LISI OGON I WILCZA PASZCZA
Na czele procesji kroczył jegomość w futrze podbitym czerwoną podszewką, w czapce generalskiej. Był to inspektor Departamentu Policji (spec od środków wybuchowych), generał Mrowiński. Za nim ciągnęli naczelnik policji i dozorca. Skład przybyłych pozwalał przypuszczać, że najwidoczniej wpłynął donos i dlatego przysłano tak ważną personę - inspektora w randze generała.
Narodowolec Bogdanowicz (udający kupca, właściciela sklepiku) zrozumiał, że to koniec! W sklepie bowiem stała beczka wypełniona ziemią pochodzącą z podkopu, jedynie z wierzchu przykryta serami.
Mrowiński skierował się wprost ku beczce i zapytał, co się w niej znajduje. Otrzymawszy odpowiedź, że ser, na tym ogląd owej zgubnej beczki zakończył. Następnie inspektor udał się do pokoju mieszkalnego, skąd właśnie zaczynał się podkop.
Kiedy kopacze doń wchodzili, wówczas drewnianą boazerię od podłogi do okna zdejmowano, potem na powrót ją wstawiano. Wystarczyło stuknąć w drewno i wszystko by się wyjaśniło. Doświadczony inspektor postukał w deski w sposób tak nieudolny (a może udolny?), że żadnego niebezpiecznego dźwięku pustki nie usłyszał. Zbadał także zaplecze sklepiku, gdzie leżały duże zwały ziemi z podkopu osłonięte ro-gożą. Ale i tu generał-inspektor potrafił niczego nie zauważyć!
Historia z cesarskim pociągiem, wybuchem w Pałacu Zimowym miała się powtórzyć. III Oddział przemianowany na Departament Policji widać wyszedł obronną ręką.
Kamaryla okazała się silniejsza od Lorisa-Mielikowa. Car był skazany.
Tak więc Daria Tiutczewa miała chyba podstawy do prognozowania, że „za jakieś trzy-cztery miesiące całe to plugastwo zostanie wymiecione z Pałacu Zimowego".
Najbliższy przyjaciel carewicza, wczorajszy zastępca szefa III Oddziału (obecnie wiceminister spraw wewnętrznych), generał-adiutant Czeriewin, zwierzy się po latach: „Całą swą karierę zawdzięczam Aleksandrowi II, a jednak powiem: to dobrze, że go usunięto, bo inaczej ze swym liberalizmem nie wiadomo do czego doprowadziłby Rosję!".
„Usunąć niewygodnego cara". Leżało to w tradycji sięgającej marszów gwardii na pałac. I zazwyczaj w spiskach uczestniczyli ludzie najbliżsi sa-mowładcom.
Aleksandr Adlerberg był dziedzicznym ministrem dworu: jego ojciec, Władimir Adlerberg, piastował to stanowisko za Mikołaja I i po wstąpieniu
443