436 k. Moszyński: kultura LUDOWA
być bogiem nieba i uchodził w ostatnich czasach za najważniejszego w całym mord-wińskim panteonie. Otóż u Mordwinów-Mokszanów w pewnych wypadkach utożsamiał się on jakgdyby ze słońcem. Tak np. Mokszanie, unikając przechodzenia przez słoneczny promień, wpadający do izby przez okno, motywowali to obawą, by nie „nadepnąć na nogę Śkaja" (wiemy zaś, że u sąsiadujących z Mordwinami Czuwa-szów i Czeremisów słoneczne promienie bywają nazywane .nogami słońca* i tak też podobno faktycznie bywają apercypowane przez niektóre egzotyczne Ludy1 2 3 4). Ten sam Mokszanin obawia się przepłynąć przez odbicie słońca na wodzie, by nie uderzyć wiosłem o „l>rodę Skaja".
Znacznie wyrazistsze dla nas są dane, zaczerpnięte wierzeń Ugrów, zamieszkujących tajgi i bagna zachodniej Syberji. U tych Ugrów według niedawno ogłoszonej, znanej nam już pracy Karjąlainena nie cieszył się pierwotnie kultem ani bóg nieba, ani słońce. Od dość już dawna jednak przejęli oni ten kult na południowych kresach swych siedzib od sąsiednich poturczonych ludów, zamieszkujących pogranicze lasów i zachodnio-azjatyckiego stepu. Silniej zaszczepił się przytem u południowych Ugrów kult boga niebios, podczas gdy cześć słońca jest bardzo nikła a po-części nawet dość problematyczna. Niektóre ugryjskie nazwy boga niebios są wcale zajmujące; obok ogólnego jego miana (ostj. turem, wog. tarem) spotykamy na-przykład i takie jak: ostj. Sauki-turam "jasny wzgl. promienny turem5 albo wprost Sanki 'jasny, błyszczący; światło, blask5, wog. Numi-voiken 'górne światło5, Numi-pos 'górny blask5 N u mi - s or ń i 'górne złoto5. Ważniejsze jednak od tych nazw są pewne inne szczegóły, dotyczące tego boga, który „widzi i wie wszystko", mając „oczy podobne do wschodzącego słońca". Mianowicie jeden z dawniejszych autorów, J. Georgi (XVIII w.) powiada o nim wprost, że (według wierzeń Wogułów) „nie da się rozstrzygnąć, czy Torom (t. j. tarem) mieszka w słońcu, czy też jest poprostu słońcem samem". *
Jeśli teraz z północnych kresów zasięgu wybitniejszego kultu słońca2 przeniesiemy się na południowe, naprzykład w dorzecze górnego Nilu i do krajów sąsiednich, to dostrzeżemy tam zjawisko, doprawdy wyglądające na dokładną prawie kopję poznanych przed chwilą. Więc, dajmy na to, śród ludu, zwanego Wapare, tylko inteligentniejsi odróżniają boga nieba-stwórcę świata, mieszkającego w słońcu czy na słońcu, od słońca; dla szerszego pospólstwa ten bóg zlewa się najzupełniej z ubóstwionem słońcem, do którego też co rano o wschodzie odmawiane są modlitwy. Przyczem, jak przypuszcza Frazer, jest to właściwie nowszy stan rzeczy; dawniej ponoć Waparowie nie mieszali boga nieba ze słońcem, a co zatem idzie ostatnie nie było zapewne otoczone tak wybitną czcią jak dzisiaj, gdy jest ściśle z nim splecione. Podobny splot boga nieba i słońca można obserwować u ludów: Wasipa, Nandi i Djagga. Zmieszanie idzie nieraz tak daleko, że badacze nie-bardzo wiedzą, jak dane bóstwo zdefinjować: jako niebieskie czy też raczej jako słoneczne; imię jego bowiem oznacza tyle co 'słońce5 i lud widzi je w słońcu, a tymczasem liczne jego atrybuty wskazują znów na charakter boga niebios. Ślad czegoś podobnego widzimy również u ludu Galla, gdzie najwyższy bóg (niewątpliwie pierwotnie t. zw. bóg nieba) nosi według Paulitschkego obok zwykłego swego miana nietylko nazwę tśólok, co znaczy 'niebo5, lecz i nazwę adu 'słońce5.
