Nicolo Paganini
(1782-1840)
W muzycznym świecie Nicolo Paganini był symbo-
lem skandalu. Nigdy jeszcze żadnemu muzykowi
nie zdarzyło się zrobić takiej furory, a jego zadziwiającą
wirtuozerię uznawano za dowód paktu z diabłem. Jeden
z poważnych wiedeńskich krytyków pisał, że sam wi-
dział podczas koncertu, jak diabeł wodził smyczkiem Pa-
ganiniego. Oświecona część muzycznego establishmentu
owych czasów, aczkolwiek zdawała sobie sprawę, że swą
olśniewającą technikę Paganini zawdzięczał niezwykłe-
mu talentowi, była w nie mniejszym stopniu zafascyno-
' wana grą włoskiego wirtuoza. Gra Paganiniego natchnę-
ła młodego Ferenca Liszta, który gorączkowo ćwiczył,
aby grą na fortepianie móc naśladować efekty Paganinie-
go. Cały arsenał środków technicznych używanych przez
dzisiejszych skrzypków powstał pod palcami Pagani-
niego.
Paganini sam pomagał w tworzeniu legendy wokół
siebie i swych występów. Otoczony atmosferą tajemni-
czości, potrafił znikać ze sceny na wiele lat, aby potem
pojawić się - jeszcze bardziej nawiedzony i doskonalszy
technicznie. UtrzymujÄ…c w tajemnicy swoje odkrycia tech-
niki, wykonywał kadencje swoich kompozycji wyłącznie
na koncertach, nigdy nie grając ich na próbach, w obec-
ności potencjalnych rywali. Często zdarzało się, że pod-
czas koncertu pękła jedna lub więcej strun; Paganini, nie
zrażony, kontynuował grę na jednej strunie.
Wygląd zewnętrzny tego muzyka był dodatkowym
czynnikiem szokującym publiczność. Mówiono, że niko-
mu nie udało się uchwycić jego podobizny na portrecie;
to co wiemy o jego twarzy i wyglądzie ogólnym rzeczy-
wiście świadczy o jego niezwykłości. Wyniszczony prze-
wlekłą chorobą, był tak chudy, że sprawiał wrażenie
bardzo wysokiego. Z trupio bladej twarzy wystawał wy-
datny orli nos, a długie czarne włosy były w nieładzie.
Podczas koncertu zakładał ciemne niebieskie okulary,
które chroniły jego delikatny wzrok przed jaskrawymi
światłami sceny. Ciemne, głęboko zapadnięte oczy wy-
glądały jak dziury wypalone w czaszce. Nosił podnisz-
czony czarny frak, który wisiał na jego ramionach. Grając
wykonywał dziwne ruchy, czasami wymachiwał smycz-
kiem w stronę publiczności. Energiczna, kanciasta po-
stać, wychudzona twarz, pogłoski o prowokującym za-
chowaniu, a przede wszystkim jego dziwaczna technika
gry, to wszystko upewniało publiczność w przekonaniu,
że Paganini jest kimś nie z tego świata.
Paganini urodził się w Genui 27 października 1782 roku.
Matka opowiadała, że przed urodzeniem dziecka odwie-
dził ją anioł, który obiecał spełnić każde jej życzenie.
Prosiła, aby syn został najsławniejszym skrzypkiem świata.
Gdy Nicola miał 6 lat, wydawało się, że umarł na odrę.
Owinięto go całunem i rozpoczęto uroczystości pogrze-
bowe. Na szczęście ktoś zauważył lekki ruch i w ten
sposób dziecko uniknęło pogrzebania za życia. Podobno
ojciec Paganiniego rozpoznał w nim rozwijającego się ge-
niusza i - aby go zmusić do ćwiczenia - zamykał go
w pokoju na kilkanaście godzin. Pomino surowego trak-
towania przez ojca, młody Nicolo robił zadziwiające po-
,stępy. W wieku lat 9 dał swój pierwszy publiczny kon-
cert, a gdy miał 20 lat, został mianowany wirtuozem na
dworze w Lukce.
