409
Zachowani* prospołeczne; dlaczego ludzie pomagają Innym
Kitty Qenove«o i ulica, na której została zamordowana. Chociaż brzmi to paradoksalnie, prawdopodobnie żyłaby ona do dzisiaj, gdyby mniej osób słyszało jej wołanie o pomoc.
Dalszy przebieg wypadków tej krytycznej nocy wskazuje, że nie wystarczy interpretacja zdarzenia jako nagłego, Konieczne jest również, przyjęcie odpowiedzialności za to, co sic dalej stanie. Na tym etapie liczba świadków także ma kluczowe znaczenie dla naszego poczucia odpowiedzialności, chociaż z innych niż poprzednio względów. Przypomnijmy sobie eksperyment łatanego i Darleya (1968), w którym aranżowano napad padaczki u jednego z uczestników dyskusji. W sytuacji, gdy prawdziwi badani byli przekonani, że sa jedynymi świadkami owego zdarzenia, odpowiedzialność za interwencje spoczywała na ich barkach. Gdyby nie udzielili choremu studentowi pomocy, nikt inny by tego nie zrobił i mógłby on umrzeć. Efekt tego był taki, że we wskazanej sytuacji większość osób natychmiast zdecydowała się na podjecie działań, a pozostali przyłączyli sie do nich po paru minutach.
rozproszenie
odpowiedzialności; fenomen polegający na tym, że wraz ze wzrostem liczby przygodnych świadków zmniejsza się poczucie odpowiedzialności za rozwój wypadków
Co sie dzieje, gdy świadków nagłego wypadku jest wielu? Pojawia sie wówczas zjawisko rozproszenia odpowiedzialności. Ponieważ sa obecni inni ludzie, jednostka traci silne poczucie osobistej odpowiedzialności za rozwój wypadków. Przypomnij sobie nasze wcześniejsze rozważania o potencjalnych kosztach wiążących sie z pomaganiem — angażując sie w nie, możemy być narażeni na niebezpieczeństwo lub wyjść na idiotów, reagując przesadnie na nieistotny bodziec. Dlaczego mamy wystawiać się na takie koszty, skoro obecnych jest wiele innych osób, które mogłyby przyjść ofierze wypadku z pomocą? Ponieważ każdy czuje w ten sam sposób, w rezultacie więc żaden obserwator nie wykazuje chęci do pomocy, Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy nie wiadomo, czy ktoś inny podjął już interwencję. W eksperymencie z symulowanym atakiem padaczki prawdziwy uczestnik nie wiedział, czy pozostali studenci o których istnieniu był przecież przekonany — udzielili już pomocy choremu czy też nie. System telefoniczny pozwalał słyszeć tylko głoś ofiary ataku, nic było natomiast możliwości porozumienia się z pozostałymi.