6 Â
WIAT
N
AUKI
Listopad 1997
Proces o promienie X. Zajmujàcà ze
stanowiska naukowego skarg´ wniesio-
no do sàdu okr´gowego w Chicago. Jan
Mallet, m∏ody murzyn, bokser z zawo-
du, zaskar˝y∏ d-ra O. L. Schmidta o
10 000 dolarów odszkodowania, albo-
wiem ten˝e, badajàc go przy pomocy
promieni Roentgena, uszkodzi∏ go do te-
go stopnia, ˝e prawdopodobnie do koƒ-
ca ˝ycia nie b´dzie zdolny do pracy. Mal-
letowi przed dwoma laty podczas bójki
wpakowano kul´, której lekarze nie mo-
gli z cia∏a wydobyç, ale która po zagoje-
niu si´ rany nie przeszkadza∏a bynaj-
mniej murzynowi. Namówiony przez
przyjaciela, Mallet we wrzeÊniu roku
zesz∏ego uda∏ si´ do d-ra Schmidta z ˝à-
daniem, by przy pomocy promieni
Roentgena zbada∏, gdzie kula utkwi∏a.
Schmidt trzyma∏ pacyenta przez pó∏ go-
dziny pod dzia∏aniem aparatu, pomimo,
˝e Mallet skar˝y∏ si´ na wielki ból. W trzy
tygodnie póêniej, w miejscu, gdzie pro-
mienie oddzia∏ywa∏y na cia∏o, powsta∏a
otwarta, zapalna, wydzielajàca rop´ rana,
która wkoƒcu mia∏a dwa cale Êrednicy.
Mallet by∏ do 17 stycznia w szpitalu, a ra-
na si´ nie zagoi∏a, obecnie tedy wyst´-
puje przeciw d-rowi Schmidtowi z ˝à-
daniem odszkodowania.
Plamy na S∏oƒcu wcià˝ sà przedmio-
tem zaciekawienia i sumiennej obser-
wacyi, dokonywanej przez astronomów.
Plamy te nietylko nie znikajà, ale prze-
ciwnie, pojawiajà si´ w coraz wi´kszych
rozmiarach. Co do pochodzenia ich roz-
maite panujà przypuszczenia. Plama,
jakà zauwa˝ono w tym roku, przewy-
˝sza rozmiarami wszystkie dotych-
czasowe. Ârednica jej w najszerszem
miejscu wynosi 82 000 kilometrów.
Przyjrzyjmy si´ tu za∏àczonemu rysun-
kowi, przedstawiajàcemu owà plam´.
Gdyby Êrodek tej plamy by∏ przepaÊcià,
otworem krateru lub czemÊ podobnem,
to w tej przepaÊci zmieÊci∏oby si´ swo-
bodnie 36 kul jedna obok drugiej, tak
wielkich, jak nasza ziemia. To nam da-
je poj´cie przybli˝one o wielkoÊci plam
s∏onecznych. Z kszta∏tów tej plamy wi-
daç, ˝e jest ona wynikiem dzia∏ania ja-
kichÊ si∏ wybuchowych. Jak pot´˝ne sà
te si∏y, domyÊlaç si´ mo˝na, bodajby
z rozmiarów samej plamy.
Marek Twain, g∏oÊny humorysta
amerykaƒski bawiàc chwilowo w Wied-
niu, by∏ obecnym na owem posiedzeniu
parlamentu, które trwa∏o dzieƒ i noc. Je-
den z polityków zapyta∏ humoryst´, czy
widzia∏ ju˝ coÊ podobnego w swojem
˝yciu. Marek Twain po chwili namys∏u
odpar∏: „Widzia∏em raz w Ameryce, jak
si´ utworzy∏o wielkie zbiegowisko lu-
du, bo jakiÊ pan, przez pomy∏k´, odje-
cha∏ na koniu innego pana. Awantura
zacz´∏a si´ ju˝, zanim zdo∏ano go schwy-
taç, nast´pnie wszak˝e nastàpi∏a dysku-
sya, co z nim zrobiç, którà przerwano
tem, i˝ najpierw go powieszono. Poczem
utworzy∏ si´ sàd, który nad zw∏okami
obradowa∏, wyda∏ wyrok i poleci∏ kar´
wykonaç. Podczas tej sceny panowa∏o
równie˝ wielkie o˝ywienie. Wieczór
w parlamencie podobny by∏ do niej, ale
co si´ tycze ha∏asu i jednoczesnego mó-
wienia, przyznaç nale˝y pierwszeƒstwo
austryackiej radzie paƒstwa.”
