652 K. MOSZYŃSKI: KI 1‘LTL’RA LUDOWA
wątpliwości, iż naogól kobiety wiejskie są od wieków bardziej podatne dla przesądów i bardziej im poddane niż mężczyźni; wiemy też dowodnie, że przedsiębrały one, i do ostatnich czasów przedsiębiorą, faktyczne próby czarowania, oraz że bywały i bywają przychwytywane na gorącym uczynku. W ścisłym z tern związku wiejskie kobiety usposobienia złośliwego, mściwego, zazdrosnego albo też małomówne,, posępne, stroniące od otwartego obcowania z ludźmi (zwłaszcza o ile przytem sama przyroda napiętnowała je jakowemiś odrażającemi znamionami!), wszędzie, jak Słowiańszczyzna długa i szeroka, są lub niedawno jeszcze były podejrzewane o czary. Szkodzić zaś one mają ludziom nietylko bezpośrednio, lecz również powodując susze i grady, kradnąc urodzaje, ba, kradnąc nawet niektóre planety (jak Wenus), księżyc etc.; przedewszystkiem jednak szeroko oskarża je fama wiejska o nieustanne czyhanie na mleko krów. To też mnóstwo dorocznych, obrzędowych praktyk wymierzone jest głównie albo wyłącznie przeciwko nim; możnaby bez wielkiego bodaj błędu powiedzieć, że walka z niemi stanowi treść około połowy wszystkich apotropeicznych czy lustracyjnych zabiegów, wplecionych w najważniejsze doroczne obrzędy*
Nie należy żadną miarą sądzić, by cały zespół wierzeń, otaczających postać wiedźmy, tak wrośnięty w ludową kulturę Słowian,, został im narzucony dopiero niedawno przez wpływy, idące od Zachodu. Pomijając niektóre drobne stosunkowo wierzeniowe motywy, rzecz jest naogół niewątpliwie prastara, datująca od czasów przedchrześcijańskich. Abu-Hamid el Andaluzi, który w XII wieku odwiedził tureckich Bułgarów nad środkową Wołgą, i za nim Kazvini w swem dziele geograficznem, napisanem w r. 1275, twierdzą o pewnej cząstce Słowiańszczyzny (oczywiście wschodniej), że „co lat dwadzieścia wszystkie stare kobiety tego kraju oddają się czarom, co jest powodem wielkich zamieszek śród mieszkańców. Chwyta wtedy lud wszystkie,, które znajdzie w owym kraju, i rzuca ze związanemi nogami oraz rękami do wielkiej rzeki, przepływającej tamtędy. Te, co pływają,, są uznawane za wiedźmy i oddawane na pastwę płomieniom; te zaś,, co toną, są ogłaszane za niewinne wszelkiego czarodziejstwa i puszczane na wolność". Mamy tu przed sobą obraz t. zw. próby czarownic, szeroko rozpowszechnionej w Europie (m. i. u współczesnych Słowian) oraz w Azji. Ponieważ Abu-Hamid stwierdza ją dla części wschodnich Słowian (i przytem dla najdalszych wschodnich kresów ich ówczesnych siedzib), więc nie można myśleć o świeżem przejęciu jej z Zachodu przez Słowian dopiero w czasach, do których się odnosi jego świadectwo.
533. Nadzwyczaj popularne i żywotne są po słowiańskich wsiach wierzenia w różnorodne wcielenia wiedźm w zwierzęta, przedewszystkiem w żaby czy ropuchy oraz ćmy (patrz §§ 444, 449). Chodzi tu bądź o przedzierzganie się samej wiedźmy, bądź też, jak o tem szeroko mówi lud, o ukazywanie się w postaci owych zwierząt jej duszy, opuszczającej śpiące ciało. Charakterystyczne, że u Wielkorusów w gubernji permskiej przetrwała po dziś dzień prastara nazwa czarownicy: ves6ica, właśnie w znaczeniu 'wiedźmy, która ukrywszy swe ciało, sama wylata przez komin w postaci ptaka’; pod. czas gdy u Słowian bałkańskich ten sam wyraz (oczywiście w odpo-wiednich postaciach) służy m. i. najpospoliciej ćmom czy motylom, pojmowanym jako wcielenie wiedźm (§ 449); gdy znowuż w Polsce wiele mówiące przesunięcia semantyczne uczyniły z niego nazwy dla niektórych złośliwych demonów kobiecych oraz dla pewnych chorób (ob. § 64 i np. str. 188 odn. 2).
Nawet szeroko znane śród północnych i południowych Słowian opowiadania, głoszące o faktycznie używanych czarodziejskich napojach lub maściach, za których sprawą wiedźmy stają się lekkie „jak puch14 i unoszą się z ciałem w powietrze (ob. co do tego str. 428/9) niekoniecznie muszą być zbyt nowego u Słowian pochodzenia. Zasiąg ich zresztą ogarnia całą bodaj czy prawie całą Europę, nie wy. łączając północnego i południowego Kaukazu etc.
W § 517 była mowa o związku, istniejącym między słowiańską wiedźmą w postaci ptaka, żywiącego się krwią czy ciałem innych ludzi, a starorzymską strigą; tu chciałbym jeszcze zaznaczyć, że nazwę łacińską (strix, strigis 'sowa; demon wysysający krew’) odziedziczyli po Rzymianach Włosi (stria, str eg a) i Rumuni (str i. goae, strigoaica, strigoiu 'czarownica, czarownik; upiór’), a od nich, jak chce E. Berneker *, wzięli ją Słoweńcy i część Słowian zachodnich. Ale niewszystko tu jest jasne; dlatego, nie wchodząc w szczegóły, zaznaczymy ogólnie, że Słowianie znają dwie formy odnośnej nazwy: 1) słoweń. śtrigęn 'upiór’; słowac. stfihoń 'czarownik’; poi, strzygoń ‘upiór’ i 2) słoweń. strfga, śtrija ‘czarownica’; słowac. str i ha fts.’; poi. strzyga 'upiór’; oprócz tego na północnym Mazowszu oraz na Pomorzu jest jeszcze postać strzyż 'upiór i t. p.’. Co ciekawe, nazwę striga znają też północni Wielkorusi, stosują ją jednak do jakiejś istoty, mającej jakoby nocą wystrzygać szerść owcom; może to więc wyraz całkiem nienależący do poprzednich.
534. Genezę innej półdemonicznej postaci, mianowicie zmory (fig. 14 na str. 428 i fig. 16 na str. 654), lub raczej genezę głównego wątku, o który oparta jest ta postać, t. j. wątku duszenia śpiących ludzi, już znamy (ob. § 517); wiemy tęż, że na znacznych obszarach Słowiańszczyzny zachodniej i południowej towarzyszą mu dwa inne motywy: wysysanie mleka z piersi oraz ssanie krwi (§§ 517 sq.). Dodajmy poza tem, iż często słyszeć można śród ludu o zmorach, jako o przedzierzgających się w byle drobny przedmiot czy
1 Patrz O. Walde, Lateinisches etymologisches Worterbuch *, r. 1910, str. 7-ję