Po uwolnieniu siÄ™ spod kontroli ojca, Paganini zanu-
rzył się w bezwstydną rozpustę: "Gdy w końcu zostałem
panem siebie, zacząłem całymi garściami czerpać przy-
jemności życia". Do swoich zdobyczy zaliczył również
Elizę Bonaparte, którą porzucił w beztroskiej pogoni za
nowymi kochankami. Choć brzydki i wulgarny, był przed-
miotem pożądania wielu kobiet. Paganini był namiętnym
graczem. Jego otoczenie stanowili pochlebcy, hazardziści
i utracjusze. W poszukiwaniu przyjemności przegrywał
olbrzymie sumy. Jego choroby w późniejszym wieku mają
prawdopodobnie zwiÄ…zek z rozpustnym i zdeprawowa-
nym trybem życia, jakie prowadził w młodości, ale nie
ma bezpośrednich dowodów na to, że zaraził się kiłą
(syfilisem). Sławę w Europie zyskał po triumfalnym kon-
cercie w Wiedniu w wieku lat 42. (Nieodpowiedzialny
tryb życia, jaki prowadził poprzednio, odstręczał go od
wczeÅ›niejszych koncertowych tourn‚es.) Podczas tourn‚e
w AnglŹŹ w 1831 roku wyspiarze nie pochwalali jego wy-
bryków, odnosili się do niego wrogo i chłodno. W gaze-
tach pojawiały się niepochlebne nagłówki i artykuły, nie-
mniej jednak jego gra zdumiewała zawodowych muzy-
ków.
Ostatnie lata życia Paganiniego były tragiczne. Cierpiał
na chorobę krtani i silne bóle brzucha. Miał poważne
kłopoty finansowe w związku z olbrzymimi długami
spowodowanymi krachem jego kasyna. Dentysta-szarla-
tan usunął mu wszystkie zęby z dolnej szczęki, co go
zmusiło do stosowania monotonnej półpłynnej diety
z dodatki‚m różnych medykamentów.
Ostatnie dni Paganini spędził w Nicei, gdzie zmarł
w roku 1840. Kościół tak dalece potępiał jego niemoralny
tryb życia, że nie zgodził się na pochowanie go w po-
święconej ziemi. Ojciec Caffarelli, który odwiedził go
niedługo przed śmiercią, podał, że Paganini odmówił
przyjęcia ostatnich sakramentów; ksiądz był bardzo zgor-
szony wiszącymi na ścianach mieszkania skrzypka spro-
śnymi obrazami, bezsprzecznie dowodzącymi, że ich wła-
ściciel był rozpustnikiem. W swoim sprawozdaniu ksiądz
wspomniał o obrazie przedstawiającym Ledę z łabę-
dziem. Kościół katolicki ogłosił Paganiniego ateistą, a jego
ciało rozpoczęło szereg pośmiertnych wędrówek, które
nie miały precedensu w historŹŹ muzyki. Zwłoki zostały
zabalsamowane, ubrane we frak, w którym Paganini kon-
certował, a następnie umieszczone w trumnie ze szkla-
nym okienkiem na wysokości twarzy. Handlarz używa-
nych rzeczy ofiarował księciu de Cessole, który był opie-
kunem syna Paganiniego, Achilla, sumę 30 000 franków
za prawo do pokazywania ciała w AnglŹŹ.
Trumna została umieszczona w Villa Franca, używanej
jako magazyn ryb. W ciągu dnia przesuwały się przed
nią tłumy ciekawskich. Miejscowi rybacy opowiadali,
iż w nocy dookoła trumny gromadziły się postacie,
i że w środku nocy słychać było dźwięki muzyki. Wtedy
pospiesznie pogrzebano zwłoki w pobliżu wytłaczalni
oliwy, która przesiąknęła do grobu. Krótko przed śmier-
cią Paganini pisał: "Pozostaje mi tylko jedna nadzieja.
