612
k. Moszyński:
stara słowiańska nazwa dla drogi: cesta (skąd staropol. poeestny „podróżny"). Nazwa ta bowiem według przypuszczeń etymologów jest prawdopodobnie spokrewniona z wyrazem czyście.
Jak jednak dziś jeszcze wyglądają takie „oczyszczone" drogi leśne w niektórych zapadłych kątach Wielkorusi i Polesia, ten tylko może sobie dostatecznie wyobrazić, kto' sam po nich podróżował. Sterczące w pośrodku drogi pnie, potwornie poskręcane, grube jak lędźwie korzenie, nagłe, metrowej głębokości jamy, wreszcie leżące wpo-przek drogi, wykrocone przez wiatr, drzewa stanowią przeszkody trudne nieraz do przezwyciężenia. Zresztą na północnych krańcach Wielkorusi nawet takie niewygodne drogi nikną miejscami w nieprzebytych lasach zupełnie. Zamiast dróg mieszkańcy tamtejsi używają niekiedy ścieżek łowieckich, przeprowadzonych przez myśliwych do zastawionych w głuchych borach paści, głównie zaś - większych ścieżek, pozwalających nietylko na komunikację pieszą lub konną, lecz i na przesmykanie się jednokonneini włókami (§ 637) albo saniami. Wozów nie używa się w takich okolicach prawie zupełnie lub zupełnie. Stosunki tego rodzaju panują, albo panowały doniedawna, w najgłuchszych wschodnich zakątkach gubernji nowgorodzkiej, a zwłaszcza w wielu zakątkach gubernji ołonieckiej, archangielskiej i wo-łogodzkiej oraz Syberji.
Mniej zajmujące od górskich i leśnych są drogi polne. Słynne z historji, wielkie szlaki, tak zwane tatarskie, na Ukrainie nie były wcale drogami w ścisłem znaczeniu wyrazu, ani tem mniej nie były wykonywane staraniem słowiańskich włościan. Chodziło tu właściwie tylko o pewne zasadnicze kierunki, wyznaczone przez wododziały wielkich rzek Dniestru, Bohu, Dniepru i Donu. Wzdłuż tych kierunków tworzyły się drogi śród burzanów i chaszczów tylko czasowo po przejściu tatarskich czambułów, czy całych ord, i wkrótce znikały wraz z niemi. — Dzisiejsze „szlaki" na Ukrainie i Podolu są to wielkie drogi polne, przeważnie nie zdradzające pracy rąk ludzkich. Biegną one, jak przed setkami i tysiącami lat, po odsłoniętym lóssowym gruncie stepu i tworzą w dżdżyste miesiące jesienne trudne do przebycia grzęsawiska, w których beznadziejnie nieraz więzną nietylko konie, lecz nawet woły, naogół łatwiej dające sobie przecież radę z błotem. Zimą śnieżne zawieje kryją owe szlaki zupełnie przed oczyma podróżnych. Pod względem pryinitywności z powodzeniem współzawodniczyć mogą z ukraińskiemi szlakami niektóre polne drogi wielko- i białoruskie, mazowieckie, a tu i owdzie wyjątkowo nawet pomorskie, przebiegające po okolicach piaszczystych i tworzące miejscami tak zwane dziadowskie m o r z a, to jest rozlewiska piasku, trudne nietylko do przejazdu, ale i do przebrnięcia.
624. Inne, choć niemniej charakterystyczne, obrazy widzieć można w krajach, obfitujących w leśne bagna i rozległe moczary. Są