LISI OGON I WILCZA PASZCZA
Przez cały ten okres Loris nader umiejętnie współpracował z prasą.
Utworzono specjalną komisję - miała ona zadecydować o zniesieniu cenzury!
Jednakże prasa nadal zajmowała się najpopularniejszą rzeczą w Rosji - krytykowaniem władzy. Lorisa oskarżano o składanie kłamliwych obietnic i ich niedotrzymywanie, o hipokryzję. Kiedy ataki stały się już nie do zniesienia, wykazał się niebywałą znajomością rosyjskiego charakteru. Nie, on nie likwidował gazet, nie nakładał grzywien, jak jego poprzednicy. Zamiast tego wezwał do siebie redaktorów najważniejszych pism i wymachując lisim ogonem, wygłosił przemówienie o znaczeniu i potędze rosyjskiej prasy - tej władczyni umysłów. I o tym, jak to on marzy, by pracować ręka w rękę z prasą rosyjską. Następnie poprosił, by nie popędzać władzy i nie podburzać przeciwko niej i tak już wzburzonego społeczeństwa. Roztoczył przed dziennikarzami dalekosiężne projekty, wysłuchał ich opinii. Po raz pierwszy władza zasięgała rady u prasy, miast ją prześladować. Wszechpotężny minister samowładcy prosił o pomoc i był bezgranicznie otwarty. Powiedział im nawet o rzeczy najboleśniejszej: w obecnych warunkach w Rosji nie można stworzyć niczego na kształt parlamentu europejskiego. Nie bacząc na to, redaktorzy... polubili go. Dlatego, że zrobił rzecz dla Rosjanina najważniejszą: „okazał mu szacunek".
Ton jeszcze wczoraj bezwzględnej prasy liberalnej uległ zmianie. Gazety stały się powściągliwsze, opozycja zaś uspokoiła się - konstytucji nie będzie.
Jednakże ku oburzeniu Pałacu Aniczkowskiego Loris rozpoczął flirt z najniebezpieczniejszą częścią społeczeństwa - z młodzieżą. Wszystko to, czego studenci żądali w czasie rozruchów, teraz otrzymali: prawo zakładania kas samopomocy, kółek literackich i samokształceniowych, czytelni, uczestnictwa w wiecach itd.
Studenci mieli jednak wielką ochotę buntować się. Bez buntu jest nudno - przyzwyczaili się. I kiedy nowy minister oświecenia, Andriej Saburow, który wszystkie te reformy miał wcielać w życie, pojawił się na Uniwersytecie Petersburskim, usłyszał w auli namiętną mowę antyrządową, w której ministra nazywano „kłamcą i nikczemnikiem". Po czym z góry, z galerii, na głowę Saburowa posypały się ulotki. W tej samej chwili w ogólnym zamieszaniu jakiś student podskoczył do nieszczęsnego ministra i wymierzył mu policzek.
Jednak już nazajutrz studenci oprzytomnieli, zawstydzili się. Urządzono hałaśliwy wiec, na którym studenci wybierali gości na bal uniwersytecki. Listę wybranych otwierały nazwiska ministra Saburowa, hrabiego
403