t. mosztński : kultura ludowa słowian
czy arbuzów kojarzy się tu z czerwonością krwi, przelanej przy ścięciu świętego. - Jak manipulacja, której poddanoby przedmiot, przypominający głowę, może się według ludu odbić w pewnych warunkach na czyjejś głowie, tak też odwrotnie manipulacja, której poddanoby głowę, może sio odbić na przedmiotach do głowy podobnych. Dlatego to w Grodzieńskiem chłopi, sadząc kapustę, wystrzegają się od drapania po głowie; gdyby bowiem tej ostrożności nie zachowali, mieliby, jak twierdzą, główki kapusty podarte (podrapane) i spękane.
234. Z zabiegami sympatetycznemi właściwemi spokrewnione są poniekąd praktyki kreacyjne; na charakterystyczne bowiem dla ostatnich fikcyjne tworzenie jakiegoś objektu przez faktyczne upodobnianie się doń lub tworzenie przedmiotu doń podobnego można się do pewnego stopnia zapatrywać jako na sui generis oddziaływanie na ów objekt przez przedmiot pośredniczący. Ścisłem jednak takie zapatrywanie oczywiście nie będzie, gdyż w praktykach kreacyjnych chodzi o wywołanie zaistnienia pewnego objektu, nieistniejącego w chwili wykonywania akcji magicznej; na nieistniejący zaś objekt oddziaływać przecież nie można. Ten to wzgląd dość stanowczo ękłania do wyodrębnienia zabiegów kreacyjnych z pośród omówionych w §§ 228—233.
Do praktyk kreacyjnych - znajdujących dość rozległe zastosowanie w obrzędach dorocznych i in. będziemy mieli sposobność jeszcze powrócić w tych ustępach części III, gdzie będzie mowa o składowych wspomnianych obrzędów. Pospolicie na rozległych obszarach Słowiańszczyzny i wielu innych krajów kreuje się wzgl. rozmnaża magicznie — co często wychodzi na jedno — domowe zwierzęta i uprawiane rośliny przez tworzenie (głównie wylepianie z ciasta) ich wyobrażeń. Ostatnie mają postać bądź oddzielnych figurek, bądź też nalepek. Widzimy śród takich „rzeźb“: konie, woły i krowy, owce, owce z błiźniętami-jagniętami, kopy zboża etc., etc. — Że naturalnie nie wszystkie podobne figurki czy nalepki, używane w ludowych obrzędach, muszą mieć sens magiczny, to wynika z powiedzianego już w § 190; za tem zaś, że przy wyrabianiu wielu z nich czy nawet wszystkich — o ile mają taki sens - chodzi nie o tworzenie w ścisłem znaczeniu słowa, t. zn. nie o tworzenie ex nihilo, dobitnie przemawiają liczne fakty, zaczerpnięte z etnografji poza-słowiańskiej. Szczególnie przydatny będzie tu przykład z zachodniej Transkaukazji, gdzie obchodzący nas typ magicznej praktyki występuje w kombinacji z magicznym przerzutem. Oto w pewnych okolicach tamtejszych określonego dnia roku, poświęconego zabiegom o rozmnożenie trzody chlewnej, sporządza się w każdej zagrodzie obłe, grubawe, pstrokate pałeczki, mające wyobrażać tłuste, pstre prosięta: ilość tych pałeczek zależna jest od ilości świń, hodowanych w danem gospodarstwie; na każdą mianowicie sztukę trzody przypada ich od 10 do 15. Te to pałeczki gospodyni przerzuca następnie w chlewie przez świnie, mówiąc: „Niech Bóg da wam wiele prosiąt". (Mimochodem zwracam uwagę na to typowe pomieszanie czysto magicznej praktyki z kultową inwokacją!).
235. Do bardzo niejasnych zabiegów magicznych, co mogą być — zależnie od treści, jaką w nie wkłada osoba, wykonywująea praktykę - bądź kreacyjneini, bądź też innemi, należy przedewszystkiem naśladowanie głosów, ruchów i postaci zwierząt czy ptaków w tym celu, aby owe zwierzęta czy ptaki pojawiły sic, czy też rozmnożyły obficie w ciągu nadchodzącego okresu. Są to zabiegi o światowym wprost zasięgu i o wielkiem znaczeniu w religijncm życiu ludzkości. Rzecz przytem charakterystyczna i ważna, iż u Słowian oraz ich sąsiadów w Europie czy na pograniczach Azji przechowały się po-części te same prymitywne, „dzikie*4 ich formy, jakie można np. widzieć u tubylców, powiedzmy, Austr-alji. Tak np. w zachodniej Serbo-Chorwacji pierwszego dnia Bożego Narodzenia gospodyni chaty rozkłada na podłodze słomę i, rozrzucając orzechy (t. zn. ,,jaja“), biega po niej, kwokcząc jak kura, zaś za nią biegają dzieci, naśladujące kurczęta. Celem tego zwyczaju, powtarzającego się mniej lub więcej dokładnie w innych stronach Bałkanów oraz na Ukrainie etc., jest spowodowanie nośności kur i obfitości kurcząt. Na Białorusi w dzień Bożego Narodzenia młodzież obojga płci „chodzi baranami1*, aby jay-nięta rodziły. Uczestnicy tego obchodu wstępują do poszczególnych zagręd i beczą, a gospodarze zapraszają ich do izby na poczęstunek okrzykiem, używanym do wabienia owiec (beś! beś!). Na północnej Wielkorusi wieczorem w wigilję Nowego Koku przygotowuje się rytualną potrawę z wieprzowiny; przed spożyciem jej wszyscy członkowie rodziny biorą w zęby po kiełbasie i, stanąwszy na czworakach, obiegają stół dokoła trzykrotnie „za słońcem** (§ 9), naśladując przytem chrząkanie świń. Według ludu zabieg ten ma na celu zdrowie i płodność świń. Bardzo pięknych analogij dla powyższych zwyczajów dostarcza nam etnografja Kaukazu. Mingrelcy na wschodniej Transkaukazji obchodzą np. dorocznie na wiosnę święto koni. Kobiety iepią podówczas z ciasta figurki koni i części uprzęży; wieczorem zaś rozpoczyna sie pochód obecnych na czworakach dokoła •nacz3niia z pieczywem. Na czele sunie sam gospodarz, naśladując ognistego konia: rży i wierzga w ściany czy drzwi, niekiedy tak silnie, że drzwi wypadają. Inni zachowują się podobnie; każdy zaś podchodzi na rękach i nogach do naczynia z pieczywem i bez pomocy dłoni zabiera stamtąd zębami jedną lub więcej figurek. Niestety źródło, na którem się tu opieram, nie objaśnia zwyczaju, stwierdza tylko m. i-, że jest on obserwowany jedynie w tych gospodarstwach, które posiadają konie.
Do praktyk kreacyjnych mogą też niekiedy należeć zabiegi, mające na celu wywoływanie chmur (a przez to i deszczu). Więc, powiedzmy, we wsi Łodygowicach w Żjnrieckiem „bardzo starzy ludzie palili ognie na połach i gotowali wodę w kotłach**. Zabieg ten interpretuje dziś coprawda tradycja ludowa w sensie ściśle religijnym (chodzić miało o to „aby para zaszła do Pana Boga prędzej, niż mo-dłitwa**); jednak dane porównawczej etnografji wskazują, że pierwotnie najprawdopodobniej całkiem poprostu wytwarzano parę (podobną do chmur), aby spowodować zjawienie się chmur rzeczywistych. Nie