500 i. Moszyński: kultura ludowa słowian
O rzeczywistym pożytku ognia nie potrzebujemy się tu rozwodzić1: leży on jak na dłoni; że zaś podobny pożytek lud wogóle cenić umie i w jak wysokim stopniu go ceni, świadczą o tem m. i. takie przykłady, jak ustosunkowywanie się włościan do wołu, tam gdzie to zwierzę jest główną siłą pomocniczą w gospodarce (ob. część I, § 137 i niżej), do konia, gdzie on posiada to samo znaczenie, jakie w innych stronach ma wół (cz. I, § 141), do chleba, który jest przecie najważniejszym pokarmem (ob. część I, § 283 i niżej), do wiosennego deszczu, padającego po długotrwałej suszy2, do pomyślnego dla żeglarzy wiatru (§ 395) i t. d. Wydaje się być też szczegółem dość charakterystycznym, że w krajach, gdzie ogień oprócz pospolitej wartości nabiera jeszcze innych, wzrasta bodaj przywiązanie do niego, czy też uczucie pośrednie między szczególnem przyzwyczajeniem a przywiązaniem. Wiemy więc, jak wielką dodatkową rolę odgrywa ognisko na nizinach Polesia, chroniąc swym dymem łudzi i bydło od niesłychanie nieraz dokuczliwych owadów. I otóż, jak świadczy J. Kraszewski, „ogień lubią tutaj wszystkie klasy, począwszy od pana do chłopka; bez niego obejść się im trudno...".
Co do urojonej wartości ognia,, to mieliśmy sposobność omówić ją dość obszernie w jednym z dawniejszych rozdziałów (§ 244). Czysto uczuciowa a nieraz (dla wrażliwszych jednostek) bardzo wielka wartość, którą on w nocnej porze posiada jako światło, jest oczywista dla każdego, sprawa to wszak ogólnoludzka. — Wreszcie rozważania na temat związku domowego ogniska z rodziną i całym domem odkładamy z natury rzeczy do jednego z rozdziałów „Kultury społecznej", t. zn. do 3. części tego dzieła.
408. Nader ważny moment „strachu przed ogniem", powodujący pogłębienie i — jeśli tak rzec wolno — szczególne spoważnienie czci tego żywiołu (porówn. kult pioruna, § 398), zdradza nam sam lud najwyraźniej, tłumacząc go jednocześnie całkiem jasno i niedwuznacznie. Tak np. w zbiorach materjałów P. P. Ćubinskiego (t. 1, r. 1872) znajdujemy m. i. notatkę, powtarzającą słowa wieśniaków z powiatu łityńskiego nad górnym Bohem na Podolu: „My - powiada tamtejszy lud — śanujem ohoń, jak Boha; vin naś dorohyj hisfc. Vin jak rozserdytśa i vizme, to druhomu vże toho ne dast". („My szanujemy ogień jak Boga; on jest naszym drogim gościem. Gdy się rozgniewa i zabierze [t. zn. spali], to już tego drugiemu nie da"). Możnaby sądzić, że przyznanie się do głębokiej czci względem ognia zostało tu uzupełnione wzmianką o pożarze całkiem przypadkowo. Ale jakże dobitnie zaprzeczą takiemu przypuszczeniu proste słowa wieśniaczki ze środkowego Polesia, wypowiedziane nieomal je-
' CL: „Ogień to — wielkie dobro, wieiko rzec* (Ostrowsko, pow. N. Targ).
* Ob. np. Cz. Pietkiewicz, Polesie rzeczyckie, 1.1, r. 1928, str. 83 i n.; K. Moszyński, SSlzi i daźtf, Sbornik v ćest na prof. L. Miletić, r. 1933, str. 475.
dnym tchem na moje zapytanie o stosunek włościan do ognia: „Jeho treba Sano v dci tak ii ś o rauno jak Boh a. U nas o h ń a ś a-nujuć, bo on może zapalić“. („Trzeba go szanować całkiem tak jak Boga. U nas szanują ogień, bo on może zapalić [t. zn. wzniecić pożar]"). W świetle tego powiedzenia przypadek w pierwszym przykładzie jest wyłączony; rzecz staje się wogóle do gruntu jasna: cześć dla ognia niewątpliwie w bardzo znacznym stopniu zasadza się na obawie pożaru, i lud w zupełności zdaje sobie z tego sprawę. Tu również leży główny (choć bynajmniej nie wyłączny!) powód faktu, że szacunek okazywany ogniowi domowemu i ogniowi w osieci1 jest u Słowian i u innych ludów bezporównania większy od tego, jakim się cieszą ognie, rozpalane po lasach i polach.
Trzeba też posłuchać z jaką dobrotliwością i pokorą zwraca się lud słowiański do ognia, gdy ten zapragnął sobie „pohulać" i z trzaskiem .czy hukiem szybko pożera szczupłe mienie wieśniaka: „Ogieńku mój kochany, od Boga przysłany...", zaczyna wtedy swą modlitwę-zamawianie kobieta Rusinka; „Witaj nam, gościu, w czerwonym płaszczu...", wtórują jej chłopi polscy. — Prawda, — dobrotliwe traktowanie jest to naogół dość zwykły sposób zjednywania sobie przez lud groźnych potęg; ale tu, gdy chłop stoi twarzą w twarz wobec krzywdzącej go klęski pożaru, takie postępowanie staje się szczególnie wymowne: może służyć jako najpiękniejszy przykład dla wszystkich innych do niego podobnych. f 409. Wobec obawy pożaru nic dziwnego, że wieśniacy, obchodząc się z ogniem, troskliwie przestrzegali szczegółowo od wieków wypracowanego rytuału; doniedawna nic nie mogło być w tern zmienione. Pospolite i wszędzie obowiązujące zakazy znieważania ognia przez plucie nań, oddawanie doń moczu, zalewanie pomyjami i t. p.; spotykany w niektórych krajach zakaz stawania doń tyłem; umieszczanie na noc obok ognia (żaru) wody w garnuszku, aby, jeśli taka będzie jego wola, mógł się „oczyścić", ochłodzić kąpielą lub też ugasić pragnienie; ustalony sposób niecenia, a poczęści nawet gaszenia, — wszystko to naruszone być nie mogło pod grozą kary. Niegdyś obo-. wiązywały u Słowian jeszcze inne, uciążliwsze nakazy. W związku i z tern mianowicie, że ogień niewątpliwie pojmowano jako istotę żywą, | którą można było skaleczyć lub urazić przez nieostrożne potrącenie, \ wystrzegano się wtykania w płomień czy żar przedmiotów ostrych, i a nawet nieostrożnego posługiwania się zwykłemi kuchennemi przy-i borami. Nikłe ślady tych przepisów przetrwały w praktyce do ostatnich czasów u Słowian bałkańskich; natomiast na północy pozostawiły wyraźną o sobie pamięć tylko w tradycji. Na zachodzie mianowicie i na wschodzie północnej Słowiańszczyzny (a także u Estów etc.) pokolenie za pokoleniem powtarza, całkiem nieraz poważnie
1 O osieci patrz cz. I, § 204.