być. na która zaproszono wszystko, co tylko znakomitszego z Europejczyków w Shangai się znajdowało. Do zaproszonych należał i nasz amerykański uczony. Parowiec sunął rzeką Wusang w górę i prół z całą siłą swej pary wodę, gdy nagle dostrzeżono przed nami statek chiński, obładowany cegłą aż po burty, tak że z trudnością dawał się kierować czterem krajowcom, robiącym wiosłami. Poniewmż prąd rzeki był wązki, więc oryle wytężali wszyslkie siły, aby się w bok usunąć. Pomimo to ów statek, ciężki jak ołów, nie zdołał tego tak prędko uskutecznić. Rataj statku zapytał: ,.Czy parowiec ma się zatrzy-nmć?“ „Nie“ wrzasnął kapitan, „naprzód!“ Bez tchu prawie patrzył Pumpelly na to, co sięstanie. Parowiec uderzył swym nosem o statek z cegłami i wykręcił go tak gwałtownie, że się pod koło dostał. Parowiec wstrząsnął się i zatrzeszczał przy tern zetknięciu, lecz posunął wesoło dalej. Gdy Pumpelly z tylnego pokładu okiem na rzekę rzucił, nie zobaczył więcej ani statku ani oryli, tylko jeden z nich unosił się jeszcze pozornie bez ruchu na powierzchni wody. To wydarzenie nie zepsuło zaś w niczem wesołego usposobienia towarzystwa na parowcu, zwłaszcza, gdy oficerowie pomyślną wiadomość przynieśli, że koła nic a nic nie ucierpiały."
Jako odwrotną stronę medalu przytoczymy tutaj inne wydarzenie 1). Znajdziemy się wraz z p. Pumpelly na północy kraju, w powrocie z obrębu kopalń węgla kamiennego. Tam przeprowadzała jego towarzysza, Mur ray’a, członka poselstwa angielskiego i mówiącego doskonale po chińsku, czereda ulicznej gawiedzi z Tahwmi-tszang. Gawiedź pozostanie zawsze i wszędzie gawiedzią! Chińska zabawiała się kosztem cudzoziemców rozmaitemi dowcipami, tak samo, jakby to uczyniła angielska lub amerykańska gawiedź patrząc na Chińczyka z warkoczem. Lecz w końcu sprzykrzył się już i śmiech tej gawiedzi a usposobienie jej stawało się coraz to kwaśniejsze, gdyż ci mieszkańcy niebieskiego kraju zaczęli rzucać różnemi nieprzyjemnemi pociskami na obcych szatanów, bez względu na to. że ci się znajdowali pod opieką trzech mandarynów. Wtedy obrócił się Mur ray z koniem ku gawiedzi, nakazał jej ręką milczenie i odezwał się do niej najdoskonalej po chińsku w te słowa: „O narodzie z Ta-hwei-tszang! Czyż taka twoja gościnność? Czyż w ten sposób wypełniasz przepisy,twoich mędrców, każących przyjmować obcego w swych murach z uprzejmością? Czyż zapomniał słów swego wielkiego mistrza Konfutse: Cze-
M Pnmpell y 1. c. str. 299.
*