Mianowicie, że po mojej śmierci zła sława wygaśnie i ci,
co tak okrutnie krytykowali mnie za sukcesy, pozwolÄ…
moim prochom spoczywać w spokoju". W ciągu następ-
nych 86 lat ciało Paganiniego zostało ekshumowane, za-
balsamowane i pogrzebane. W roku 1893 czeski skrzy-
pek Frantiśek Ondrićek chciał koniecznie zobaczyć ciało
i namówił Achilla do otwarcia grobu. Podobno, mimo że
proces rozkładu był zaawansowany, rysy Paganiniego dały
się jeszcze rozpoznać. Jego czarny frak rozpadł się na
strzępy, nogi były "kupą kości". W roku 1926 ponownie
ekshumowano ciało i przeniesiono je na miejsce ostatecz-
nego spoczynku w Camposanto w Genui. Napis na na-
grobku mówi z pewną ironią: "Nicolo Paganini, który
wydobywał ze swych skrzypiec boskie dźwięki".
Współczesna medycyna może się pokusić o racjonalne
wyjaśnienie zarówno wirtuozerŹŹ, jak i dziwacznego za-
chowania Paganiniego. Czerny, poznawszy młodego Lisz-
ta, miał wykrzyknąć: "ten pianista jest dziełem samej
natury"; podobną uwagę można zastosować i do Pagani-
niego. Cały szereg darów natury, ucieleśnionych w jednej
osobie, złożyło się na powstanie jedynego w swoim ro-
dzaju talentu muzycznego.
Pierwszy czynnik stanowił wrodzony talent muzyczny:
Paganini był geniuszem muzycznym o doskonałym słu-
chu i niezawodnym wyczuciu tonu. Liszt, Schubert,
Chopin i Mendelssohn - wszyscy podają, że zawsze stroił
on swój instrument z nieprawdopodobną precyzją. Nie
miał żadnych kłopotów z intonacją i posiadał fenomenal-
ną pamięć. Podobnie jak Ferenc Liszt, Paganini grał bez
najmniejszej trudności " vista i lubił się tą umiejętnością
popisywać przed publicznością.
Drugim czynnikiem, który był również pomocny w grze,
to niezwykła budowa ciała Paganiniego. Wybitny lekarz,
Francesco Benati, który opiekował się Paganinim przez
szereg lat, pisał:
Paganini nie mógłby zostać niezrównanym wirtuozem, jakie-
go dziś podziwiamy, gdyby nie osobliwa budowa jego ciała,
barków, ramion i nóg. Lewe ramię było wyższe od prawego-
gdy stał prosto z ramionami opuszczonymi wzdłuż ciała, po-
wodowało to złudzenie, że z prawej strony jest wyższy niż
z lewej. Można było z łatwością zauważyć elastyczność ścię-
gien ramion, rozluźnienie mięśni, które łączą kości przedra-
mienia z kośćmi przegubu dłoni i z falangami palców.
Dłonie jego nie były dłuższe niż normalnie, ale dzięki ela-
styczności właściwej wszystkim częściom jego ciała, rozstaw
palców był dwukrotnie większy. Dzięki temu mógł on na przy-
kład - nie zmieniając pozycji ręki - zgiąć górne stawy pal-
ców lewej ręki w bok, robiąc to z największą łatwością i szyb-
kością. Natura musiała go obdarzyć szczególną anatomią, a on
doskonalił ten dar przez ćwiczenie.
Lewa dłoń Paganiniego odznaczała się niezwykłą spraw-
nością, co artysta potrafił w pełni wykorzystać. Pozwoli-
ło mu to zagrać trzy oktawy (cztery C) jednym pocią-
gnięciem smyczka. Staw barkowy był również wyjątko-
wo ruchomy - podawano, że Paganini podczas gry
krzyżował łokcie z sobą'. Do dziś dnia nikomu nie udało
się zagrać kilku pasaży z jego 24 Kaprysów. Szybkość
i koordynacja ruchów Paganiniego była niewiarygodna.
