110 Wzniosłość jako nierozwiązany problem moderny
stracić, a z drugiej strony w nowy sposób odzyskać, wynikała z jego, przeciwstawnego wobec Hegla, estetycznego wyjaśnienia świata, zgodnie z którym sztuka nie jest, jak u Hegla, rozumiana jako funkcja ducha, ale stanowi sferę autonomiczną, która pozostaje wobec „ducha" w opozycji. To bowiem, co w odniesieniu do moderny tylko elegijnie opłakiwał, proces intelektuali-zacji, w odniesieniu do greckiego rozwoju cywilizacyjnego oskarżał polemicznie na przykładzie zniszczenia tragedii przez sokratyczne oświecenie, jednakże w swym romantycznym, później zrewidowanym okresie.
Holderlin był tym poetą w początkach moderny, dla którego zaprzątający Nietzschego paradoksalny dylemat przedstawiał się w obrębie jego imaginacji już w konkretnym poetyckim kształcie: bogów trzeba się było wyrzec, a mimo to trzymać się wzniosłości: mocą decyzji konstruować ją w jakiejkolwiek formie samo-odniesienia (Selbstreferenz), co właśnie w późnej liryce Hólderlina nazywa się „zdarzeniem". W sensie dosłownym, co Heidegger w równej mierze rozpoznał i zapoznał. Jest rzeczą bezsporną, że centralnym problemem swojej sztuki Holderlin uczynił możliwość przedstawiania „bogów”. Ta możliwość ich przedstawiania łączy się bezpośrednio z autorefleksją Hólderlina jako poety. Subiektywne ukierunkowanie pojęcia „bogów" jako zdarzenia w sferze imaginacji różni postępowanie Hólderlina od mityzującej rekonstrukcji bogów jako czegoś obiektywnego. Przypomnijmy sobie, że Friedrich Gottlieb Klopstock. jako autor hymnów' emfatycznych poprzednik Hólderlina, w swojej rozprawie estetycznej Von der heiligen Poeste (1755) twierdził, iż „autor świętego poematu” jest naśladowcą religii. Estetyka wzniosłości Klopstocka powoływała się na uzasadnienie chrześcijańskie, za cel oddziaływania estetycznego uznawrał on „przywrócenie naszej duszy do wzniosłości", „której jej udzielono". Goethe w' swych wczesnych hymnach [Grenzen der Mcnschheit. Das Gótlliche, Ganymed) opiewał „boskość" wczuwająe się w starogrccką naboż-ność i w zindywidualizowany panteizm. I nawet jeszcze Schclling rozpoczyna swą Filozofię sztuki (1802/1803) — w całkowitym kontraście wobec Hegla — od określenia bogów, których strukturalnie ujmuje jako „idee”, jako uniwersalia w formie szczególnej33: „Idea bogów jest sztuce niezbędnie potrzebna”34. Musimy najpierw negatywnie określić sposób, w jaki Holderlin obchodzi się z fantazmatem „bogów", nowoczesny w porównaniu z bezpośrednimi poprzednikami i z tymi. co mu są współcześni: icłi wyimaginowany obraz nie powstaje, jak u Klopstocka, w drodze naśladowania rcligii objawionej, ani. jak u Goethego, poprzez ukazanie bo-skości w odczuwaniu siebie, ani też, jak u Schellinga, jako przedstawienie idei. W sformułowaniu pozytywnym: U Hólderlina z jednej strony pieśnią jest ból, świadomość różnicy, z drugiej strony poeta staje się medium, konstruktorem wzniosłej obecności (Prasenz): Sam wygląd (Gesicht) jest epifanią tego „teraz", wykonaniem „wydarzenia". Niejako treściowe naśladowanie epifanii Boga (bogów), jak pozwalałaby myśleć religijna lektura hymnów Jak w dniu święta lub Patmos. Raptowne przechodzenie od chrześcijańskiego od greckiego pojęcia boga zapowiada już treściowo, że w debatach nad pozytywnością „wiary” Hólderlina mogą pojawiać się jedynie problemy biograficzno-genealogiczne, ale na strolice jego konstruktów pytanie o ideologiczne poszukiwanie sensu łamie się jako zupełnie nieodpowiednie. Retoryczno-gramatyczna struktura, czyli rodzaj estetycznego ukształtowania (Verjajitheit) tej ewokacji bogów, pokazuje, że „bogowie” stanowią tu modus językowy, pozwalający ważyć się na mowę wzniosłą, niezależnie od jej odniesienia. Trzeba więc ważyć się na stwierdzenie, że w strukturze nagłości mowy o „Teraz" Holderlin odkrył dla siebie nowoczesną formę wzniosłości. by móc raz jeszcze przywołać bogów: Modus tego
33 Friedrich Wilhelm Joseph Schelling. Filozofia sztuki, tłum. Krystyna Krzemieniowa. PWN BKF Warszawa 1983. s. 54.
34 Tamże.