159
zdaleka malowniczą mają postać. W Rzymie, na schodach z hiszpańskiego placu do Si Trójcy prowadzących, zawsze ich kilku siedzi, a ci nie zważając na Bożego Narodzenia oktawę, cały okrągły rok grają, i za cudzoziemcami gonią, prosząc o wspomożenie. Kilku tam zawsze zobaczysz pięcio do ośmioletnich chłopaków, tak ładnych, iż bierze ochota żywcem je do albomu przenieść. Ale kiedy przy swój kozićj muzyce, ci w baranich skórach tancerze, niezgrabne zaczną skoki, nie można sobie wyobrazić śmieszności tego kozio-baraniego baletu, a z krótkim wzrokiem możnaby mniemać, iż je antreprener jakićj menażeryi przedstawić rozkazał.
Ale tej zimy o którćj ci mówię, Rzym piękniejsze miał balety. Eisler i Taglioni palmę zwycięztwa odbierały sobie. Wszyscy się ubiegali o szczęście widzenia ich pląsów. Trudnićj było otrzymać lożę, niż zdobyć twierdzę jaką, a o cenę nikt nie pytał nawet; płacono je bez zastanowienia, bez miary, bez sensu. Ja zaś, gdy mi się udało być na tem jeszcze bardzićj modnćm niż cieka-wćm widowisku, a dla mnie tem mniój upragnionćm, żem już doskonale znała obu tancerek talent, więcćj patrzyłam po lożach niż na scenę, i ważną w tćm miałam przyczynę. Pamiętając polecenie umiernjącćj Andzoliny, mniemałam, iż prędzćj tam niż ‘gdziebądź znajdę Egeryą, a przy nićjEdwarda, tego poetę, do którego tak uroczyste pożegnanie i listy miałam.
Lecz jak po kościołach, spacerach, tak i w loży daremnie oczy me ich szukały. Ani spotkać, ani się dopytać o nich nie mogłam.
Towarzystwo cudzoziemców w Rzymie, przez lato rozproszone, co rok się zmienia jeśli nie całkiem, to w głównćj przynaj-mnićj części. Grono ziomków, jakie teraz znalazłam, prawie całkiem było nowe. O Edwardzie nikt nie wiedział; mało kto znał go, i to z widzenia. Mówiono, że to jest człowiek nietowarzyski, mało się łączący, raczćj unikający znajomych niż szukający nowych; a po wielu badaniach tylko tyle się dowiedziałam, że w końcu maja schronił się przed upałem w dzikie Neptuna lasy. Gdzie się póżniój obrócił? nikt mi powiedzićć nie mógł.
Nie przestając jednak mych poszukiwań, napisałam do Mon-signora M***, którego Andzolina mi wskazała, jako wszelkich wiadomości najobfitsze źródło.