Z WYSTAWY PARYSKIEJ. 243
lyżwach; po szynach nieco szerszych niż zwykłe. Silny prąd wody przechodzący przez każdą nogę wagonu i wyciskający się między łyżwą a szyną sprawia, że łyżwy podnoszą się o pół milimetra nad szyny, i w ten sposób wagony poruszane byc mogą z największą łatwością, bez stuku i prawie bez tarcia. W samym znów torze, między szynami, biegną rury z wodą, także pod ciśnieniem kilku atmosfer; a co kikadziesiąt metrów wytrysk tej wody, uderzając na jakieś turbiny umieszczone pod wagonami, nadaje całemu pociągowi ruch; pierwszy wagon w przebiegu otwiera automatycznie kurki tych wytrysków, ostatni zamyka. Taki pociąg jeździ w tej chwili po esplanadzie Inwalidów. Jest to pomysł sławnego inżyniera Girard^a zabitego przy obronie Paryża w r. 1871; ale dopiero teraz zajęto się jego wykonaniem. I już Anglicy podejmują próbę na większą skalę, budując półtrzecia kilometra takiej kolei, w samym Londynie, między stacyami miejskiemi Neasdon i Forty-Laue. Jak się to uda, to zajedziemy z Krakowa do Paryża w 8 godzin, a płynąc będziemy bez najmniejszego wstrząśnięcia, jak po rzece.
Co jednak najbardziej uderzające w tej wystawie maszyn, to wielkie naczelne miejsce, jakie zdobyła sobie elektryczność. Ona zajmuje cały środek ogromnej sali maszyn, rozpanoszą się tam jak przyszła królowa, przedstawia się w nieprzeliczonych postaciach i funkcyach: ona porusza jako motor wiele maszyn, przy innych służy jako regulator, przy innych rejestruje; ona mówi i zapamię-tywa słowa ludzkie, przez telefony i fonografy; ona pisze i auto-grafuje „piórem Edisonatt; ona obwozi publiczność dokoła sali maszyn w otwartym wagonie po szynach wysoko zawieszonych, tak że z góry patrzeć się można na to całe roisko pracy maszyno
wej
swobodnie nad niem filozofować. Ona w końcu oświetla
i w tern jest jej główny tryumf na wystawie. Nawet w biały dzień krocie lamp najrozmaitszych systemów, wielkich i małych, walczy wyzywająco ze słońcem; a wieczorem cała sala żarzy się od dołu do góry setkami słońc elekrycznych. I w tern świetle czarodziejskim olbrzymi warsztat o tysiącu machinach pracuje aż w późną noc.
Patrząc na tę pracę tego mrowia maszyn, wsłuchując się w ten głuchy, jednostajny huk, podobny do głosu fal morskich, przypomniałem sobie, com pisał przed rokiem o stosuuku maszyny do człowieka: iż przywołana do służenia człowiekowi, do