, iż wszedłszy dopiero i gdy już miał ruszać zapytano o dyrekcją, odpowiedział że do Neapolu.— „Do Neapolu?—ponowiła czarna pan., jakby jej to się sprzeciwiło — do Neapolu 1 Wreszcie nic nie szkodzi; jedźmy i do Neapolu! ”
Ta rozmowa, przed drzwiami mej kajuty, zwróciła mą uwagę. Zajrzałam pod kapelusz nieznajomej, i zdało mi się że mi jćj rysy nie były obcemi. Przypomniałam w końcu, iż to ta/, sama pani, którą w Pizie już napotkałam, raz przy stole rozmawiającą z młodym blondynem zwanym tampoefcj, a następnego ranka płaczącą u stóp ołtarza katedralnego kościoła. Postrzegłam że dużo się zmieniła. Oczy jej czarne, przy śeiągnionej teraz twarzy leszcze większe, bystrzejszy jeszcze rzucały wzrok, a w ruchach coś gorączkowego się objawiało.
Ale już nie miałam czasu dłuższych nad nią czynie uwag, ani domysłów. Wały rozhukanego morza coraz silmój o statek biły. Ruch gdy na nie się wznosi a później z nich spada, podobny do bujania wysoko zawieszonej huśtawki, ten ruch ciągły, nieustanny, ubok szumu i niemiłego wyziewu morza i okrętu sprawia zawrót głowy, a następnie to, co chorobą morską zowią.
Choroba morska do najnieznośniejszych należy chorób. Kto jej nie doznały an, się domyśli ile dokucza i męczy. Najprzód odrazę do wszystkiego i do wszystkich rodzi, później uczucie, żc wszystko wewnątrz nas w sercu i pod sercem zwija się, przewraca, jakby opita pijawka gdy na nią soli nasypią; w końcu, po wysileniach i męczarniach, do ostatecznego doprowadziwszy