Grał niektóre ze swoich popisowych numerów dale-
ko szybciej niż robią to dzisiejsi skrzypkowie. Niemiec
Louis Spohr, współczesny Paganiniemu i jego rywal, miał
się wyrazić, na poły lakonicznie, na poły z podziwem:
"nie fałszował nawet w najszybszych pasażach", nie tra-
ciły one żadnego szczegółu odcienia i intonacji. Liszt
stwierdził, że wirtuozeria ~Włocha jest niedościgniona",
a Chopin - że jego gra to "doskonałość'.
Podczas gdy wszyscy współcześni uznali, iż technika
gry Paganiniego jest tak doskonała, że pozostaje poza
wszelkÄ… krytykÄ…, dyskutowali na temat jego muzykalno-
ści. O ile można było znaLeźć jakąś słabą stronę w jego
technice, była nią niemożność wydobywania głośnych
dźwięków. Prawdopodobnie powodował to brak odpo-
wiedniej siły fizycznej - Paganini nigdy nie był zupełnie
zdrowy. Ponadto wynikiem rozluźnienia ścięgien i wią-
zadeł była nie tylko ruchomość stawów, ale także mniej-
sza siła fizyczna. Uważano, że Paganini łączył technikę
gry z wybitną muzykalnością. Powszechnie twierdzono,
iż geniusz jego ujawniał się szczególnie w powolnych
częściach jego koncertów. Grał z niezwykłą ekspresją;
Schubert po wysłuchaniu Koncertu Paganiniego w Wied-
niu powiedział: "słyszałem śpiew anioła". Raport kryty-
ka Ludwiga Rellstaba daje świadectwo muzykalności Pa-
ganiniego:
Adagio koncertu było tak proste, że każdy uczeń zagrałby je
bez trudności... Ale nigdy dotąd nie słyszałem takiego płaczu.
Wydawało się, iż rozdarte serce cierpiącego śmiertelnika pęka
ze smutku. Nigdy nie podejrzewałem istnienia podobnych
dźwięków. Gdy zagrał melodię na końcu harmonŹŹ, wydawało
się, że stoi sam w tej wielkiej sali; wszyscy obecni wstrzymy-
wali oddech, jakby się bali, iż skradną powietrze grającemu
artyście. Gdy skończył ostatni utwór, wybuchł taki huragan
oklasków, że wydawało się, iż do tej pory nikt nie wiedział
nawet co to jest aplauz.
Tu należy opisać charak-ter Paganiniego. Gardził ogól-
nie przyjętą moralnością i potrafił być nieprzyjemny. Gdy
krytykowano jego grę, podnosił czterokrotnie ceny bile-
tów, aby zuchwale pokazać swoją władzę nad publiczno-
ścią. O jego zamiłowaniu do hazardu i rozpuście wspo-
mniano już na wstępie. W późniejszych latach stał się
odludkiem. Bardziej pozytywnÄ… stronÄ… postaci Pagani-
niego było jego przywiązanie i czuły stosunek do niepra-
wego syna Achilla, do którego żywił głęboką miłość
i przywiązanie. Jego związki z kobietami były powierz-
chowne. Paganini, ze swym dziwnym, często nawet au-
todestrukcyjnym charakterem, zasługuje bardziej na litość
niż pogardę. Miał niezwykle ciężkie dzieciństwo, był zdo-
minowany przez bezwzględnego i ambitnego ojca; to
wszystko prawdopodobnie przyczyniło się do ukształto-
wania się niektórych niesamowitych cech jego charakte-
ru. Również Beethoven i Mozart, także cudowne dzieci
obdarzone muzycznymi talentami, napotykali przecież
na trudności w adaptowaniu się do późniejszego, doro-
słego życia.