Metryka na grzbiecie. Pewien fran-
cuz, oddajàcy si´ badaniom nad tatuowa-
niem skóry, proponuje u˝ywanie pow∏o-
ki naszego cia∏a na rozmaitego rodzaju
druki. Powiada on, ˝e ka˝dy cz∏owiek
cz´sto w ˝yciu potrzebuje metryki, Êwia-
dectw i rozmaitego rodzaju papierów,
które nosiç przy sobie jest rzeczà nader
niewygodnà, tem wi´cej, ˝e papier ulega
zniszczeniu. Zaleca wi´c, aby Êwiade-
ctwa te za pomocà elektrycznoÊci tatu-
owaç na skórze. Bardzo ∏adnie!... Ale
gdzie zamieszczaç dokumenty, gdy na
grzbiecie miejsca zabraknie?
WielkoÊç miast. Londyn zajmuje
pierwsze miejsce mi´dzy stolicami cy-
wilizowanego Êwiata co do wielkoÊci
powierzchni, liczby ludnoÊci i budyn-
ków; drugie zajmuje Nowy Jork, gdy
zostanie po∏àczony z Brooklyn’em, oraz
innemi przedmieÊciami, co nastàpi
w poczàtkach roku 1898-go. Wed∏ug
zebranych danych statystycznych, cy-
fry odpowiednie tak si´ przedstawiajà:
Londyn obejmuje 8042 hktr. przestrze-
ni, Wielki Nowy Jork (po przy∏àczeniu
Brooklyn’u i przedmieÊç) 1932 hktr.,
Pary˝ 966, Berlin 550 h.; ludnoÊç Lon-
dynu wynosi 4 433 018, Wielkiego No-
wego Jorku 3 294 865, Pary˝a 2 511 955,
Berlina – bez przedmieÊç, które ma-
jà 434 588 mieszkaƒców – 1 715 000. Li-
czba budynków wreszcie wynosi w Lon-
dynie 600 000.W Wielkim Nowym Jor-
ku 167 000, z tych 130 000 domów mie-
szkalnych, w Pary˝u 100 000, w Berli-
nie zaÊ 23 307.
ElektrycznoÊç coraz szersze znajduje
zastosowanie. Niedawno temu w wiel-
kim szpitalu w Indyanopolis (Ameryka
pó∏nocna) urzàdzono pralni´, w której
czynnoÊci si∏y spe∏nia elektrycznoÊç. Ma-
szyny do prania sà tam poruszane prà-
dem z dynamo-maszyn, które równie˝
dostarczajà zak∏adowi temu oÊwietlenia.
Szczególniejszà uwag´ zwraca w pralni
tej oddzia∏ prasowaczek; i tu elektrycz-
noÊç panuje wszechw∏adnie, ˝elazka bo-
wiem przez nià sà ogrzewane. Ka˝de ˝e-
lazko za pomocà drutu po∏àczone jest
z akumulatorem elektrycznym. ˚elazka
do prasowania elektryczne majà t´ wy˝-
szoÊç nad zwyczajnemi, ˝e ogrzane sà
równo, a wi´c nie przepalajà bielizny,
oraz nie wydajà czadu, zabójczego dla
prasowaczek, u˝ywajàcych ˝elazek
ogrzewanych w´glem.
Wa˝ny wynalazek dla komunikacyi
kolei zosta∏ dokonany przez pp Broni-
s∏awa Sabata i dr. Jana Drahomireckie-
go z Galicyi. Jest to aparat, dzia∏ajàcy za
pomocà si∏y elektrycznej, a zapobiegajà-
cy spotkaniu si´ pociàgów. W sferach
kolejowych wynalazek ten wywo∏a∏
wielkie zainteresowanie. Próby, wyko-
nane na ˝àdanie ministeryum kolejowe-
go w Wiedniu, da∏y podobno Êwietne
rezultaty. Mo˝e te˝ istotnie rodakom
naszym uda si´ zmniejszyç liczb´ kata-
strof, zdarzajàcych si´ na drogach ˝ela-
znych skutkiem uderzania si´ pociàgów.
STO LAT TEMU
Elektryczne ˝elazko do prasowania.
Wielka plama na s∏oƒcu z r. 1897.