LISI OGON I WILCZA PASZCZA
omski) dowodził podówczas ochroną cara i jego rodziny, podporządkowaną nie Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, lecz osobiście ministrowi dworu, hrabiemu Adlerbergowi. Tylko on i Dmitriew-Mamonow znali trasy przejazdów cara.
Dmitriew-Mamonow opowiedział później swemu krewnemu Spass-kiemu-Odincewowi:
Informacji o przygotowywanym zamachu nie brakowało, ale wszystkie były anonimowe. Jednakże fatalnego ranka 1 marca wpłynęła informacja podpisana, w której podano miejsce i okoliczności zamachu, jak się potem okazało, absolutnie ścisłe.
Dmitriew-Mamonow, wedle własnych słów, zaniósł list Adlerbergowi i zameldował o konieczności zmiany zwykłej dla tego dnia trasy. Adler-berg odparł na to:
- Nie dalej jak wczoraj, po kolacji i w obecności następcy, cesarz surowym głosem niemal krzyknął na mnie: „Słuchaj, Adlerberg! Nie jeden raz już ci mówiłem i raz jeszcze rozkazuję, żebyś nie śmiał mi meldować o przygotowywanych na mnie zamachach. Zostawcie mnie w spokoju. Stosujcie, ty i Dworżycki, środki, jakie uznacie za konieczne, ale ja chcę resztę życia z woli Bożej spędzić w spokoju!". Jakże mogłem po takim, wydanym w dodatku w ostrej formie, rozkazie meldować o czymkolwiek Jego Cesarskiej Mości i nalegać na zmianę trasy?
Relacja ta dotarła do nas w zapisie Spasskiego-Odincewa. Odnosząc się do niej z rezerwą, czuję się jednak w obowiązku przedstawić ją czytelnikowi.
Nie cała jednak kamaryla była przekonana o konieczności „usunięcia cesarza" i w jej łonie wyraźnie toczyła się walka.
W Państwowym Archiwum Federacji Rosyjskiej przechowywane są zagadkowe listy, które w maju 1880 roku zaczęła otrzymywać księżna Ju-riewska.
W pierwszym liście autor informował księżnę, iż w Petersburgu powstała pewna organizacja obrońców monarchii, która postanowiła walczyć z tajnymi organizacjami rewolucjonistów. Organizacja ta nosi nazwę „Tajna Antysocjalistyczna Liga" (TASL). Na jej czele stoi sam autor listu - Wielki Ligier. Swego prawdziwego nazwiska i nazwisk innych uczestników Ligi autor nie podał. „Poprzysięgliśmy sobie, że nikt nie pozna naszych nazwisk".
445