LVI J. Ł KRASZEWSKI, STARA BAŚŃ
Zresztą sam Wojciechowski godzi się ostatecznie na to, że Kraszewski chciał zbudować powieść historyczną! w oparciu o zasady teoretyczne przez siebiestworzone, tyle że charakter 2£§3eP~ (podania ! legendy}., zdecydował w dużej mierze o baśniowo?ći~wszystkich4ychhelementów, które wyobraźnia.autQra*-POsługidąca-sif-głębok^wiedzą 7 zakfeśu, Tstamżytaośei^ło wi^^ich^znaj omośjjawtg rżeń ^ludowy cha musiała-4vprowadzić~do-architektoniki powieści.
Oto wypowiedź Wojciechowskiego, określająca różnice między typem powieści Scotta i Kraszewskiego.
Typ to zupełnie inny, swoisty typ powieści Kraszewskiego, wewnętrznie nie dość spojonej, nie działającej intrygą powieści, w której obok scen rozwiniętych, wykończonych, znachodzą się także skróty scen, a obok jednych i drugich także sceny nie dość umotywowane, nie ziszczające obudzonej nadziei, powieści, w której brak potężnej, przykuwającej do siebie wyobraźnię czytelnika postaci, ale w której jest za to mnóstwo figur, o rysach indywidualnych wprawdzie, nie dość jednak wybitnych, nie utrwalających się w pamięci. Zespolenie tych znamiennych cech talentu Kraszewskiego uwydatniło się w Starej baśni bardzo dobitnie1.
Trudno nie zaakceptować tej wypowiedzi.
Stara baśń nie przynosi jakichś rewelacyjnych nowości w zakresie sztuki opowiadania. Narracja autorska gó~ ruje ilościowo nad partiami dialogowymi, zwłaszcza że jej nieodłącznym składnikiem są opisy, bardzo rozbudów wane iszczegółowe. AlbO~póśiadają one wartości malar-|
_skie oraz informacyjne;akcji jaka
g|przeobrażają się^zę-1
sto w dramatyczne sceny i przyspieszają, tok wypadków ^fabularnych„
Autorskie usiłowania, aby poprzez konstrukcją abstrakcyjnego, ukrytego narratora wywołać w czytelniku wrażenie, iż wypadki powieściowe opowiada człowiek z IX w., zawodzą. Ukrycie tego opowiadacza i niejako wtopienie go w świat przedstawiony powieści nie jest pełne i odsłania w wielu miejscach szczeliny, przez które przeziera obecność autora. Np. w rozdz. V (t. II) służba Chwostka grzebie ciała potratych stryjów, co narrator autorski komentuje takimi słowami: „Zagrzebano ich w dole jak zdechłe zwierzęta, aby gnili mamie i robakom za pastwę służyli, co było pogardą wielką i zniewagą w owych czasach” (s. 235—236)— jakby zaznaczał dystans czasowy, dzielący go od świata przedstawionego.
W czasie oblężenia stołbu (rozdz. X, t. II) Chwostek i Myszkowie obrzucają się takimi np. wyzwiskami: „Ród jaszczurczy”, „Psy wściekłe”, „Żmije jadowite”. I wtedy autor-narrator komentuje: „Takimi wyrazy homerycznymi nawzajem obrzucali się z obu stron” (s. 313). Uwaga jego ..„dowodzi-, żo-opowiada człowiek z całkowicie innej epokr . kdthirowejy ktoś spoga. świata Polan.
f-Autor j narmtornjawniają^ięjako jedna postaćy dekon^ t spirując jakby baśniowy i ludowy charakter JitwonL bo ^przecież kończy się on nie tylko wzmianką o weselnych '"'godach Dziwyj Domana, ale i zwrotem: „I ja tam byłem, mió^jpiwo piłcm^bo każda stara baśń tak się przecie lronczyć powinna” (s. 454).
^TyieTytułem przykładu;"
Charakter dawności, pozory relącjj naocznego świadka-< zyskuje^Sl^rS^^H^rze dew s zy s tkim dzięki starannie. \ y^rzymaiiymzabiogom-^TChaizacyjnym-autora zarówno
Tamże, s. XLV1—XLVII.