178 l. MOSZYŃSKI: KULTURA LUDOWA SŁOWIAN
po wsiach kuma, kumoch&, śestrica, ma tu cha, matuśka, tó-tu§ka; na Białorusi — caćucha; na Ukrainie i Małorusi zachodniej — titka. Jedną z najstraszniejszych chorób jest dla Bułgara bezsenność, nie mówi więc o niej jako o takiej, lecz zwie ją „matką leśną" (górska majka); Serbowie, obawiając się kugi czyli dżumy, zwą ją podobnie, jak Ruś febrę: kuma. albo t e tka i t. d„ i t. d. Nierzadko chorobę zjednywa się, chrzcząc ją mianem „gościa" (wkrs. gósfja, gósfjuska 'febra5, poi. gościec1 'reumatyzm; kołtun’). Bardzo często podchlebia się jej, wmawiając w nią dobroć (wkrs. do-brucha 'febra’, bułg. dobra 'karbunkuł’, serb.-chorw. dóbrTć 'złośliwy wrzód’, słoweń. dobre i 'odra’) albo łagodność (wkrs. tiehoń-koj, smirenćik 'konwulsje dziecinne’). Niekiedy miano samo przez się eufemiczne i oboczne staje się tak pospolite, usunąwszy z użycia inne nazwy, że i ono, zbyt już ostro kojarząc się z chorobą, nieci lęk w duszach chłopstwa i zmusza je do przyjęcia nowych terminów. Istnieje więc np. na Wielkorusi nazwa rodimec, służąca do określenia 'paraliżu’ i 'konwulsyj (u dzieci)’; otóż miano to niewątpliwie urobiono od rodimyj dosł.’ 'rodzony5, przenośnie 'miły, kochany i t. p.’; jednak u Wielkorusów jest już tak rozpowszechnione, że tu i owdzie poczynają go unikać, zastępując w odniesieniu do konwulsyj dziecinnych zaimkiem ich o (dosł. 'należące do nich’). Rzecz całkiem oczywista, iż na podobnych drogach i dawniej jedne nazwy mogły być zastępowane przez inne, tak, że niektóre ogólno-słowiań-skie terminy mogły skutkiem tego zaginąć. Zaznaczyć jednak należy,, że pospolicie obok eufemicznych nazw są w użyciu i normalne, przy-czem pierwsze najczęściej używane są w szczególnie groźnych okresach czasu (np. gdy epidemja danej choroby już wybuchła), albo też — przez bojaźliwsze osoby (zwłaszcza rip. przez trwożliwsze matki, obawiające się o swoje dzieci).
Uderzająca zresztą niekonsekwencja w myśleniu i postępowaniu ludu, którą mieliśmy już możność wcale dobrze poznać, a niżej zgłębimy jeszcze lepiej, przejawia się m. i. i w nomenklaturze chorób, a nawet przenika całą wogóle wiejską medycynę. Podobnie jak w te-rapji stosuje się niekiedy praktyki i środki, mające na celu dogodzenie chorobie, a tuż obok nich — coprawda bezporównania częściej — inne, zmierzające do dokuczenia jej i wypędzenia, — tak i w nazwach używa się obok rozmaitych „grzecznych" tytułów i pieszczotliwych przezwań — ostrych wyzwisk (porówn. np. małoruskie nazwy febry, lichodójka, prokl&taja, poh&nka, pekólnica i t. p.).
132. Etjologiczne poglądy włościaństwa są nadzwyczajnie bogate i urozmaicone. Więc w pierwszym rzędzie możnaby tu wymienić jako źródło chorób niektóre zjawiska kosmiczne i atmosferyczne oraz ziemię, ogień i wodę. Oczywiście w poniższym przeglądzie ograniczymy się tylko do typowrych przykładów. Tak, dajmy na to, według mniemań polskiego ludu jedną z przyczyn chorób dziecięcych może być księżyc; wystarczy, aby jego światło przeszło przez śpiące dziecko, a niezwłocznie zasłabnie na boleści. Bezporównania prymitywniejszy jest pogląd Bułgarów na szkodliwość Plejad, zwanych u nich kwoką; ni mniej ni więcej tylko wyobrażają sobie oni, że owa kwoka, pokazując się po 45-dniowym okresie niewidzialności (ob. § 20), strząsa ze siebie puch i robactwo na Ziemię, które powodują śmiertelne choroby owiec, bydła, koni i t. d.; aby zapobiec niebezpieczeństwu, grożącemu ze strony śmiercionośnej gwiazdy, włościanie baczą pilnie, kiedy ma się pojawić, i na tę fatalną noc kryją domowe zwierzęta pod dachem. Zdaniem znów Słowian zachodnich i niektórych innych szczególnie niebezpieczne jest dla zdrowia ludzi i zwierząt zaćmienie słońca. „Zaćmienie" to wyobraża sobie lud zach.-słowiański jako substancję w rodzaju jakiegoś bliżej nieokreślonego osadu czy pyłu, „ćmy" albo nawet „trzęsionki", spadających z nieba, czy od słońca, na istoty żywe, wody i trawy. Ludzie kryją się więc pod dach; podobnież zganiają do obór i stajni bydło oraz konie; studnie zaś zakrywają, aby „zaćmienie" do nich nie wpadło i nie „zatruło", powodując tern choroby. Zdaje się, że w tej postaci obchodzące nas tu przesądy przyszły do Słowian z Zachodu. Jakoż na obszarach niemieckich są one dobrze znane. Jeszcze 12 lipca 1654 r. książęco-biskupie Consilium medicum z Eichstattu w Bawarji ogłosiło orędzie, zalecające wszystkim, aby pościli w ciągu 2 dni, poprzedzających zaćmienie, mające zajść 12 sierpnia; przed i po zaćmieniu należało zażywać różne środki lekarskie, w sam zaś dzień nie powinno się było przynosić do domu wody ani też jarzyn z ogrodu, ponieważ wszystko było zarażone i szkodziłoby zdrowiu. Także zaćmienie księżyca ma być szkodliwe. W okolicach Małkini nad dolną Narwią na Mazowszu zalecano osobom, któreby się znalazły w czasie tego zjawiska pod otwartem niebem, kłaść się na ziemię twarzą wrdół „żeby powietrza tego nie łapać".
133. Niezwykle często chorobę powoduje wiatr, i to zarówno sam przez się, jak też niosąc czary, rzucone przez człowieka. Szczególnie zaś groźny jest wicher w ścisłem znaczeniu słowa, t. zn. wir powietrzny. Choroby i przypadłości spowodowywane przezeń są bardzo różnorodne; dotykają przytem — podobnie jak „zaćmienie" — nietylko ludzi, lecz i zwierzęta; więcej! — dotykają nawet drzewa. Tak np. gdy wicher „napadnie" brzozę, zwija w kłąb jej gałązki, które następnie usychają, tworząc t. zw. „wichrowe gniazdo" (wkrs.
Jest to forma zdrobniała od gostt. Ciekawą analogję dla tych nazw podają E. Piekarski i N. Popov z kraju Jakutów: nie leczą się oni wcale na ospę „i nawet mówią o niej opisowo: mamy gościa".