Jednym z wielkich mitów otaczających Paganiniego był
jego "sekret". Miała to rzekomo być nadzwyczajna meto-
da nauki gry na skrzypcach, która nieomal z dnia na
dzień mogła zmienić przeciętnego skrzypka w fenome-
nalnego wirtuoza. Nie odnaleziono jednak nigdy żadne-
go śladu ani opisu tego "sekretu". Paganini wynalazł
nowe techniki operowania smyczkiem, strojenia skrzy-
piec i grania dwudźwięków. Powiększył zakres dźwię-
ków do tego stopnia, że zdumiewał i zadziwiał wszy-
stkich - słuchaczy, krytyków i zawodowych muzyków.
Aby osiągnąć ten stopień wirtuozerŹŹ, Paganini pracował
bardzo ciężko, podobno ćwicząc nawet po siedem go-
dzin dziennie. Liszt pisał: "O Boże, ile cierpienia, nie-
szczęścia i męki w tych czterech strunach".
Wreszcie należy wspomnieć demoniczny wygląd Paga-
niniego, który zawsze zwracał uwagę krytyków:
Na scenie Komedienhaus w Hamburgu pojawiła się postać,
która - wydawać by się mogło - przybyła z tamtego świata.
To Paganini w swym czarnym garniturze, czarnej marynarce
i czarnej kamizelce o barbarzyńskim kroju, czarnych spodniach,
które wisiały na jego patykowatych nogach. Gdy wszedł na
scenę, trzymając w jednej ręce skrzypce, w drugiej smyczek,
wydawało się, że jego długie ręce są jeszcze dłuższe - sięgały
prawie podłogi. Kłaniał się publiczności niesłychanie wymyśl-
nie. Gdy wyginał swe ciało w ukłonach, przypominał trochęg
drewnianą lalkę, trochęg błazna. Byłby śmieszny, gdyby nie
głupkowato-łagodny wyraz trupiosinej twarzy w ostrym świe-
tle lamp proscenium. Dreszcz współczucia odbierał chęć do
śmiechu. Czy jest to spojrzenie śmiertelnie chorego, czy tylko
maska sprytnego sknery?... Wszystkie te pytania zamarły nam
na ustach, gdy ten cudowny wirtuoz ujÄ…Å‚ skrzypce i rozpoczÄ…Å‚
grÄ™.
Rok 1832 to szczyt powodzenia Paganiniego. Zaintere-
sowanie publiczności osiągnęło poziom histerŹŹ. Nagły
koniec kariery nastąpił wkrótce po serŹŹ wspaniałych
koncertów w Paryżu.
LEWA RĘKA PAGANINIEGO
Ponieważ Paganini wywarł tak wielki wpływ na świat
muzyki, nic więc dziwnego, że współcześni robili co mogli,
aby wyjaśnić istotę jego mistrzostwa. Bardziej racjonalni
muzycy analizowali jego strojenie, ogólne metody gry
i - o ile możliwe - jego palcówki. W sferach nauko-
wych rozgorzała debata. Francesco Benati, lekarz Pagani-
niego, opublikował (w "Revue de Paris" w 1831 roku)
wyniki swoich spostrzeżeń dotyczących rąk skrzypka
i ogólnej budowy jego ciała. Benati sądził, że niepowta-
rzalny wygląd zewnętrzny oraz budowa ciała sławnego
wirtuoza to cechy dziedziczne, które nie tylko umożliwi-
ły rozwinięcie wirtuozowskiej techniki, ale także stwo-
rzyły geniusza muzycznego. Hipoteza Benatiego wywar-
ła wielkie wrażenie na Goethem. W liście do swego przy-
jaciela, Carla Friedricha Zeltera napisał:
W sprytny sposób tłumaczy on, jak z góry określone mu-
zyczne talenty tego niezwykłego człowieka zostały, dzięki
budowie jego ciała i proporcjom członków, w nieoczekiwany
sposób urzeczywistnione. Usiłuje on udowodnić, że [odziedzi-
czone - dop. tł.) założenia organizmu ujawniają się w życiu
osobniczym w sposób zupełnie szczególny. Ponieważ zostało
mi jeszcze trochę miejsca, chciałbym zapisać jedną z najgłęb-
szych myśli, przekazaną nam przez naszych przodków: zwie-
rzęta uczą się od swych organów [organy, tzn. budowa ciała,
wyznacza zwierzętom ich zachowanie - dop. tłum.]. Jeżeli
teraz zastanowimy się, jak duża część zwierzęcia pozostaje jesz-
cze w człowieku oraz stwierdzimy, że człowiek zdolny jest do
uczenia swych organów [posiada kontrolę nad swymi czynno-
ściami - dop. tłum.], powracamy ciągle do tego samego toku
myśli.
