Fundamentalny błąd, czyli konwencja chicagowska
Nasz Dziennik, 2011-01-20
1
3
stycznia premier Donald Tusk o niezgodnej ze statutem lotu rządowego
Tu-154M podstawie prawnej śledztwa smoleńskiego: "Konwencja
chicagowska jest najlepszym rozwiązaniem prawnym, jakie mogła
przyjąć Polska".
Tego samego dnia minister spraw
zagranicznych Radosław Sikorski: "Ostatnie dni pokazały, że
polski rząd miał rację, opierając się w śledztwie na konwencji
chicagowskiej, która daje Polsce możliwość odwołania się od
raportu MAK".
Dzień
później Sikorski: "Trzymamy się konwencji, która jest dla
nas skuteczna i broni naszego interesu prawnego. Do katastrof
lotniczych dochodzi cały czas, więc naturalną procedurą jest, że
dochodzenie co do przyczyn katastrofy prowadzi prokuratura kraju, w
którym stała się katastrofa. Polska jest sygnatariuszem konwencji
chicagowskiej od 1958 roku. Konwencja po prostu obowiązuje, to jest
po prostu przyjęte".
To
Kancelaria Prezydenta odpowiada za lot
Minister
obrony narodowej Bogdan Klich 2 sierpnia ubiegłego roku o
odpowiedzialności za organizację lotu: "Minister obrony
narodowej wraz z urzędem jest poza procesem decyzyjnym. Decyzję ws.
lotu podejmowała Kancelaria Prezydenta".
20 grudnia 2010
roku minister obrony narodowej Bogdan Klich na temat tego, do kogo
należała decyzja o tym, że generałowie będę lecieć 10 kwietnia
z prezydentem: "Ministerstwo Obrony Narodowej nie miało żadnego
wpływu na to, kto zostanie umieszczony na pokładzie tego samolotu.
To Kancelaria Prezydenta umieściła te wszystkie osoby na pokładzie
jednego samolotu, chociaż mogła je podzielić pomiędzy dwa
samoloty".
Główna
przyczyna katastrofy, czyli błąd pilotów
10
kwietnia ubiegłego roku, tuż po katastrofie, szczątki samolotu
jeszcze płoną, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski: "To
był błąd pilota".
2 maja Radosław Sikorski: "Moim
zdaniem była to kombinacja nadzwyczaj złej pogody, dość
prymitywnego lotniska oraz błędu pilota. Jestem przekonany, że
wspólna polsko-rosyjska komisja dotrze do prawdy". Ponadto,
odnośnie do wątku zamachu: "Zawsze pojawiają się teorie
spiskowe, jednak tym razem nie są one poważne. Nie ma na to
najmniejszego dowodu".
16 grudnia poseł PO Stefan
Niesiołowski na pytanie, czy 10 kwietnia piloci mogli być źle
naprowadzani przez kontrolerów lotu: "To piloci byli
samobójcami, kamikadze to byli".
1 stycznia 2011 r.
prezydent Bronisław Komorowski o głównej przyczynie katastrofy: "W
katastrofie smoleńskiej najważniejsze było to, że podjęto próbę
lądowania w warunkach klimatycznych braku widoczności, w których
absolutnie ta próba lądowania nie powinna mieć miejsca. Wszystkie
inne kwestie są to sprawy dodatkowe. One mogły utrudnić sytuację.
Ale to jest podstawowy powód i radziłbym nie szukać jakichś
ekstranadzwyczajnych wytłumaczeń, bo niestety - w moim przekonaniu
- sprawa jest w sposób arcybolesny prosta".
Sławomir
Nowak, minister w Kancelarii Prezydenta, w styczniu o głównej,
"finalnej" przyczynie katastrofy smoleńskiej: "Nie ma
sensu dyskutować z oczywistym faktem, że nie powinno być próby
lądowania w tamtych warunkach pogodowych. Przecież ostateczną
przyczyną tej katastrofy była próba lądowania, a wcześniej start
samolotu. Gdyby tego nie było, to nie byłoby katastrofy. To jest
przecież oczywiste".