Ale nie o te teoretyczne i niepewne przypuszczenia nam chocjzj Dla nas ważny jest tylko, nie ulegający już w tej chwili żadnej w*ąt. pliwości, fakt, iż słońce i bóstwo nieba są połączone ze jobą nadzwyczaj ścisłe mi więzami. Przykłady, zaczerpnięte powyżej z etnografji Ugrofinów z jednej, a zaś mieszkańców nocno-wschodniej Afryki z drugiej strony, możnaby łatwo pomnożyć Sam przytem podkreślony przed chwilą fakt nietrudno daje się \y_ tłumaczyć od strony psychologicznej. Istotnie częściowe mieszanie s[ą w religijnem życiu słońca i „jasnego, świecącego nieba" może a ^a_ wet musi zachodzić; sprzyja wszak temu świetlność obu zjawisk, jGcj-nakowe ich umiejscowienie w stosunku do człowieka, a do pewn^o-o stopnia — choć to niecałkiem pewne — może i ta okoliczność, Ze słońce, jako zjawisko wyraźnie i ostro odgraniczone od nieba, \vja_ ściwie można łatwo obserwować tylko poprzez mgły czy lekkie obłoki oraz o wschodzie i zachodzie, podczas gdy pospolicie stapia się do pewnego stopnia z jasnem niebem w oślepiającym blasku.
351. U wielu dawnych ludów indoeuropejskich kult słońca, jak-kolwiek istniał, ustępował przed kultem innych bóstw, a w szczególności bóstw nieba i gromu; dotyczy to m. i. także Greków i Rzymian Dopiero pod koniec starożytnego świata słoneczna religja, rozwinięć silnie na Bliskim Wschodzie, dostała się stamtąd do rzymskiego impG_ rjum i zapłonęła z niewidzianą tam dotychczas siłą. Dzieje się zaś to właśnie w czasach, kiedy ponad Europą wzbija się już „Słońce Prawny* w otoczonej legendą osobie Chrystusa.
Uwzględniając fakty, o których wyżej, docna jasne się staje? dlaczego śród dzisiejszego pospólstwa chrześcijaństwo tak silnie prZe-niknione jest ukrytą i jawną czcią dla słońca. Sprzyjało temu wszystko: i wielkie znaczenie nieba w symbolice chrześcijańskiej, i to, że bóg „mieszkający w niebiosach" z natury rzeczy musiał, jak już wiei^ pozostawać w najbliższej styczności ze słońcem, i to, że religja Chrystusa rozeszła się z krajów, gdzie w chwilach jej krzepnięcia rozkwitnął bujały kwiat czci dla ubóstwionego słońca, i to także, że jasna ta gwiazda stała się wyrazistym symbolem „Prawdy Bożej". Niedarmo też cywilizacja nasza przechowała w sobie głęboko wyryte, choć już martwe ślady dawnego kultu słońca: kościelne święto Boż$g0 Narodzenia jest, jak wiadomo, zamaskowanem świętem Narodzin Niezwyciężonego Słońca, a zaś świętowanie niedzieli — choć wywodzi się od sabatu (§ 365) - zostało przecież w chwili urzędowego oroszenia go w Rzymie ugruntowane na czci słońca. Jeszcze w kościołach
stwierdzono, kontynuuje pożyczkę z języków indoeuropejskich (porówn. stind. bha-gah 'dobro, szczęście; dawca, pan5, aw. ba^a- 'udział, szczęście: bóg, pan5, sł. bogi 'udział, szczęście; bóg5).
Porówn. tu indeks s. v. noga.
* Pomijam najbardziej na północ wysunięte ludy, u których ze zrozumiałych
wzglądów (noc polarna) kult słońca mógł niezależnie osiągnąć znaczne natężenie.