We wczesnych latach XIX wieku powszechnie wierzo-
no, że fizjonomia ma wpływ na talent i intelekt. Obser-
wacje Benatiego są, ogólnie biorąc, trafne i wiarygodne,
ale to co napisał jego kolega, Sirus Pirondi, jest wyraź-
nie naciągane: "Palce lewej ręki Paganiniego są o prze-
szło centymetr dłuższe od palców ręki prawej. W związ-
ku z tym, i na skutek niewątpliwie szczególnej budowy
mięśni prawego barku Paganini, zanim położy smyczek
na strunach, zatacza nim szeroki Å‚uk, trzymajÄ…c go w wy-
prostowanej ręce". Pirondi poznał Paganiniego w roku
1839. Jest wysoce nieprawdopodobne, aby lewa ręka Pa-
ganiniego była większa od prawej. Poza tym Pirondi pisze,
że często słyszał Paganiniego. Tymczasem wiadomo, że
w roku 1839 był on już bardzo ciężko chory i w ostatnich
latach życia nie grał już prawie w ogóle.
Znany pisarz Fran‡ois-Joseph F‚tis sÄ…dziÅ‚, że niezwy-
kła giętkość stawów słynnego skrzypka została nabyta
przez lata ćwiczeń. Wydał on krótką biografię Paganinie-
go, w której pisze o rękach wirtuoza: "Ręce Paganiniego
były duże i niespokojne. Długotrwałe ćwiczenia pozwo-
liły mu osiągnąć trudną do wyobrażenia giętkość i zwin-
ność. Gdy zmieniał pozycję palców lewej dłoni, z łatwo-
ścią potrafił położyć lewy kciuk na jej powierzchnię'.
Problem, czy giętkość dłoni Paganiniego była cechą wro-
dzoną czy nabytą, omawiał również w swoich listach
Matthaus de Ghetaldi, sędzia, który poznał Paganiniego
w Wenecji. Listy te warto zacytować w całości, jako że
zawierajÄ… ciekawe przekazy anegdotyczne:
21 września 1824
Wczoraj w domu Messera Naldi poznałem signora Nicola
Paganiniego z Genui. Robił wrażenie chorego. Jest średniego
wzrostu, ale trzyma się bardzo brzydko. Jest również bardzo
chudy, blady i o ciemnej cerze. Śmieje się dużo i lubi się śmiać.
Ma za dużą w stosunku do ciała głowę, haczykowaty nos
i czarne, długie, nigdy nie czesane włosy. Jego lewe ramię jest
wyższe od prawego, prawdopodobnie jest to skutek gry na
skrzypcach. Gdy chodzi, wymachuje rękoma. Spędziłem bar-
dzo wesołe popołudnie w jego towarzystwie. Początkowo są-
dziłem, że jest to milczek, ponurak i człowiek niesamowity-
tak mi go bowiem opisano. Ale okazało się, że jest bardzo oży-
wiony i mówi nieomal bez przerwy. Gdy się śmieje, klepie się
swymi wąskimi rękoma po ramionach. Jest rzeczywiście bar-
dzo brzydki.
