JAN BASZKIEWICZ
polityczne frondystów. Nawet paryski parlamet, który w pierwszej fazie odgrywał rolę rewolucyjnego rządu, był rozdzierany wewnętrznymi konfliktami: sędziów parlamentu dzieliły różnice hierarchii, pochodzenia społecznego (szlachta rodowa i „nowa” szlachta burżuazyjnej proweniencji), wieku (wobec dziedziczności urzędów sędziowskich wielu parlamentarzystów było bardzo młodych). Spora część „togi” i burżuazji nieufnie spoglądała na książąt i wielmożów: zarzucano im warcholstwo, prywatę, niezdolność do konstruktywnych, organizatorskich działań. Nie bez obaw przyglądano się, jak demagogia socjalna kleru i arystokracji pobudza ruch mas plebejskich, zwłaszcza w wielkich miastach. Ale wszyscy posiadacze z niepokojem konstatowali, że ruchy radykalne zaczynają się wymykać spod kontroli. Do tego wszystkiego dołączało się postępujące znużenie: Fronda niosła zniszczenia i regres ekonomiczny, głód i- wysoką śmiertelność. Po upływie kilku lat zaczęto się obawiać, że oto przed Francją otwiera się nowy okres wojen domowych, który może potrwać, tak jak w XVI wieku, przez dobre kilkadziesiąt lat.
W rzeczywistości sytuacja społeczna była jednak inna niż w okresie wojen religijnych. Mimo wszystko rozdarcie w łonie klas posiadających było teraz mniejsze niż wówczas. Rozmach, radykalizm, samodzielność ruchu mas były, owszem, większe (co właśnie nadaje Frondzie ów charakter niedojrzałej i nieudanej rewolucji). Ale skutkiem owych poruszeń było stosunkowo szybkie odtworzenie solidarności klas posiadających w sprawach dla systemu socjopolitycz-nego zasadniczych. Przez blisko trzydzieści lat drążyły już Francję ludowe rewolty. Przed Frondą i na jej początku korzystały one często z cichego lub nawet jawnego poparcia szlachty, kleru i burżuazji, jeszcze częściej ^-'z ich neutralności, utrudniającej rządowi skuteczną represję. Po upadku Frondy sytuacja zmieniła się radykalnie. W drugiej połowie XVII wieku były jeszcze liczne rewolty ludowe (ostatnie w 1675 roku w Gujennie i Bretanii). Rząd tłumił je stosunkowo łatwo. Nie tylko dlatego, że dysponował olbrzymią potęgą wojskową. Również dlatego, że klasom posiadającym wywietrzało już z głowy jakiekolwiek popieranie ruchów ludowych, choćby tylko życzliwą neutralnością.
Na krótki dystans Fronda zniszczyła dorobek ustrojowy czasów Richelieugo: symbolem tego było zlikwidowanie urzędu intendentów i zahamowanie samowoli fiskalnej rządu. Ale ujawniając żałosne skłócenie i niedojrzałość sił przeciwnych absolutyzmowi, na długi dystans przysłużyła się Koronie. Sprowokowała reakcję absolutyzmu — Ludwik XIV nigdy nie zapomniał upokorzeń, jakie w dziecięcym jeszcze wieku przeżył podczas zaburzeń Frondy. Zablokowała rozwój ku monarchii konstytucyjnej, liberalnej, „w angielskim stylu”. Odnowiła nostalgię wpływowych sił społecznych za ładem monarchicznym, stabilizacją wewnętrzną, bezpieczeństwem.
Gdy w roku śmierci Mazariniego (1661) Ludwik XIV ostatecznie umocnił swe rządy osobiste, wedle słów samego króla „wszędzie jeszcze panował bezład”. Pierwsze dziesięciolecie po Mazarinim, do roku 1672, było najbardziej płodnym okresem reform ustrojowych, ekonomicznych, przemian kulturalnych. Przede wszystkim uzdrowione zostały podstawy finansowe państwa. Jean Baptiste Colbert potrafił robić rozsądne oszczędności i zwiększyć bez ryzyka napięć społecznych skarbowe dochody. Budżety z niejakim trudem dawały się więc zrównoważyć, choć królowi nie brakowało kosztownych ambicji (Ludwik XTV sądził, że o monarszej „magnificencji” najlepiej świadczą wielkie czyny wojenne i wielkie, prestiżowe budowM i te pierwsze, i te drugie musiały kosztować niemało). Polityka gospodarcza była rozsądna, powracała do planów promocji działań przemysłowo-handlowych, planów sformułowanych już za Henryka IV i za rządów kardynała Richelieu. Zarazem jednak Colbert działał aktywnie i skutecznie na rzecz biuro-kratyzacji zarządu i wydatnego ścieśnienia uprawnień stanowych. Intendenci, którzy powrócili już wcześniej, pojawili się teraz w całym kraju; przekształcili się w instytucję stałą, każdy był związany z jakimś okręgiem, a podstawą owej geograficznej siatki stały się wielkie okręgi administracji podatkowej („generalites”). Uśpione zostały Stany prowincjonalne: król ich nie zlikwidował, ale po prostu nie zwoływał. Samorządy miejskie poddano administracyjnej kurateli. Przede wszystkim jednak rozbudowywano wciąż biurokrację w centrum dyspozycji państwowej.
245