362 Wojna: nieudolny geniusz, 1941-1942
wszyscy siedzieli w milczeniu i on też”. Ale, co zdumiewające, nadal trwał w przekonaniu, iż wojna może być „prowokacją niemieckich oficerów”, przeświadczony, że w naczelnym dowództwie Wehrmachtu mógł się znaleźć jakiś Tuchaczewski.
- Hitler po prostu o tym nie wie.
Stalin nie wydał żadnych dyspozycji o charakterze wojskowym, dopóki nie otrzymał wiadomości z Berlina.
- Ten szubrawiec Ribbentrop okpił nas - powiedział kilka razy do Mi-kojana, lecz nadal nie obwiniał Hitlera. Dochodziła piąta: Stalin rozkazał Mołotowowi: - Musimy się natychmiast połączyć z niemiecką ambasadą.
Mołotow skorzystał z jednego z telefonów stojących na biurku Stalina i wyjąkał:
- Powiedzcie mu, żeby przyszedł.
Schulenburg skontaktował się już z gabinetem Mołotowa, prosząc o spotkanie z ludowym komisarzem spraw zagranicznych. „Poszedłem z gabinetu Stalina na górę, do swojego gabinetu”, co zajęło około trzech minut. Schulenburg, w asyście Hilgera, zjawił się w gabinecie górującym nad cerkwią Iwana Groźnego po raz drugi tej nocy - i ostatni w swojej karierze. Kreml był skąpany w pierwszych promieniach letniego słońca, zapachu akacji i róż z Ogrodów Aleksandryjskich.1
Schulenburg odczytał telegram, który nadszedł o 3.00 czasu berlińskiego: koncentracja sił radzieckich zmusiła Rzeszę do podjęcia wojskowych „przeciwdziałań”. Kiedy skończył, na twarzy Mołotowa pojawił się grymas niedowierzania i gniewu. Wreszcie komisarz wykrztusił:
- Czy mam to traktować jako wypowiedzenie wojny?
Schulenburg też nie mógł mówić: ze smutkiem rozłożył ręce. Gniew
Mołotowa wziął górę nad oszołomieniem:
- Dokument, który przed chwilą otrzymałem, może oznaczać tylko wypowiedzenie wojny, ponieważ wojska niemieckie już przekroczyły granicę, a niemieckie lotnictwo od półtorej godziny bombarduje Odessę, Kijów,
W tym samym czasie w Berlinie radziecki ambasador Diekanozow został wezwany do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Po przybyciu zauważył, że na miejscu są już niemieccy dziennikarze, którzy zjawili się, aby uwiecznić ten moment. Ribbentrop przyjął go „niezwykle chłodno” w gabinecie księcia Bismarcka, męża stanu, który ostrzegał Niemcy przed wojną na dwa fronty, i którego cytowali często w tym kontekście Stalin i Żdanow. Najwyraźniej pijany, „purpurowy na twarzy” i „zataczający się lekko” Ribbentrop odczytał swoje oświadczenie. „Głęboko nad tym ubolewam...” - odparł Diekanozow. Rozstali się bez uścisku dłoni. Ale gdy Diekanozow wychodził, Ribbentrop podreptał za nim, szepcząc, że próbował powstrzymać Hitlera przed rozpętaniem tej wojny, ale Fuhrer nie słucha już nikogo. „Proszę powiedzieć Moskwie, że sprzeciwiałem się inwazji” - syknął. Ribbentrop czuł, iż pakt ze Związkiem Radzieckim był ukoronowaniem jego kariery.