Â
WIAT
N
AUKI
Paêdziernik 1998 7
Miny podwodne. Dzieƒ i noc pracu-
jà w New-Yorku nad zabezpieczeniem
portu przez miny podwodne. O pracy
tej mia∏ w tem mieÊcie konferency´ pu-
blicznà pu∏kownik Robert. Dowiedzia-
no si´ z tej prelekcyi, ˝e mina podwod-
na mierzy od pi´ciu do szeÊciu stóp
w przeci´tnej linii. Na miejsce przezna-
czone k∏adà jà z malutkiego remorkera
parowego. Trzy istniejà sposoby wywo-
∏ania wybuchu takiej miny: przez ze-
tkni´cie si´ okr´tu z minà, kontakt,
przez wol´ operatora i przez obserwa-
cy´ ze stacyi inspekcyjnej. Miny tak
zwane kontroli albo sà umocowane do
dna, lub utrzymywane w g∏´bokoÊci
czterech stóp pod wodà i zawierajà
oprócz materya∏u wybuchowego apa-
rat elektryczny, majàcy na celu wywo-
∏anie eksplozyi. Operator nie widzi
przedmiotu, który ma zniszczyç; siedzi
on spokojnie, palàc papierosa przed sto-
∏em, zbudowanym na podobieƒstwo
fortepianu o klawiszach. Oficer stojàcy
na stra˝y u lunety, ma pod r´kà telefon,
i zaledwie pojawi si´ statek, majàcy byç
wysadzony w powietrze, w miejscu
gdzie mina jest za∏o˝ona, dzwoni do
operatora, który, nie wyjmujàc z ust pa-
pierosa, uderza w klawisz fatalny i wte-
dy setki ludzi i miliony pieni´dzy idà
w powietrze. Ani min o zwyk∏ym kon-
takcie, ani min tak zw. kontroli nie u˝y-
wa si´ ju˝ obecnie, bo sà one jednako-
wo niebezpieczne tak dla w∏asnych, jak
i dla neutralnych lub nieprzyjacielskich
statków.
P∏ywanie s∏oni. S∏oƒ posiada zdol-
noÊç p∏ywania, przy przedostawaniu
si´ wszak˝e przez rzeki woli on prze-
chodziç je po dnie, jak to niedawno
sprawdzi∏ p. W. Lutherland i opisa∏
w „Scottish Geographical Magazine.”
Aby przy w´drówce takiej umo˝ebniç
sobie oddychanie, zwierz´ trzyma trà-
b´ wysuni´tà pionowo z wody w gór´.
Dopiero, gdy ∏o˝ysko rzeki zbyt si´ ob-
ni˝a, s∏oƒ zaczyna p∏ywaç. Przez czas
tej przeprawy przewodnik s∏onia p∏y-
nie równie˝, kierujàc si´ tràbà, która mu
wskazuje miejsce, gdzie zwierz´ si´
znajduje. Gdy zaÊ g∏´bia si´ koƒczy,
a s∏oƒ znowu stàpaç zaczyna, przewod-
nik utrzymuje si´ na wodzie ponad je-
go szyjà, tak ˝e s∏oƒ jakby po drodze
zabiera go na swe barki. Niektóre s∏onie
ch´tnie do wody wkraczajà, inne
wszak˝e ochoty do tego nie majà i mo˝-
na je zmusiç jednym tylko sposobem,
a mianowicie, ogniem. Przed ogniem
s∏oƒ uchodzi i szuka schronienia w wo-
dzie. Przewodnicy oczekujà w takim
razie nocy, a kilku ludzi uzbrojonych
w pochodnie zapalone, otacza s∏onia,
a zbli˝ajàc si´ do niego, rych∏o znagla-
jà go do przekroczenia rzeki, zw∏asz-
cza jeÊli na drugim brzegu sà ju˝ inne
s∏onie, które go przyjmujà i uspokaja-
jà, skoro z wody si´ wynurzy.
Kopalnia whisky. W Ameryce w sta-
nie Missouri, p∏ynie rzeka tej samej na-
zwy, przy której le˝y miasto Parksvil-
le. Mieszkaƒcy tego miasta Êmieli si´ ju˝
od dawna z cichej waryacyi kilku przed-
si´biorców, którzy za wygórowanà ce-
n´ zakupili nieurodzajne obszary ziemi
w blizkoÊci Parksville i zaj´li si´ niezwy-
k∏à pracà: tu i owdzie zapuszczali w zie-
mi´ olbrzymie Êwidry. Czy szaleƒcy
szukali nafty w piasku? Nie – szukali
whisky. W roku 1848 zatonà∏ na Mis-
souri olbrzymi parowiec „Arabia”, za-
wierajàcy pe∏en ∏adunek whisky – prze-
sz∏o 30,000 litrów. Robiono naturalnie
wysi∏ki w celu wydobycia, lecz darem-
ne. Zdarzenie zrzàdzi∏o, ˝e Missouri
w ciàgu tego czasu zmieni∏a ∏o˝ysko,
które znajduje si´ teraz wi´cej na za-
chód, tak, ˝e miejsce, nad którem zato-
n´∏a „Arabia”, teraz, po up∏ywie 50 lat,
le˝y nad poziomem Missouri i w znacz-
nej od tej rzeki odleg∏oÊci. Skarb whi-
sky dawno zapomniany zosta∏ przez
ogó∏; przypomnieli sobie jednak o nim
trzej aferzyÊci, którzy w roku zesz∏ym
zakupili pola piaskowe pod Parksville.
Rzecz prosta, ˝e niezwyk∏a ich praca
zwróci∏a powszechnà uwag´. Szukali
oni w∏aÊnie zatopionego parowca i na-
trafili nareszcie na niego. Planem ich jest
odkopanie parowca oraz wy∏adowanie
∏adunku, który obecnie przedstawia
ogromnà wartoÊç. Starka 50-letnia, prze-
chowywana w ten sposób, mo˝e przed-
stawiaç wartoÊç do 1,000 rubli (?) za bu-
telk´. B´dzie to odpowiedni napój dla...
amerykaƒskich miliarderów.
STO LAT TEMU
R E K L A M A