POWRÓT CARA-WYZWOLICIELA
nieświadomości. Wszystkie wysiłki lekarzy, którzy przybyli po mnie, okazały się nadaremne - życie cesarza gasło...
Car umrze, pozostawiając nas z tą tajemnicą - dlaczego, zdając sobie świetnie sprawę z niebezpieczeństwa, nie odjechał natychmiast znad kanału? Dlaczego tak długo i dziwnie przechadzał się wzdłuż śmiertelnie niebezpiecznego nadbrzeża - jakby na coś czekał?
Co się kryło za tym oczekiwaniem? Zmęczenie walką z kamarylą, z synem, z tymi młodymi szaleńcami polującymi na niego jak na dzikiego zwierza - i stąd brak chęci do życia? „Dawno już chcę, niewolnik, zmęczony śmiertelnie uciec..."1 Czy może absolutna wiara, że Bóg zawsze go ochroni i że jest wobec tego niedosięgły? I postanowił raz jeszcze udowodnić to sobie i swemu otoczeniu? Nie chciał dać się im zastraszyć?
Odgłos pierwszego wybuchu nad kanałem rozszedł się daleko i przypominał wystrzał armaty twierdzy Pietropawłowskiej. Zegar wskazywał jednak godzinę trzecią. Po drugim wybuchu „niezwykłe podniecenie ogarnęło miasto". Już niebawem na placu Pałacowym i nad Kanałem Je-katierińskim zgromadziły się tłumy wzburzonych ludzi. Odpychana przez gwardzistów z karabinami ogromna ciżba bez reszty wypełniła wąską przestrzeń nadbrzeża, tworząc zator.
W tym czasie Newskim Prospektem do Pałacu Aniczkowskiego, gdzie mieszkał następca, pędził w odkrytych saniach oficer wysłany przez wielkiego księcia Michała Mikołaje wieża.
Następca, obecny w Maneżu Michajłowskim przy zmianie warty, udał się do siebie. Carewicz i carewiczówna właśnie skończyli śniadanie: on siedział w swoim gabinecie przy biurku, ona stała przy oknie i patrzyła na Newski, kiedy do Pałacu Aniczkowskiego dobiegł odległy huk... Potem znowu. Z przestrachem zastanawiali się, co to może być, gdy carewiczówna zobaczyła przez okno pędzące po Newskim sanie i stojącego w nich
464
Czas już, czas..., przekł. Mieczysław Jastrun, w: Aleksander Puszkin, Wybór wierszy, Kraków 1982.