188 Na krawędzi, 1934-1936
- Nie mogę! - zaprotestował Biedny. Ale, jak się okazało, mógł. Następnego dnia ukazał się jego wiersz Żadnej litości, a „Prawda” grzmiała:
Zmiażdżyć te podłe kreatury! Wściekłe psy należy wystrzelać!
W sądzie Wyszyński podsumował:
- Wściekłe psy kapitalizmu próbowały rozszarpać najlepszych synów naszej ziemi radzieckiej [...]. Domagam się rozstrzelania tych wściekłych psów, wszystkich, co do jednego!
Same „psy” skamlały i prosiły o łaskę. Nawet po siedemdziesięciu latach trudno czytać ich żałosne oświadczenia. Kamieniew wygłosił swoje ostatnie słowo, ale potem znowu wstał, najwyraźniej poza scenariuszem, by przemówić do swoich synów, do których nie mógł zwrócić się w inny sposób.
- Niezależnie od tego, jaki zapadnie wyrok, z góry uznaję go za sprawiedliwy. Nie oglądajcie się wstecz - powiedział swoim synom. - Idźcie naprzód [...]. Podążajcie za towarzyszem Stalinem.
Sędziowie opuścili salę, by uzgodnić ustalony wcześniej werdykt, a gdy wrócili o 2.30, skazali wszystkich na śmierć, na co jeden z oskarżonych zawołał:
- Niech żyje sprawa Marksa, Engelsa, Lenina i Stalina!16
W więzieniu przerażeni „terroryści” pisali drżącą ręką prośby o łaskę, pamiętając, że Stalin obiecał darować im życie. Kiedy Zinowiew i Kamieniew czekali w swoich celach, Stalin wypoczywający w słonecznym Soczi otrzymał o 20.48 telegram od Kaganowicza, Sergo, Woroszyłowa i Jeżowa, którzy poinformowali go, że oskarżeni poprosili o łaskę. Politbiuro proponuje odrzucić prośby i wykonać wyrok dziś w nocy. Stalin nie odpowiedział od razu, gratulując sobie zapewne starannie przygotowanej zemsty i z pewnością zdając sobie sprawę, iż zamordowanie dwóch najbliższych towarzyszy Lenina stanowi wielki krok ku następnemu ambitnemu posunięciu, rządom terroru wymierzonego w samą partię, rzezi, która pochłonie nawet jego najbliższych przyjaciół i rodzinę. Czekał trzy długie godziny.17