LX CZ I: SZKIC DO PORTRETU
„Co piszę?” — mnie pytałeś; oto list ten piszę do Ciebie —
Zaś nie powiedz, iż drobną szlę Ci dań — tylko poezję!
Tę, która bez złota uboga jest — lecz złoto bez niej,
Powiadam Ci, zaprawdę jest nędzą-nędz...
Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie,
Dwie tylko; poezja i dobroć... i więcej nic...
(Do Bronisława Z, PWsz II 238)
Tak więc — w końcu — i w „nici czarnej” odkryć można jaśniejszy odcień („gdy życia koniec szepce do początku...”); ale to wtedy już (czy dopiero?), gdy za Owidiuszem da się powtórzyć:
„Exsul eram, requiesque mihi, non fama!!...”
co można by zrozumieć i tak:
Dla mnie — wygnańca — spokoju, nie sławy!
Komentarzem do tego poetyckiego listu może być inny list, acz niesłychanie prozaiczny, do Seweryny Duchińskiej (st.
poczt. 11 grudnia 1880, PWsz X 150): „--Kończę, bo oto
widzę Getów i Scytów zabierających się do śniadania”. To ta sama tonacja co w Owidiuszowej elegii:
Żyć wśród Besów i Getów, jak to jest okropnie Dla tego, co przez wszystkie ludu słynął stopnie!
(IV, 1; cyt. z Dz. II 950)
O co tu chodzi, wyjaśni najlepiej zestawienie dwóch listów29:
Niech Czcigodna Siostra raczy najłaskawiej powiedzieć służącemu, że na przykład:
i mój rodzaj pracy jest taki, iż będę musiał spóźniać się do stołu 1 o kilka minut —
29 Por. także J.W. Gomulicki, Między „Scytami" a „Świetvmi” „Poezja” 1970, nr 1.
tym sposobem ja będę mógł jeść wtenczas, kiedy on sprząta ze stołu, a że jem prędko, więc to nic służącemu nie przysporzy roboty — ja zaś będę wolnym od znajdowania się nietrafnie. [...] Jadłbym chętnie z Waszymi służącymi, którzy jedzą spokojnie, ale gdybym to zrobił, byłoby złem — najlepiej, że się spóźniać będę o 10 minut. (PWsz X 152)
List powyższy skierował pensjonariusz Domu Św. Kazimierza do siostry Bronisławy Studniarskiej; rzecz cała znajduje dopowiedzenie w liście przełożonej Domu, Teofili Mikułowskiej, do Lubomira Gadona — osobistego sekretarza księcia Władysława Czartoryskiego i członka Rady Administracyjnej Domu Św. Kazimierza:
Podobno, że to Pan Dobrodziej przysyłasz naszym Weteranom gazety polskie na ręce pana Grudzińskiego — otóż pan Grudziński, jako człowiek — najuczciwszy, lecz któremu braknie piątej klepki w głowie, zabiera te gazety do siebie i nie daje drugim do czytania, stąd różne nieporozumienia między nimi [...] kłótnie i krzyki w Domu, jakby w karczmie jakiej [...] i niektórzy nie chcą już wcale przychodzić do stołu, gdzie spokojnie nie mogą zjeść ani obiadu, ani wieczerze [...] Na dowód tego, co piszę, piszę ten list na tym samym papierze, na którym Norwid prosi, by mógł jeść osobno, z powodu tych niepokojów, bo choć nie słyszy, ale widzi szamotania, że mało do bijatyki nie dochodzi. (PWsz X 265)
„Historia i umarli «prędko-jadą»”, powiada w liście do Bronisława Zaleskiego z początku lutego 1878 (PWsz X 114); w niespełna rok po osiedleniu się Norwida „pod dachami Św. Kazimierza” zjawiło się niecodzienne podsumowanie jego życia i twórczości: w trzech kolejnych numerach warszawskiego organu pozytywistów „Przegląd Tygodniowy” (nry 1-3 za lata 1878-1879) anonimowy krytyk (Waleria Marrene Morzkow-ska, 1832-1903), dokonując charakterystyki Cyganerii Warszawskiej — nazwanej tu „grupą poetów z 1840 roku” — w centrum rozważań umieszcza Norwida.
Jest to rozbiór rozległy, ujawniający dość dobrą znajomość dzieł poety, ale też niejako syntetycznie uwypuklający błędy