466 i. MOSZYŃSKI: KULTURA LUDOWI
łorusi wiele słyszymy o porywaniu Wenus. Tak trwającą przez czas pewien niewidzialność wspomnianej planety przypisano (w końcu ub. stulecia) we wsi Jurkowszczyźnie w powiecie zwiahelskim na Wołyniu porwaniu jej przez wiedźmę, zamieszkałą w oddalonym o kilka mil Mirosławiu; czarownica ta miała ją jakoby złapać i ukryć pod nowym garnkiem w komorze. Podobne wypadki opisywano i z innych stron Małorusi, podając przytem, że według twierdzenia ludu ukrywanie Wenus w garnku miało powodować długotrwałą posuchę. Ostatnia motywacja pozostaje w oczywistej zależności od małoruskiego etc. wierzenia, głoszącego rozsiewanie rosy przez Wenus J; ten zaś znów przesąd uwarunkowany jest przez przyczynowe związanie zjawisk, zachodzących współcześnie (jak wiadomo, w tym mn. w. czasie, gdy na wieczornem niebie ukazuje się Wenus, ziemię często pokrywa rosa, która znika rankiem po zniknięciu Wenus porannej). W rdzennej Polsce, w okolicy Zamościa, czasową niewidzialność obchodzącej nas planety motywuje się nieco inaczej, niż na Ukrainie: chłopi sądzą, iż powodują to boginki1 2, „zabierając jutrzenkę do innych krajów“.
Podobnie jak Wenus, bywają zdejmowane wzgl. porywane z nieba na ziemię przez czarownice inne gwiazdy ; przyczem odnośne wierzenia szczególnie pospolite są na ziemiach małoruskich i bułgarskich. O czarownicach bułgarskich opowiada się m. i., że chcąc zgubić jakiego człowieka, poszukują na niebie jego gwiazdy, zdejmują ją stamtąd i gaszą w studni.
376. Przekonanie, iż los ludzi jest jaknajściślej sprzęgnięty z losem gwiazd, podzielają wszyscy Słowianie oraz wiele ludów starożytnych i nowoczesnych na wschodzie i zachodzie Słowiańszczyzny. Jak twierdzą słowiańscy wieśniacy (oraz ich wschodni i zachodni sąsiedzi), każdy człowiek ma swoją gwiazdę na niebie, przyczem zarówno Słowianie zachodni (np. Kaszubi), jak wrschodni (np. Białorusini) lub południowi (np. Bułgarzy) małe gwiazdy przypisują ludziom nieznacznym, zaś wielkie bogaczom i wielmożom.
Wiara w związek człowieka z „jego gwiazdą" przejawia się dobitnie w takich np. powiedzeniach, jak bułgarskie: takava mu je zvezdata (t. zn. „taka już jest jego gwiazda", „taki już jego los"), albo silna mu je zvezdata („mocna jest jego gwiazda"); o choro-witem dziecku mawiają bułgarskie znachorki: to je słabo zvezdo. O ludziach, którym się w życiu powodzi, słyszymy powszechnie, że się „urodzili pod szczęśliwą gwiazdą" (porówn. tu dla Bałkanów np. serb.-chorwackie z Policy: „rodija se pod sritnom zviz-don"). W wielu krajach północno-(a poczęści i południowi-) słowiańskich w podobnych wypadkach, t. j. gdy się mówi o czyimś dobrym lub złym losie, wymienia się planetę zamiast gwiazdy (porówn. np. powiedzenie białoruskier „Pad takdju użć to jiión płariie-taju ura^iuśe). Oczywiście planeta zastąpiła tu gwiazdę pod wpływem zachodnio-europejskich poglądów średniowiecznych i późniejszych.
I Gdy człowiek rodzi się — powiadają pospolicie Słowianie i ich sąsiedzi — zjawia się na niebie nowa gwiazda; gdy umiera, jego .^jgwiazda spada. W związku z tern istnieje tu i owdzie przekonanie, że obfite spadanie gwiazd, świadczy o krwawym boju, co miał miejsce gdzieś na ziemi. Odmianką lub raczej jednem ze szczegółowych rozwinięć podobnych wierzeń w spadanie gwiazdy podczas śmierci człowieka jest przesąd, iż gwiazda spadająca — to lecąca przez niebo dusza nieochrzczonego dziecięcia, które w tej właśnie chwili umarło. Gdziekolwiek ten przesąd istnieje, a więc na znacznych obszarach rdzennej Polski, zachodniej Małorusi, Polesia i zachodniej Białorusi, słyszymy też o konieczności ochrzczenia owej lecącej duszy przez przeżegnanie jej 'i nadanie imienia. Istotnie według świadectwa, jakie osobiście pozyskałem na północnem Mazowszu, widuje się tam starsze kobiety, które „chrzczą" meteoryty (porówn. z tem chrzest duszy, płaczącej w ogniu: str. 432 odn. 2, oraz chrzest t. zw. „świateł": § 402).
377. Jak to często bywa w ludowej kulturze duchowej, z koncepcją typową i pospolitą muszą się też godzić inne, również mniej lub więcej rozpowszechnione, a całkiem lub znacznie od typowej odbiegające. Tak obok omówionych powyżej wierzeń o meteorytach istnieją odmienne (cf.i § 5). Wielkorusi widzą więc w tych meteorach żmijów (zmej)1, niosących pieniądze. Jak powiada A. Bogdanović, nieraz zdarzało mu się słyszeć na wsi białoruskiej słowa: „Żmij poleciał", w odniesieniu do błyszczącego meteoru, co się przesunął na niebie; gdzie indziej na Białorusi prawią nam o meteorach jako o czartach, lecących w postaci żmijów (zmej) do swych żon-wiedźm i znoszących im pieniądze, żyto etc. (zgodnie z tem lud tamtejszy poszukuje wiedźm w tych miejscach, gdzie meteor się rozpryśnie łub gdzie zniknie); w okolicy jeziora Miadzioł, gdy „przeciąg jasny po niebie poleci", opowiadają, że to żmij (zmej) niesie dla kogoś pieniądze czy zboże. U nas w Ry-pińskiem atwor2 przenosi pieniądze „w chwili spadania gwiazd"; na Łużycach żmij (żmij) wtedy leci, kiedy pokaże się meteor lub kiedy gwiazdy spadają i gasną. W Słowenji „lud sądzi, że meteory to są lecące skrzaty"8; w Serbochorwacji i Bułgarji wieśniacy dopatrują się w meteorach smoków (serb.-chorw. zmaj, bułg. zmej), co zlatują nocą do siół, by odwiedzić tam swą kochankę (cf. tu m. i. str. 272 § 209) czy też aby porwać upatrzoną dziewczynę. Mniej lub więcej podobne wierzenia znają tubylcy Kaukazu, Finowie nadwołżańscy etc., etc.
Porówn. tu przesąd sokalski, całkiem wyglądający na wykolejenie podanego w tekście: wiedźmy z okolic Sokala mają kraść z nieba i przechowywać u siebie w garnkach w komorze nie Wenus, lecz wprost rosę oraz deszcz.
. 2 Ob. indeks s. v.
*, * Ob. indeks s. v. żmij, atwor, skrzat.