JAN BASZKIEWICZ
0 „okrążeniu” Francji przez Hiszpanów. Chyba jednak rację ma współczesny szwajcarski biograf eminencji, Carl J. Burckhardt, gdy pisze, iż było to „okrążenie silnego przez słabeusza”. Co bystrzejsi Francuzi dostrzegali już wówczas rozmiary katastrofy Habsburgów niemieckich i całej Rzeszy, dewastowanej przez wojnę trzydziestolenią; pojmowali również, iż Hiszpania jest kolosem na glinianych nogach. „Potęga króla Hiszpanii — pisał inteligentny markiz de Fontenay-Mareuil — uważana dotąd za tak przerażającą
1 dającą mu szanse uniwersalnej monarchii, nie jest wcale taka, jaką się wydaje”. Francja w stwierdza Fontenay Iga góruje nad Hiszpanią pod względem politycznym, ekonomicznym i demograficznym. Ale pan de Richelieu nie jest przecież mniej spostrzegawczy od Fontenaya. Publicznie rozprawiał o groźbie monarchii uniwersalnej; w poufnych listach do francuskich dyplomatów potrafił jednak stwierdzić bez ogródek, że Hiszpania jest słaba, „gdyż jej siły, rozproszone między liczne i bardzo od siebie oddalone prowincje, nigdzie nie byłyby w stanie oprzeć się zjednoczonemu i zwartemu mocarstwu, takiemu jak Francja”. Propagandowa gadanina o monarchii uniwersalnej była nieszczera; ale też mniemanie o rozproszonych siłach Hiszpanii, niezdolnych oprzeć się zwartemu francuskiemu mocarstwu Sokazało się przesadnie optymistyczne. Rachunek za trwającą blisko ćwierć wieku wojnę z Hiszpanią zapłacił lud francuski.
Związek między tą piekielnie kosztowną wojną a załamaniem się programu Richelieugo jest oczywisty. „Pieniądze nie mają znaczenia — pisał kardynał — istotne jest, byśmy mogli urzeczywistniać naszą politykę”. Rozumiał, że wojna musi spowodować ucisk fiskalny ludu; sądził wszelako,gil „awersja, którą lud żywi do wojny, nie jest poważnym motywem wyrażania zgody na pokój”; ostatecznie, „lud jest zbyt ignorancki, by rozpoznać, co jest użyteczne dla Państwa”. Owocem takiej polityki były zmasowane bunty ludu i dwuznaczna postawa klas posiadających w obliczu ludowych rebelii. Absolutyzm nie zdołał wymusić posłuszeństwa Francji.
Konsekwencją wojny jest także rezygnacja z reform wewnętrznych. Już wiosną 1630 roku Richelieu przewidywał taki rozwój wydarzeń. W memoriale dla króla stwierdza niedwuznacznie: „Jeśli monarcha zdecyduje się na wojnę, trzeba porzucić wszelką myśl o spokoju, oszczędnościach, reformach wewnątrz królestwa”.
Program nowych reform wewnętrznych nieźle pokazuje konserwatywny koloryt polityki Richelieugo. W grubym pakiecie jego propozycji na poczesnym miejscu figuruje zniesienie dziedziczności urzędów, a jeśli się da, to i ich sprzedawalności. Kardynał pragnąłby, aby urzędnicy nie mogli się wymykać spod kontroli rządu, chciał przywrócić stary system prostej nominacji królewskiej i swobodnego odwoływania urzędników przez rząd. Przyjmował punkt widzenia szlachty, złym okiem spoglądającej na promocję społeczną burżuazyjnych nabywców urzędów. Szlachta — pisałp-r „od pewnego czasu została pomniejszona w swej roli wskutek istnienia wielkiej liczby urzędników, których z jej szkodą wyniósł nieszczęsny zwyczaj naszego wieku”. Wszelako zniesienie „nieszczęsnego zwyczaju”’ to jest sprzedawalności i dziedziczności urzędów, miałoby jeszcze inny walor poza ścisłym uzależnieniem aparatu administracyjnego od króla. Oto burżuazja, nie mogąc inwestować kapitału w dygnitarstwa, zwróciłaby się ku przedsięwzięciom handlowym, przemysłowym <i kolonialnym. To z kolei pomnożyłoby ogromnie bogactwo narodowe i zwiększyło dochody króla — mimo uszczerbku, jaki oznaczałoby dla skarbu zniesienie sprzedaży urzędów. Od kwitnącego handlu i przemysłu można przecież brać ogromne podatki: „W obliczu wielkich potrzeb Państwa — pisze Richelieu — monarchowie powinni wykorzystywać raczej wielką liczbę ludzi bogatych niż nad miarę puszczać krew ludziom ubogim”. Ten populizm księdza kardynała nie powinien wprowadzać nas w błąd: ma on wyraźnie feudalne podteksty. Eminencja podkreśla, iż nakładanie na chłopów morderczych podatków pomniejsza ich zdolność świadczenia należności senio-ralnych i feudalnych, a więc godzi wprost w ekonomiczny interes szlachty.
Pisano często o „proburżuazyjnym” obliczu tych zamysłów Richelieugo. Rezultaty, zresztą dość skromne, takie zapewne były, ale nie intencje szefa rządu. Chodziło mu przecież o to, by osadzić burżuazję na jej właściwym miejscu,
235