418 Wojna: nieudolny geniusz, 1941-1942
było małe pieczone prosię [...]. Nikt go nie jadł i pod koniec wieczoru jego czarne oko wciąż wpatrywało się we mnie, a skórka pomarańczowa w pyszczku układała się w sardoniczny uśmiech!
Stalin był czarujący, dając jasno do zrozumienia, że „chce zatrzeć przykre wrażenie”, wspominał Clark Kerr „lecz premier [...] traktował go chłodno”. Stalin spróbował pochlebstwa.
- Kilka lat temu odwiedziła nas lady Astor - powiedział z figlarnym uśmiechem. Kiedy zasugerowała zaproszenie do Rosji Lloyda George’a, Stalin odparł: „Dlaczego mielibyśmy zapraszać [...] inicjatora interwencji?”. Lady Astor poprawiła go: „To nieprawda [...]. To był Churchill”. Stalin oznajmił lady Astor: „Jeśli nadejdzie wielki kryzys [...] Anglicy znów mogą się zwrócić do starego weterana”. Poza tym, dodał, „wolimy prawdziwego wroga niż fałszywego przyjaciela”.
- Czy wybaczył mi pan? - spytał Churchill.
- To wszystko odnosi się do przeszłości - odparł były seminarzysta - a przeszłość należy do Boga. Historia nas osądzi.
Potem nastąpił drobny wypadek, kiedy ochroniarz Churchilla, komandor Thompson, potknął się i wytrącił z ręki kelnera lody, które omal nie spadły na Stalina.
Później - zapisał w notesie radziecki tłumacz Pawłów - przemówił Stalin. Podczas jego toastów Woroszyłow, którego Brooke nazwał „miłym poczciwiną, gotowym rozmawiać o wszystkim z wielkim ożywieniem”, ale
0 wiedzy wojskowej „dziecka”, zauważył, że ulsterczyk pije wodę zamiast wódki. Woroszyłow kazał podać pieprzówkę z pływającym w niej złowieszczo strąkiem pieprzu i napełnił ich kieliszki.
- Do dna - powiedział. Brooke wysączył swój kieliszek, a wtedy Woroszyłow wychylił jeden po drugim dwa kieliszki tej wody ognistej: Rezultaty nie dały na siebie długo czekać. Na czoło wystąpiły mu krople potu, który niebawem zaczął spływać po twarzy. Siedział ponury i milczący, ze wzrokiem utkwionym przed siebie, i zastanawiał się, czy już czas zwalić się pod stół. Nie, zdołał utrzymać się na krześle... Ale kiedy pogrążył się w pijackim otępieniu, Stalin, który widział wszystko, spadł prosto na niego z toastem, którego ironia umknęła zachodnim gościom.
Marszałek Woroszyłow był jednym z głównych organizatorów Armii Czerwonej i on, Stalin, chciałby wznieść toast za marszałka Woroszyłowa... Stalin wyszczerzył się radośnie jak złośliwy stary satyr, ponieważ, jak Mołotow i inni doskonale wiedzieli, zaledwie trzy miesiące wcześniej łajał Woroszyłowa za „nieudolność”. Woroszyłow podniósł się z trudem, trzymając się kurczowo stołu obiema rękami, kołysząc się łagodnie w przód i w tył z nieobecnym
1 pustym wyrazem w oczach. Kiedy Stalin wzniósł swój toast, Woroszyłow