Są szanse na rozszerzenie grupy świadków
Nasz Dziennik, 2011-02-09
Z
mec. Piotrem Pszczółkowskim, pełnomocnikiem Jarosława
Kaczyńskiego w śledztwie smoleńskim, rozmawia Zenon
Baranowski
Przesłuchanie
w Moskwie pierwszego świadka, Pawła Plusnina, z udziałem polskich
prokuratorów trwało cały dzień, a prokuratorzy nie wyczerpali
katalogu pytań...
-
Pocieszająca jest informacja, którą słyszeliśmy ze strony płk.
Karola Kopczyka, że Rosjanie dali im możliwość zadawania pytań.
Rozumiem, że jeśli zadawali pytania, to uzyskiwali też na nie
odpowiedzi, ponieważ to jest jeszcze ważniejsze niż zadawanie
pytań. Ale rzeczywiście, czas przesłuchania i publiczne
potwierdzenie przez prokuratora referenta, że udział polskich
śledczych nie sprowadzał się tylko do przysłuchiwania się
czynnościom prowadzonym przez rosyjskiego prokuratora, daje powody,
żeby niecierpliwie oczekiwać na te protokoły. Miejmy nadzieję, że
jak najszybciej trafią do Polski.
Są
szanse na rozszerzenie grupy świadków, w których przesłuchaniu
uczestniczyliby polscy prokuratorzy. Domyśla się Pan, kto
konkretnie to może być?
-
Sam jestem autorem kilku wniosków, które prokuratura dopuściła, o
przesłuchanie poszczególnych osób w ramach pomocy prawnej. Ale
tutaj muszę zasłonić się tajemnicą śledztwa i nazwisk nie
podam.
Jaka
to może być kategoria osób?
-
Wszyscy związani z lotniskiem w Smoleńsku w dniu 10 kwietnia,
związani z "Logiką". Wszyscy ci, którzy uczestniczyli w
tym zdarzeniu po stronie rosyjskiej.
Prokurator
generalny Andrzej Seremet powiedział, że Rosjanie nie dopuszczą
polskich prokuratorów do planowanych badań wraku tupolewa...
-
Temat wraku jest bardzo drażliwy. W moim przekonaniu, udokumentowany
przez polskie media sposób postępowania Rosjan z tym wrakiem musi
budzić sprzeciw. Oczywiście był on niewłaściwy. Nie ma też, w
moim przekonaniu, żadnych powodów do dalszego przetrzymywania tego
wraku przez Rosjan. Tak jak nie było żadnych przeciwwskazań, żeby
na tym wraku wykonywali wcześniej badania niezależnie od komisji
MAK. Im dłużej ten wrak pozostaje poza zasięgiem polskich
biegłych, polskich śledczych, tym dla tej sprawy jest wiele gorzej.
Być może już teraz jest wiele okoliczności, których ustalenie po
zdarzeniu było możliwe, ale obecnie będzie albo utrudnione, albo
wręcz niemożliwe. Z każdym tygodniem, z każdym miesiącem liczba
takich okoliczności po prostu rośnie.
Dlatego
niewątpliwie udział polskich śledczych na tym etapie byłby
zasadny, zwłaszcza że transport wraku do Polski narazi go na dalsze
uszkodzenia...
-
Z drugiej strony musimy sobie zadać pytanie - jaki jest merytoryczny
pożytek z tego wyjazdu polskich archeologów. Pojechali pełni
przekonania, że coś do tej sprawy wniosą. Ale działając na obcym
terenie, pod obce dyktando, praktycznie przyjechali prawie z niczym.
Jeżeli były jakieś rzeczy, które nadawały się do dalszej
pogłębionej analizy, to po stronie rosyjskiej było wyraźne - nie.
Obecnie panuje cisza w zakresie dalszej tej współpracy. Także
należy zakładać, że nie będzie ona w sposób satysfakcjonujący
dla interesów Polski kontynuowana. Na pierwszy rzut oka pańska
uwaga jest słuszna, że lepiej byłoby wysłać polskich biegłych,
żeby dokonali oględzin tupolewa na miejscu. Ale patrząc przez
pryzmat doświadczeń polskich archeologów, należy powiedzieć, że
dopóki ten dowód rzeczowy nie będzie w pełnym naszym władaniu,
to chyba niewielki będzie pożytek z tych naszych badań.
Dziękuję
za rozmowę.