136 L. MOSZYŃSKI: KULTURA LUDOWA SŁOWIAN
ślady nawet w pieśni ludowej, jak za tem świadczy np. urywek śpiewki polskiej: „Wysoko miesiącek, jesce wyży kosy. Weźze, Kasiu, grzebień, rozcesaj mi włosy".
102. Jak w dnie pochmurne włościanie są zmuszeni uciekać się; do „nie-astronomicznycb“ sposobów poznawania czasu, podobnież czynią to w pochmurne noce, albo i wogóle wtedy, gdy, znajdując się nocą w chacie, niekoniecznie mają ochotę wyzierać za próg na niebo. W takich razach umożliwia im orjentację pianie kogutów 1 2. Przy określaniu czasu w nocy nie mówi się zresztą o pianiu, lecz wprost o „kogutach". Są więc w nocy: „pierwsze koguty" (wzgl. „pierwsze kury" albo „północne kury"), „drugie koguty" i wreszcie „trzecie koguty" (wzgl. „świtowe")2. Mierzenie nocnego czasu według trzech „kogutów‘‘ powtarza się niemal u wszystkich Słowian oraz ludów sąsiednich, ale chronometryczna wartość owych „kogutów", przetłumaczona na godziny, nie wszędzie jest jednakowa3. Poczęści tłumaczy się to okolicznością, iż nie wszędzie ludność uwzględnia „północne kury", zaczynając rachubę odrazu od drugich. Jednak ten tylko jeden powód nie wystarcza do wytłumaczenia wszystkich różnic.
Określenia pór nocy według piania koguta mają, dodajmy, znaczenie tylko w czasie stałej pogody. Gdy się ma na zmianę, zawodzą do tego stopnia, że odzywanie się kogutów nie w porę jest jednym z najpospolitszych i najpewniejszych znaków, zwiastujących wieśniakowi deszcz lub odwilż i t. p. (§ 34).
103, Dotychczas mówiliśmy tylko o orjentacji w stosunkowo krótkich okresach czasu: o dniach i nocach oraz o porach dni i nocy-Włościaństwo jednak umie oczywiście orjentować się także w okresach dłuższych. Pomaga mu w tem przedewszystkiem księżyc lub, mówiąc ściślej, perjodyczność cyklu faz księżycowych. Niektóre ludy, sąsiadujące z wschodnimi Słowianami, do dzisiaj zupełnie nie przyjęły obcego im podziału na tygodnie, lecz liczą np. według dwu zasadniczych faz księżyca, t. za. według jego wzrostu i schodu. Mówi się więc u nich o 1., 2., 3. i t. d. dniu księżyca przybywającego lub o 1., 2., 3. i t. d. dniu księżyca ubywającego. Ludy słowiańskie nao-gół zatraciły ten podział, a system liczenia na siedmiodniowe tygodnie, przebiegające w ciągu całego roku niezależnie od księżycowych faz, przyjął się u nich i zakorzenił bardzo silnie. Szczególnie na Ma-łorusi fale także i w innych krajach) system prowadzenia rachuby czasu na tygodnie tak się rozpowszechnił,-że nietylko przysłonił sobą system liczenia na fazy księżycowe, lecz nawet i na miesiące kalendarzowe; rachuje się tam po wsiach na tygodnie nietylko okresy stosunkowo krótkie, ale i dłuższe paromiesięczne. Jednak obok takiej, pospolitszej rachuby, naogół zgodnej z kościelnym i urzędowym kalendarzem a utwierdzonej w pamięci ludu przez perjodyczny nawrót święta-niedzieli, trwa w ludowej tradycji do dnia dzisiejszego dawna, par excellence księżycowa. Przejawia się ona jednak najczęściej tylko w związku z przesądami. Fazy wzrostu, pełni i schodu księżyca, a także i „próżne dnie“ mają według głębokiego przekonania włościan wpływ na wzrost roślin, wypełnianie się owoców i ziarn etc.; mają go też na przebieg zdrowia ludzkiego i na przebieg chorób; wiele zresztą i innych przejawów życia ziemskiego pozostaje w zależności od naszego satelity (patrz o tem w rozdz. 11.). W związku z tem zachodzi dziś jeszcze potrzeba uprawiania dawnej rachuby według faz księżycowych w tych wszystkich wypadkach, gdy wchodzą w rachubę praktyki czy odwrotnie zakazy, mające na celu spowodować lub zachować dobry wzrost, plenność, zdrowie i t. p. albo zniszczyć zło w rodzaju czarów, chorób etc. W odniesieniu do podobnych praktyk, gdy się wyznacza czas, w którym powinny być wykonywane, nie zapomniał lud ani o „dniach na młodzie" czyli o „młodych" albo „nowych", licząc je nawet niekiedy według kolejnego następstwa, ani o „dniach na pełni", „na schodzie" lub „na starze", ani wreszcie o „pustych" czyli „próżnych".
Ta dawna rachuba bywa zresztą niekiedy stosowana i w zwy kłem życiu wiejskiem poza zakresem magji oraz przesądnych zakazów. Tu i owdzie w zapadłych kątach Słowiańszczyzny, gdzie kontakt wsi z kościołem czy cerkwią, z dworem i miastem jest naogół nikły, pogodziła się ona nawet z liczeniem na tygodnie. Więc np. na wschod-niem Polesiu pierwszy „tydzień" każdego miesiąca-księżyca równa się jego pierwszej kwadrze; drugi — drugiej; trzeci — trzeciej, a czwarty ostatniej. Ponieważ zaś każdorazowy cykl faz trwa, jak wiadomo, 29 dni, 12 g., 44 m„ a 4 tygodnie zawierają tylko 28 dni, więc w ludowej rachubie poleskiej 1V2 dnia nadwyżki musi gubić się w okresie, kiedy księżyc jest niewidzialny.
104. Gdyby nie było obiegu Ziemi dokoła słońca, względnie gdyby ten obieg nie powodował łatwodostrzegalnych zjawisk, ludzkość prawr
1 Niekiedy orjentują się według niego i w dzień.
* Porówn. np. u Wielkorusów: pervyje, vtoryje i tretji petuchi; u Bułgarów: ptrvy, vtory i treti petly: u południowych Serbów: prve, druge, tretje kokotę etc.
Oznaczywszy kolejne „kury" cyframi I, II i III, będziemy mieli następujący obraz danych etnograficznych dla różnych stron Słowiańszczyzny: Wielkorus (Dal) I — północ, II — przed brzaskiem, III — brzask; Smoleńszczyzna (Dobro-volskij) 1—2. g., II — 3. g„ III — brzask; Witebszczyzna (Nikiforovskij) I — ok. 11. g., II — 1. g., III — ok. 3. g.; Polesie rzeczyckie (Pietkiewicz) I — 2.-3. g., II — 3 —5. g.; Huculszczyzna (Onyśćuk) I — 12. g., II — 2.-3. g., III — przedświt; Małopolska-Myślenickie (własna notatka) I — 12. g., II — 1. g., III — ok. 3. g.; Polica w Dalmacji (Ivaniśević) i — 2.-3. g„ II — 3.-4. g., III — brzask. Dodajmy nawiasowo, że u Wotjaków istnieje tradycja, według której „pierwsze koguty" piały o godz. 10, dziś jednak pieją o 11-ej; a więc i Wotjacy za „pierwsze kury" uważają piejące mn. w. około północy.