Poszlakowy, ale dowód
Nasz Dziennik, 2011-01-29
Z
mec. Rafałem Rogalskim reprezentującym część rodzin ofiar
katastrofy smoleńskiej rozmawia Anna Ambroziak
Od
ponad 9 miesięcy prokuratura nie jest w stanie wykluczyć hipotezy
zamachu na rządowy samolot. Czy to trochę nie za długo?
-
Taka wersja jest badana przez polskich śledczych zgodnie z wszelkimi
zasadami prowadzenia śledztwa. Nie wyobrażam sobie, by taka wersja
nie powstała - doszło przecież do katastrofy, w której zginął
prezydent Rzeczypospolitej Polskiej oraz osoby zajmujące najwyższe
stanowiska publiczne państwa polskiego. Gdyby doszło do katastrofy
samolotu z prezydentem USA, to najważniejszą wersją byłaby
właśnie wersja zamachu. Stąd dziwi mnie, dlaczego ta właśnie
wersja budzi zdziwienie. Jest zbierany materiał dowodowy w ramach
weryfikacji tej wersji, przy czym na teraz nie została ona
udowodniona ani też wykluczona. W procesie dowodzenia należy
rozróżnić podział dowodów na bezpośrednie i pośrednie, czyli
poszlaki. W tym momencie brak jest dowodów bezpośrednich, a więc
takich, które wprost potwierdzają fakt A, czyli zamach. Jednakże
należy zauważyć, że zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego
dowód poszlakowy może być podstawą udowodnienia faktu A, byleby
doszło do zebrania zespołu poszlak, które tworzą określoną
wersję zdarzenia, a ta wersja wyklucza jakąkolwiek inną. Innymi
słowy, z faktu B wnioskujemy o fakcie A. Bardzo wiele procesów
karnych opiera się wyłącznie na dowodzie poszlakowym i dochodzi do
skazania oskarżonego, a więc uznania jego winy. Na ten moment w
ramach wersji o zamachu możemy mówić jedynie o pewnych poszlakach.
Jednakowoż mamy do czynienia z zadziwiającym podobieństwem losu
polskiego tupolewa z katastrofą z 19 października 1986 r. Tu-134 na
terenie RPA, kiedy zginął m.in. prezydent Mozambiku Samora
Machel.
Jednak
w przypadku katastrofy z 10 kwietnia poszlak trochę by się
uzbierało - błędne naprowadzanie pilotów, zaskakująca zmiana
zeznań kontrolerów, niszczenie wraku samolotu, przejęcie czarnych
skrzynek, opóźnianie przez stronę rosyjską dostarczenia nam
materiałów kluczowych lub w ogóle ich nieprzesłanie stronie
polskiej...
-
To prawda, że nie mamy bardzo wielu dowodów, które pozwoliłyby na
zweryfikowanie wersji zamachu, jak choćby wraku samolotu, który był
niszczony w obecności kamer. Eksperci ani prokuratorzy nie mieli
jakiegokolwiek dostępu do wraku Tu-154. Jednak bezpośrednich
dowodów na to, że był to zamach, w tym momencie nie ma i nie
możemy tego kategorycznie stwierdzić. W trakcie prowadzenia
śledztwa prokurator tworzy wersje śledcze, zwłaszcza w
skomplikowanych sprawach, a taką niewątpliwie jest śledztwo
smoleńskie. Wersje tworzy się m.in. w oparciu o regułę siedmiu
złotych pytań i pięciu pytań wykrywczych. Przykładowo: Dlaczego?
- pytanie to odnosi się zarówno do motywu działania sprawcy, jak i
roli ofiary w określonym przestępstwie. Jakimi środkami? - jakimi
narzędziami oraz przy czyjej pomocy dokonano określonego czynu.
Kto? - kto jest sprawcą, a kto ofiarą zdarzenia. Jeśli postawimy
te pytania i stworzymy teoretyczne odpowiedzi, to stwierdzimy, że
motywacja, środki były, ale to są teoretyczne przesłanki.