Naciski
i presja
Były
premier Leszek Miller o roli generała Andrzeja Błasika podczas lotu
rządowego Tu-154M: "Generał Błasik nie był zwykłym
pasażerem, ale faktycznym dowódcą Tu-154. Przejął dowodzenie i
zadokumentował to przy trapie samolotu na lotnisku w Warszawie,
składając meldunek prezydentowi Kaczyńskiemu o gotowości załogi
do wykonania zadania. W ten bezprecedensowy sposób pozbawił
kompetencji dowódcę maszyny i w decydującej fazie lotu zasiadł w
kokpicie".
Janusz Palikot, były czołowy poseł Platformy
Obywatelskiej, 5 lipca 2010 roku o głównym "winowajcy"
katastrofy smoleńskiej: "Hipoteza współwiny Lecha
Kaczyńskiego jest teraz najbardziej prawdopodobną z wersji
wydarzeń. Inne hipotezy nie mają podstaw bytu. Teraz trzeba
dowiedzieć się, czy Lech Kaczyński nie był na pokładzie pijany i
dlaczego spóźnił się na lot 25 minut".
Stefan
Niesiołowski 29 lipca o odpowiedzialności za katastrofę: "Wiele
wskazuje na to, że za smoleńską katastrofę przede wszystkim
odpowiedzialny jest Lech Kaczyński, bo ten wyjazd był
niepotrzebny".
"Współpraca"
z Rosją
Minister
spraw zagranicznych Radosław Sikorski 18 kwietnia o współpracy z
Rosją w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy smoleńskiej: "Rosyjska
reakcja była więcej niż prawidłowa. Władze rosyjskie są
całkowicie otwarte i myślę, że będziemy mieli szybko wstępne
rezultaty śledztwa".
Donald Tusk o śledztwie smoleńskim
w maju 2010 r., po publikacji listu dysydentów rosyjskich: "Śledztwo
w sprawie katastrofy smoleńskiej jest śledztwem najbardziej
otwartym i z największym dostępem opinii publicznej do
informacji".
"Rzetelny"
raport MAK
Minister
spraw zagranicznych Radosław Sikorski 13 stycznia o raporcie MAK:
"Uważamy, że raport jest rzetelny w tym, co mówi, ale nie
mówi wszystkiego". Jednocześnie powiedział on, że: "Jeśli
nie uda się ustalić z Rosjanami wspólnego tekstu raportu, Polska
ma możliwość odwołania się do Organizacji Międzynarodowego
Lotnictwa Cywilnego (ICAO)".
Poseł Platformy Obywatelskiej
Małgorzata Kidawa-Błońska o raporcie MAK: "Ten raport
potwierdził te wszystkie przypuszczenia, o których mówiliśmy. Nie
było w nim ani jednej rzeczy, o której by tutaj, nawet na
korytarzach sejmowych, nie mówiono". Z kolei inny poseł PO
Andrzej Halicki uważa raport MAK za "ważne źródło wiedzy
dla polskich prokuratorów", "raport wiarygodny od strony
faktograficznej".
Końcowy raport MAK jest "zwieńczeniem"
kampanii dezinformacyjnej na temat przyczyn i okoliczności
katastrofy rządowego Tu-154M w Smoleńsku. Tezy w nim zawarte przez
9 miesięcy przewijały się na paskach informacyjnych stacji
telewizyjnych i na czołówkach gazet, a ponadto były powielane
przez urzędników wysokiego szczebla. Dopiero upokorzenie, jakiego
doznało polskie państwo w wyniku nasilenia kłamstw i propagandy,
zmusiło komisję ministra Jerzego Millera do ratowania resztek
honoru, co i tak będzie trudne. Opozycja szykuje kolejne wnioski o
dymisje. Wszystkie wypowiedzi sugerujące lub mówiące wprost o
winie pilotów były od początku oszczerstwem - dziś już nikt o
zdrowych zmysłach nie może być wyrazicielem tego typu tez ani ich
obrońcą. Czy wobec tego usłyszymy z ust osób, które bez cienia
jakichkolwiek wątpliwości ferowały wyroki na pilotów, słowo
"przepraszam"? Czy pomimo ich wpływu na rozpowszechnianie
kalumnii z uporem będą trwać na swych stanowiskach?
oprac. Paulina Jarosińska