144 Na krawędzi, 1934-1936
z aktem o pełnomocnictwach Hitlera, ponieważ kładł fundament pod masowy terror bez choćby pozorów przestrzegania prawa. W ciągu trzech lat dwa miliony ludzi skazano na jego podstawie na śmierć lub zesłano do obozów pracy. Mikojan napisał, że nie było dyskusji ani sprzeciwów. Polit-biuro, z taką samą łatwością, jakby odbezpieczało pistolet, przestawiło się na wojskową mentalność stanu wyjątkowego.
Jeśli był jakikolwiek sprzeciw, to zgłosił go Jenukidze, wyróżniający się niezwykłą łagodnością wśród owych amoralnych zbirów, ale to właśnie on ostatecznie podpisał dekret. Gazety ogłosiły, iż dekret uchwalono na posiedzeniu prezydium Centralnego Komitetu Wykonawczego - co prawdopodobnie oznaczało, że Stalin sterroryzował Jenukidzego w zadymionym pokoju już po posiedzeniu. Pozostaje również zagadką, dlaczego tchórzliwy Kalinin, który był przy tym obecny, nie złożył swojego podpisu. Jego podpis pojawił się w momencie, gdy dekret ogłoszono w prasie. W każdym razie Politbiuro przegłosowało to oficjalnie dopiero kilka dni później.
Stalin zdecydował, że natychmiast pojedzie do Leningradu, by osobiście przeprowadzić śledztwo. Sergo bardzo chciał jechać, lecz Stalin kazał mu zostać ze względu na zły stan zdrowia. Sergo rzeczywiście załamał się pod wpływem wstrząsu i groził mu kolejny zawał serca. Jego córka wspominała, że „to byłjedyny raz, kiedy otwarcie płakał”. Jego żona, Zina, pojechała do Leningradu, by pocieszyć wdowę po Kirowie.
Kaganowicz też chciał jechać, lecz Stalin powiedział mu, że ktoś musi rządzić krajem. Zabrał ze sobą Mołotowa, Woroszyłowa i Żdanowa, a także Jagodę i Andrieja Wyszyńskiego, zastępcę prokuratora generalnego, który rok wcześniej wszedł w konflikt z Sergo. Oczywiście towarzyszyła im liczna eskorta NKWD oraz ochroniarze Stalina, Pauker i Własik. Najbardziej znamienne jest to, że Stalinowi towarzyszył również Nikołaj Jeżów, szef wydziału personalnego KC. Jeżów, obok Żdanowa, był jednym z tych młodych ludzi, na których Stalin zamierzał się w przyszłości oprzeć.2
Wstrząśnięci miejscowi przywódcy zgromadzili się na dworcu. Stalin po mistrzowsku odegrał swoją rolę króla Artura, zasmuconego i rozgniewanego śmiercią ukochanego rycerza. Po wyjściu z pociągu podszedł prosto do Miedwiedia, szefa leningradzkiego NKWD, i uderzył go w twarz.
Stalin pojechał najpierw do szpitala, by obejrzeć ciało Kirowa, a następnie zainstalował swoją kwaterę główną w gabinecie Kirowa, gdzie rozpoczął własne osobliwe śledztwo, ignorując wszystkie dowody, które nie wskazywały na terrorystyczny spisek Zinowiewa i lewicowej opozycji. Nieszczęsny Miedwied, czekista spoliczkowany przez Stalina, został przesłuchany w pierwszej kolejności i ostro zbesztany za to, że nie zapobiegł morderstwu. Potem wprowadzono „drobnego i żałosnego” zabójcę, Nikołajewa.