Konieczny jest materiał dowodowy. Ale na ten moment nie mogę
kategorycznie stwierdzić, że mieliśmy do czynienia z zamachem.
Mogę tylko powiedzieć, że taka wersja jest badana przez polskich
śledczych. Pewne poszlaki są, ale nie są to dowody bezpośrednie.
Trudno mi stwierdzić, żebyśmy mieli do czynienia z zespołem
poszlak. Zastanawiające jest jednak, że np. brakowało korygowania
błędów w ścieżce zejścia samolotu, co więcej, wieża wręcz
utwierdzała polskich pilotów, że są na właściwych ścieżkach
zejścia, że komenda "horyzont", notabene dwuznaczna,
padła zdecydowanie za późno; że nie wydano zakazu lądowania na
lotnisku Siewiernyj, a tzw. logika w Moskwie nakazała dopuszczenie
polskiego tupolewa do podejścia do lądowania, mimo pełnej wiedzy o
tragicznych warunkach atmosferycznych. Nie przekazano również
zapisów z radarów, karty podejścia były wadliwe, tj. z błędnymi
parametrami naprowadzającymi na oś pasa startów i lądowań.
Najprawdopodobniej odległość między bliższą a dalszą
radiolatarnią nie odpowiadała podanym przez Rosjan parametrom.
Dla
ścisłości, a także by zachować tajemnicę śledztwa i dla jego
dobra, abstrahuję od podania konkretnej liczby poszlak, a wymienione
są jedynie przykładami.
To
nie są wystarczające poszlaki?
-
Teraz mamy do czynienia z poszlakami, ale nie składają się one na
dowód poszlakowy, tj. zespół poszlak, który tworzy jedną wersję
zdarzenia, a ta wyklucza jakąkolwiek inną. A więc nie możemy w
sposób kategoryczny wnioskować z faktu B o fakcie A. Wielu
poszlakom od strony podmiotowej niekoniecznie możemy na teraz
przypisać umyślność. Musimy brać pod uwagę także nieumyślność
zachowania, a więc lekkomyślność lub niedbalstwo. Przykładowo,
brak wydania zakazu lądowania teoretycznie mógł być nieumyślny.
Dlatego też jest to przedmiotem śledztwa polskiej prokuratury, a na
wyniki musimy poczekać. Konieczne staje się wzięcie pod uwagę
całokształtu ostatecznie zgromadzonego materiału dowodowego w
sprawie i jego rzetelna ocena. Nie da się ocenić w sposób właściwy
oderwanych od siebie dowodów, gdyż wnioski mogą być wadliwe.
Czy
błędne naprowadzanie przez wieżę można traktować w kategoriach
zamachu?
-
Działanie kontrolerów lotów jest badane. Jest rozpatrywane, czy
popełnili oni tylko błąd, a więc było działanie lub zaniechanie
nieumyślne, czyli po prostu mieliśmy do czynienia z lekkomyślnością
lub niedbalstwem, czy też było to działanie celowe, a więc
umyślne. Nie budzi jednak wątpliwości, że kontrolerzy obiektywnie
naprowadzali samolot w taki sposób, że doszło do katastrofy.
Upewniali polskich pilotów, że są na właściwej ścieżce, nie
korygowali odchyleń. Komendy "horyzont" zostały wydane za
późno. W mojej ocenie, bardzo poważne wątpliwości budzi stan
zdrowotny kontrolerów w chwili przyjmowania polskiego samolotu, w
szczególności, czy nie byli pod wpływem alkoholu. W tej materii
wiele kwestii jest niezrozumiałych, i dlatego zachowania kontrolerów
są przedmiotem zainteresowania polskich prokuratorów. Co więcej,
kluczowym punktem obecności polskich prokuratorów w Moskwie będzie
właśnie przesłuchanie kontrolerów.
Dziękuję
za rozmowę.