Śmiech Babci Zosi
Serduszko malutkiego Dominika było zdrowe, ale mimo to, co jakiś czas Mama musiała jechać z nim do kliniki na kontrolę. Wtedy w domu pojawiała się Babcia Krysia - mama Mamy- a wraz z nią uśmiech, zabawy, gry, wspólne smażenie naleśników, albo pieczenie babeczek z kawałkami czekolady. Tym razem jednak Babcia Krysia nie mogła przyjechać i w domu pojawiła się mama Taty- Babcia Zosia. Babcia Zosia była trochę ekscentryczna. Nosiła czerwone kapelusze, białe buty lub tenisówki i fioletowe sukienki ozdobione kwiatami. Długie włosy opadały jej luźno na plecy. Nie malowała ani oczu ani ust, za to jej paznokcie mieniły się wszystkimi kolorami tęczy. Przez te włosy i paznokcie nie mogła nic robić, więc zazwyczaj siadała w fotelu i wydawała rozkazy.
- Kuba dziś robi zakupy, Magda gotuje obiad, Małgosia odkurza a Jasiek wyrzuca śmieci - rozdzielała zajęcia zaraz po śniadaniu, które robił oczywiście Tata.
Jednak nie lubili tych śniadań z przywiezionych przez babcię produktów.
- W końcu poznacie co to jest zdrowa żywność - mówiła Babcia z miną nie znoszącą sprzeciwu wskazując na oliwki, pasty warzywne, soczewicę, kaszę jaglaną, kiełki różnych roślin czy ziołowe herbatki.
Krzywili się, robili głupie miny, wzywali wzrokiem pomocy Taty. Tata czasem próbował coś powiedzieć, ale Babcia burczała na niego.
-Nie wtrącaj, bo więcej do was nie przyjadę.
Jakoś dziwnie czuli się z Babcią Zosią, która albo wydawała jakieś rozkazy, albo rozwiązywała krzyżówki, albo oglądała seriale. W końcu któregoś dnia, kiedy Babcia wyszła do kościoła zebrali się w pokoju Kuby i zaczęli układać plan wojny z Babcią.
- Nie będę już jej słuchał - postanowił Kuba.
-Ani ja! - poparła brata Magda.
- I koniec z jedzeniem tych świństw - wyszeptała Małgosia.
- I każdy będzie wreszcie robił to, co chce - dodał Kuba.
- I żadnego odkurzania i sprzątania - ucieszył się Jasiek.
- I powiemy, że też mamy swoje ulubione filmy!
- I że damy sobie radę bez niej!
-I tak damy jej w kość, że wyjedzie!
Omówione, postanowione, zaklepane. Jak wojna to wojna. Na całego!
Babcia wróciła z kościoła późno. Tata kończył jakieś zlecenie w swoim pokoju a oni rozsiedli się na kanapie przed telewizorem tak, żeby Babcia się już nie zmieściła. Nawet fotel był zajęty przez Kubę. Babcia popatrzyła na nich uważnie, a później bez słowa poszła do pokoju Dominika. Nagle w mieszkaniu zrobiło się cicho i nawet telewizyjne reklamy nie potrafiły tej ciszy w ich sercach zagłuszyć. A później usłyszeli cichy płacz babci i wtedy zrobiło im się tak głupio jak nigdy w życiu.
- Pogadajmy z nią - zaproponowała Magda
Trochę im się nogi trzęsły, gdy wstawali z kanapy. Ale poszli dzielnie jeden za drugim.
- Czemu Babciu płaczesz? - zapytał Kuba.
- Bo ja nie umiem być dobrą babcią - chlipała babcia.
- Ale to nieprawda, co mówiliśmy o tobie - ratowała sytuację Magda myśląc, że Babcia podsłuchała ich rozmowę.
- To nie wy - babcia wytarła oczy - to ksiądz Zbyszek mi dziś opowiedział o Babci Krysi, jak ją kochacie, jak razem chodzicie do kościoła, gdy przyjeżdża, że śpiewa z wami piosenki, robi wianki z kwiatów i opowiada bajki. Mnie nic nie wychodzi. Nawet ta pomoc teraz wam i waszemu Tacie. Jestem do niczego !
- Ależ babciu, to nie tak ! - pisnęła Małgosia- my cię kochamy tylko …
- No właśnie, tylko… - babcia znów sięgnęła po chusteczkę do nosa.
- Tylko …- zaczął Kuba nieśmiało - tylko nieraz mamy cię po prostu dość!
I wtedy babcia Zosia zaczęła się śmiać. A śmiała się tak głośno i zaraźliwie, że i oni nie mogli wytrzymać i jeden po drugim dołączali do babcinego śmiechu. I Babcia od razu wydała się im o wiele sympatyczniejsza. Zupełnie nie ta sama Babcia Zosia, którą znali. -Jeśli dacie mi jeszcze jedną szansę to spróbuję się zmienić - obiecała Babcia, a oni otoczyli ją kołem i wykrzykiwali na zmianę: - Damy, damy! Przecież cię kochamy.
Hałas i śmiech wywabił z pokoju Tatę. Stanął na progu otwierając szeroko oczy ze zdziwienia. A później odetchnął głęboko z ulgą, jakby mu kamień spadł z serca i szepnął sam do siebie:
- Z tą moją mamą, to nigdy nic nie wiadomo…