POWRÓT CARA-WYZWOLICIELA
Nieprzypadkowo podczas pogrzebu Dostojewskiego młodzi radykałowie próbowali nieść za jego trumną kajdany, które im odebrała policja. Czy jednak mógł obcować z tymi młodymi szaleńcami sam autor Biesów?
Dostojewski, który omal nie przypłacił życiem swoich przekonań, pojmował cały tragizm tych szlachetnych młodych łudzi:
Poświęcić siebie i wszystko dla prawdy - oto szczególna cecha narodowa całego pokolenia. Niech je Bóg błogosławi i ześle mu pojmowanie Prawdy. Cała sprawa bowiem polega na tym, co się poczytuje za prawdę.
On walczył z nimi za nich samych - „za właściwe pojmowanie Prawdy". Właśnie dlatego napisał Biesy, których tak nienawidzili. Właśnie dlatego postanowił teraz pisać dalszy ciąg Braci Karamazow, gdzie los Aloszy - bohatera, którego oni polubili, powinien im był otworzyć oczy.
Jak bardzo teraz potrzebował osobistej znajomości z bohaterami przyszłej książki!
Tak więc znajomość młodych radykałów z pisarzem zamierzającym o nich pisać jest całkiem prawdopodobna.
Być może właśnie dlatego Barannikow wynajął mieszkanie w domu Dostojewskiego. Piękny Barannikow, idealista, który został terrorystą, brał jako ochotnik udział w walce Czarnogóry z Turkami (zmagania te Dostojewski uważał za święte) - jakże on musiał interesować pisarza.
Poznawszy narodowolców, Dostojewski przypadkowo dowiedział się o przygotowywanym wybuchu w Pałacu Zimowym.
Jeśli tak było, to w zupełnie innym świetle przedstawia się rozmowa z Su-worinem; staje się ona absolutnie zrozumiała. Zacytujmy ją raz jeszcze:
- Proszę sobie wyobrazić, Aleksieju Siergiej ewiczu, że stoimy z panem przed witryną sklepu Daziaro. Obok nas stoi mężczyzna, który udaje, że patrzy. Nagle podchodzi do niego pośpiesznie jakiś młody człowiek i mówi: „Za chwilę Pałać Zimowy zostanie wysadzony w powietrze, uruchomiłem machinę". Słyszymy to. Jak byśmy, ja i pan, postąpili? Czy poszlibyśmy do Pałacu Zimowego, by uprzedzić o wybuchu?
I sam odpowiada: - Nie, nie poszedłbym!
I wyjaśnia: - Liberałowie nie wybaczyliby mi tego. Zadręczyliby mnie, doprowadzili do rozpaczy.
Jakże anegdotyczne, żałosne było to objaśnienie w ustach takiego buntownika jak Dostojewski. Całe życie płynął pod prąd, nie przestając zmagać się z liberałami, służąc „tylko Chrystusowi". Oczywiście przyczyna była całkiem inna: nie śmiał jej jednak wypowiedzieć. Nie mógł przecież on, który przeżył oczekiwanie na śmierć na szafocie, wyprawić na szafot młodych ludzi obdarzających go zaufaniem.
438