%45Ś K. MOSZYŃSKI: KULTURA LUDOWA SŁOWIAN
się w morze. Z Grecji opowieść ta rozeszła się w ciągu wieków po całej Europie, dając m. i. wątek różnym wersjom ballady, rozpowszechnionej u ludów romańskich, germańskich i słowiańskich. Na ziemiach Słowian spotykamy odnośną pieśń zarówno na południu jak i na północy. Jedną z najpełniejszych jest odmianka białoruska (sic!) zapisana w Nowogródku, którą też tutaj dla przykładu przytaczam w tłumaczeniu na język polski, aby dać czytelnikowi pojęcie, jakim to wykolejeniom i zmianom uległ w ciągu wielu stuleci prastary wątek: „Oj, w niedzielę wczesnym rankiem | Lucerańko konie pasał, \ A Józieńka wódę brała j I z Lucerem rozmawiała: | „Lucerańku, serce moje! [ Czemuż ty mnie nie odwiedzasz, | Mego życia nie poznajesz?" | „Ach, Józieńko, serce moje! | Jakżeż mam u ciebie bywać j Za górami wysokimi, j Za lasami ciemniutkimi, \ Za rzeczkami bystrzeńkimi". ■ „Lucerańku, serce moje, J Ja tobie (w tym) wnet dogodzę, | Dwie świeczki dla cię postawię: | Jedną świeczkę wysoką, | A drugą niziutką, | Pr2y wysokiej daleko widać, j A przy niskiej głęboko widać". — | Szła tamtędy księżna panna, | Książęca klucznica, | Dla Lucera rozłąoznica; j Gdy chustką machnęła, j Obie świeczki zgasiła | I Lucera utopiła". W dalszym ciągu ballady słyszymy o zarzuceniu niewodu przez rybaków na prośbę kochanki i o wyłowieniu przez nich Lucera wraz z koniem; co, gdy dziewczyna zobaczyła, „gołym sercem (sic!) do ziemi przypadła | i na tym miejscu skonała". W zakończeniu dołącza się do nowogródzkiej wersji znany nam już wątek dwu drzew wyrastających z mogił kochanków i splatających swe gałęzie1 2. Na ogół biorąc, odmianka ta wyraźnie zdradza redakcję nie ludową. Najprawdopodobniej przywędrowała ona do Nowogródczyzny z rdzennej Polski i naprzód śpiewana była po polsku, a później też po białorusku śród mieszczan oraz po dworkach szlacheckich (jeszcze do początku ubiegłego wieku szlachta na Białorusi lubiła używać miejscowego języka3).
W zupełnie odmienne światy przenosi nas inna bardzo piękna ballada Polaków, Słowian wschodnich, Bułgarów etc., oparta na znanym i w krajach egzotycznych wątku kazirodczej miłości między bratem i siostrą. W tym jednak wypadku odmianki północno-słowiań-skie nie tylko głęboko się różnią od bałkańskich, lecz także i między sobą. Wiele wersji białoruskich i wszystkie dotychczas poznane polskie łączą się wcale wyraźnie z niemieckimi; natomiast niektóre ma-łoruskie (wołyńskie) zdają się zdradzać wcale niedwuznaczne związki ze skandynawskimi i angielskimi (a mianowicie motywowi trzech sióstr i trzech braci-rozbójników po stronie małoruskiej [wołyńskiej] odpowiada motyw trzech sióstr i brata-rozbójnika po stronie północno-zachodnio-europejskiej). Zwrócił na ten szczegół uwagę J. By-stroń, rzecz zaś jest istotnie bardzo zajmująca m. i. dlatego, że, jak zobaczymy niżej, na Małorusi w stronach nie nazbyt może oddalonych od Wołynia występuje też — w sposób zupełnie nieoczekiwany — bliski odpowiednik skandynawsko-angielskiej wersji baśni o mówiącej piszczałce (§ 929). Poza tym omawiana tu ballada zasługuje na naszą uwagę także i z tego względu, że na znacznych przestrzeniach Białorusi stała się obrzędową pieśnią kupalną tj. świętojańską (sobótkową)4. Znamy zresztą wcale liczne analogie dla tego rodzaju włączania ballady do pieśni obrzędowych. W zupełnie podobny sposób obrzędową pieśnią sobótkową stała się na Małorusi ballada o spaleniu przy sośnie dziewczyny porwanej przez kochanka, zaś w Bułgarii ballada o dziewczynie-królewnie porwanej przez słońce. Także niedawno przez nas poznana pieśń, snująca odwieczny wątek kapłanki Hero i Leandra, przedzierzgnęła się w Polsce w obrzędową weselną. Najczęściej podobne zmiany w charakterze pieśni dokonywały się dzięki kojarzeniu pewnych cech wspólnych balladzie i obrzędowi. Zupełnie wyraźnie unaocznia nam to przemiana ballady o kochanku, płynącym nocą w kierunku świec zapalonych (wątek Hero i Leandra) w pieśń weselną śpiewaną podczas palenia świec przy oczepinach. Ogniwem, co połączyło balladę z obrzędem, były tu oczywiście owe płonące świece. W zupełnie podobny sposób tłumaczymy sobie, dlaczego podczas palenia ognisk sobótkowych przylgnęła do licznych śpiewanych podówczas pieśni obrzędowych w nastroju erotycznym ballada o spaleniu uprowadzonej dziewczyny. Tak samo jasne jest, iż bułgarska ballada o dziewczynie-królewnie porwanej przez słońce, mogła się skojarzyć z dniem świętojańskim dzięki obszernej wzmiance na samym początku pieśni o Cudownym zielu, przynoszącym płodność bezdzietnej królowej (cŁ § 864; jak wiadomo, dzień św. Jana jest dobą, kiedy czarodziejskie i lekarskie zioła mają osiągać największy stopień swej mocy i kiedy — właśnie dlatego — wieśniaczki czynią z nich sobie zapasy na cały rok). Również przemiana ballady o kazirodczej miłości rodzeństwa w obrzędową pieśń sobótkową na Białorusi stanie się zrozumiała, jeśli zważymy, iż białoruskie wersje owej ballady stale prawią o zamianie kochających się brata i siostry w żółto-siny „kwiat" pszeńca (Melampyrum nemorosum L.) albo w kwiat bratków (Viola tricolor L.); obie zaś te rośliny wysuwają się tam na samo czoło ziół świętojańskich (ob. wyżej s. 539 sq. § 437).
909. Z innych ballad ogólnosłowiańskich wymieńmy jeszcze pieśń o żonie rozbójnika, która po przyniesionych przez niego łupach poznaje, że został zabity jej brat czy ojciec. Utwór ten, rozpowszechniony w zachodnim i wschodnim regionie karpackim, powtarza się
P. Sejn, Materiały dla izućenija byta i jazyka russkago naselenija severo-
zapadnago kraja, t. 1, cz. 1, r. 1887, s. 306 sq. nr 361.
* W r. 1846 Czeczot pamięta „staruszków panów“, którzy lubili między sobą
Ob. o tym bliżej w części 3. i porówn- wyżej 8. 539 § 437.