1516 K. MOSZYŃSKI: KULTURA LUDOWA SŁOWIAN
są żale słynnej płaczki ołonieckiej, Iriny Fedosovej, umieszczone w zbiorze żalów donieckich wydanych w r. 1872 przez E. Barsova.
Szczególnie zawodzenia córki po matce oraz matki po dziecku zadziwiają niekiedy siłą uczucia. Z jednej strony zmarłego obdarza się najczulszymi, zdawało by się spod samego serca płynącymi pieszczotami słownymi, a z drugiej w rozżalonych skargach, kierowanych do Boga, przekracza się granice zbożności i sięga do bluźnierstwa (ob. niżej słowa podkreślone kursywą w zawodzeniu zapisanym przeze mnie na Polesiu). Podobne wzbijanie się na szczyty afektu obserwujemy również u fińskich sąsiadów Słowian ze wschodu i północy. Mniejsza, że w żalach tych Finów zmarła matka nazywana bywa niekiedy słoneczkiem, księżycem, zorzą wieczorną i zorzą poranną, to wszystko bowiem należy do zwrotów tradycyjnych; ciekawsze, iż zwą ją niekiedy nawet — Przenajświętszą Matką Bożą (porówn. ostatnie słowa zyriańskiego żalu po matce: „Nie tylko dla oczu (jesteś) niewidzialna, dla uszu — niedosłyszalna, | Nawet we śnie ciebie nie widzimy! | Ach!... moje słoneczko, moja mateńko! j Moje słoneczko, moja Przenajświętsza Matko Boża, moja mateńko! i Bo jako Przenajświętsza Matka Boża była moja maleńka!"1).
Opłakiwania pogrzebowe i zaduszne miały u Słowian ogromne znaczenie; toteż zarówno na wschodzie, jak i na południu, a poniekąd też na zachodzie przechowały się stare terminy na określenie żałobnych zawodzeń.
Żale pośmiertne nie bywały i nie bywają zresztą wygłaszane wyłącznie w obliczu zmarłego oraz podczas zadusznych uroczystości. Tak zwane, powiedzmy, „tużbalięe" serbochorwackie, są śpiewane względnie recytowane przez kobiety w ogóle w chwilach, kiedy bądź. przejściowa osamotnienie, bądź bardzo jeszcze żywe wspomnienie o zmarłym wprowadza je w odpowiedni nastrój. W tym związku najlepiej zrozumiemy zapisane przeze mnie słowa poleskiej dziewczyny,, że zawodzenie „to nie jest pieśń, którą rozumiesz", lecz — „kiedy gorycz (żal) idzie do duszy, to tak składasz te wyrazy"2. Toteż wspomniana Poleszuczka nie zdziwiłaby się z pewnością gdybyśmy ze znanego nam już dzieła P. Rowińskiego o Czarnogórzu przeczytali jej taką oto wiadomość o kobietach, co niedawno utraciły kogoś z bliskich im osób: „czy to dążąc gdzieś nieco dalej po wodę, czy niosąc jakikolwiek ciężar, czy też pilnując stada, — ...śpiewa (Czarno-górka) tuźbalicę, w której opisuje dorodność i duchowe zalety utraconej przez nią osoby, wspomina swój do niej stosunek, to, co umarły dla niej uczynił, itp.u; wszystko to śpiewa względnie improwizuje „głosem cichym, reczytatywem podobnym do śpiewania przy towarzyszeniu gęśli, lecz z bardziej żałosnym przeciąganiem...".
940. V. Mansikka w małej lecz bardzo pożytecznej rozprawce „Zur altslavischen Totenklage" 3 wykazał, że między tekstami, czy fragmentami tekstów zawodzeń żałobnych, przechowanymi w źródłach pisanych, dotyczących Słowiańszczyzny wschodaiej, a tekstami dzisiejszych zawodzeń ludowych zachodzą dość zajmujące podobieństwa. Szczególnie zaś często spotyka się tu i tam porównanie zmarłego do zachodzącego słońca. Niejednokrotnie lud zwraca się też do umarłego z prośbą, by spojrzał na obecnych; pospolicie prosi go o odwiedziny lub pyta się, kiedy nadejdzie jako gość do swoich bliskich. Obszernie uwzględnia Mansikka znaną łacińską parafrazę małoruskiego żalu, napisaną przez naszego Klonowicza (r. 1551—1608), i ujmując jej treść w wykaz poszczególnych wątków podaje dla każdego z nich dokładne odpowiedniki w autentycznych źródłach. Motywy przezeń wyliczone można by ująć w taki streszczony schemat: 1) zapytanie o przyczynę śmierci (Dlaczego umarłeś? Czy brakło ci pożywienia, odzieży itd.? Czy byłeś niezadowolony z żony i rodziny? Czy cię nie miłowano?); 2) skarga, że skutkiem śmierci zmarłego osieroceni przezeń znaleźli się w ogromnych trudnościach (Co teraz poczniemy? Jakże będziemy żyć bez ciebie? Kto wykona tę a tę pracę? Kto będzie nas karmił, pouczał, ochraniał, bronił...?); 3) prośba, by zmarły ocknął się ze snu, powstał i spojrzał na obecnych, by powiedział choć jedno słowo; 4) skarga, że się utraconego nigdy nie ujrzy, a głosu jego nie usłyszy; 5) wyrażenie gotowości na śmierć wraz ze zmarłym i prośba doń, by zabrał osieroconego ze sobą4; 6) wysławianie zmarłego; — wreszcie 7) żegnanie się z nim. Poza tym znajdujemy też jeszcze motyw dający wyraz przekonaniu, że śmierć była dobrowolnym aktem ze strony nieboszczyka, że jest ona podróżą do świata zmarłych, a zaś grób jest to nowy dom utraconego. Do tych wątków, powtórzonych za Klonowiczem i udokumentowanych od strony etnograficznej, dodaje Mansikka jeszcze parę innych, takich jak skarga osieroconego, iż nie był przy zmarłym w chwili jego śmierci, użalanie się tegoż, że mu „serce górze" etc. Wykaz ten można by oczywiście, nawet pozostając w granicach etnograficznych materiałów wschodnio-słowiań-skich, dość znacznie rozszerzyć, uzupełniając go przede wszystkim pospolitymi zapytaniami o to, dokąd się zmarły wybiera, dokąd odchodzi,
MSFou t. 38, r. 1916, s. 286 w. 39—43.
Lud Słowiański t. 3, r. 1932, s. 73-
MSFou t. 58, r. 1928, s. 138—53.
Cf. np. u Białorusinów: Haspadarećek moj rodńeńkij! | Vazmiz ty l'epi mańe s saboj, | Ćem bez ćab'e zastavaćśa (P. Sejn, Materiały 1. c. t. 1 cz. 2, r. 1890, s. 651); B'ari, maje ęićatko, mańe s saboj, | Ja2 budu tab'e pasćelku słać duża makińko (ib. s. 656); Mamulićkaż maja rod-ńeńkaja!... B'ariź ty łućći mańe uźo s saboj, | Nićimśe mńe horę ho-