193
i o mieszkańcach lepiój wróżyć. Musze ci się przyznać, że te nieco prozaiczne obrazy, co bynajmniej mego nie pieściły oka, gdy przebywszy Alpy pragnęło skał, ruin, przepaści, potoków... teraz dość przyjemne mu się wydały. Coś jakby ojczystego w nich mi się przypominało; a jakkolwiek z bólem serca rozstawałam się z uroczym półwyspem, to przypomnienie silniejszy jeszcze miało dla mnie urok.
Kołysałam nim dowolnie myśl raoję, a marząc o powrocie do mych łąk szerokich, starałam się tam wynajdywać coraz większe z niemi podobieństwo, gdy niespodziany wypadek przekonał mię odrazu jak jeszcze daleko od nich jestem, żem jeszcze we Włoszech, i z Włochami!
Tam, jak ci mówiłam, pocztą prawie niepodobna jeździć. Gdyby i nie zważać na niesłychane zdzierstwo i bezustanne oszukań-stwa, częsty brak karczem przy niegościnnych stacyach zmusza do podróżowania nocą, z narażeniem życia, z wielką niewygodą, dla tych mianowicie co jak ja w podróży dla zdrowia potrzebują spoczynku.
Furmani zwani veturynami, wiedząc o tćm, niesłychanie się drożą. Ci co się taniej najmują, innemi sposoby to wynagradzają sobie. Najczęściej z bandytami w zmowie, do ich należą wspó-łek. Każdy co wie o tćm, woli więcćj zapłacić, a mióć człowieka pewnego. Mnie tak doradzono, i dziękowałam Bogu żem z tój skorzystała rady. Veturyno wziął za podróż z Rzymu do Wene-cyi (wyłączając Loretto i inne wycieczki na osobny policzone koszt) franków 800; jestto zapewne cena bardzo wysoka, a do niej trzeba dodać la mancior tojest na piwo franków 50, z których nie był jeszcze zadowolniony, wymagając drugie tyle. Ale wyznać muszę, że jego przytomności, zimnej krwi, i zręcznemu znalezieniu się życie może winnam.
Otóż jechaliśmy sobie spokojnie. Ranka tego, veturyno który ciągle wiózł z konia, przyszedł mię prosić, żebym mu pozwoliła usiąść na kozioł, obok kamerdynera, gdyż koń siodłowy okulał; na co szczęściem zezwoliłam. Koń ten był przyczyną, że jeszcze wolniejszym niż zwykle posuwaliśmy się krokiem, kiedy spostrzegłam z bocznej drożyny wypadający raptownie wózek i przecina-Alpy. Tom III. 25