2 października 1824
Po koncercie długo rozmawiałem z Paganinim; był bardzo
zmęczony, prawdopodobnie dlatego, że gra całym ciałem,
a jest bardzo słaby. Podczas gry stale wystukiwał takt lewą no-
gą, co było bardzo denerwujące. Potem to zginał się w pół, to
znów prostował. Dwukrotnie wymachiwał smyczkiem w po-
wietrzu i robił okropne miny. Wydaje mi się, że jest szarlata-
nem, mimo że doskonale gra. Ludziom jego gra podoba się
niesłychanie. Wieczorem pokazywał swoją lewą rękę doktoro-
wi Martecchiniemu (który właśnie przyjechał z Triestu). Zadzi-
wiające, do czego jest on zdolny: może palce przeginać w bok,
a także odgina kciuk do tyłu, tak że ten dotyka małego palca.
Jego dłoń jest tak ruchoma, jak gdyby pozbawiono ją mięśni
i kości. Na uwagę dra Martecchiniego, że jest to z pewnością
wynik jego szalonej pasji do ćwiczeń, Paganini stanowczo za-
przeczył. Gdy dr Martecchini upierał się przy swoim, Paganini
wpadł w furię i zaczął wyzywać doktora od złodziei i bandy-
tów. Nie było to zbyt przyjemne, ale nie mogliśmy się po-
wstrzymać od śmiechu... Nie rozumiem zupełnie, jak może on
wywierać taki demoniczny wpływ na sali koncertowej. Gdy
rzucał się po pokoju, miotając przekleństwa, wyglądał śmiesz-
nie. Później, około godziny 10, gdy przybyła Mme Bianchi,
uspokoił się nieco. Pokazał nam wtedy kilka zdumiewających
sztuczek ze skrzypcami. Potrafi, na przykład, grać melodię dwo-
ma palcami, akompaniując sobie pizzicato trzema pozostałymi.
Czasami wydawało się, że grają trzy osoby jednocześnie. Jego
pasaże w dwudźwiękach były wprost olśniewające - nigdy
nie słyszałem, aby ktoś tak szybko przebiegał po strunach'.
Potem naśladował osła, papugę i śpiew drozda - wszystko
z łudzącym podobieństwem. To zdenerwowało Messera Naldi,
który szepnął mi, że te sztuczki nadają się na wiejski jarmark,
a nie do sali koncertowej. Później dr Martecchini próbował
grać na skrzypcach Paganiniego i - ku swojemu zdumieniu
- stwierdził, że instrument jest zupełnie rozstrojony. Na to
Paganini zaczął pokładać się ze śmiechu i powiedział, że gra
wyłącznie na rozstrojonych skrzypcach.
Jedyny uczeń Paganiniego, Sivori, potwierdza, że ćwi-
czył on regularnie i wymagał, aby grać gamy codzien-
nie. Widać z tego, iż mistrz ćwiczył intensywnie, mimo
że temu zaprzeczał i to niewątpliwie wpływało dodatnio
na jego technikę. Niestety nikt nie zadał sobie trudu, aby
przekonać się, czy Paganini potrafił równie sprawnie
manipulować palcami prawej ręki. W ten prosty sposób
można byłoby rozstrzygnąć, czy ruchliwość palców miał
wrodzonÄ… czy nabytÄ….
Niedawno M.R. Schoenfeld wysunął hipotezę, że Paga-
nini cierpiał na zespół Marfana. Jest to wrodzona wada
rozwojowa tkanki łącznej. Ludzie dotknięci tą chorobą są
często nienormalnie chudzi, wysocy i bardzo często mają
duże dłonie i nienormalnie ruchome stawy dłoni. Wystę-
puje też arachnodaktylia - nadmierne wydłużenie pal-
ców. U wielu z pacjentów można również znaleźć odchy-
lenia od normy w oczach i układzie krążenia. Jednakże
dowody na to, że Paganini cierpiał na to schorzenie, nie
są zupełnie przekonywające. Wiadomo, że posiadał dło-
nie normalnej wielkości, a ruchomość dawała się zauwa-
żyć tylko po wyprostowaniu palców. Pirondi podaje:
Kształt i giętkość jego lewej ręki są zaiste zadziwiające: po-
trafi na przykład bez najmniejszego wysiłku odgiąć kciuk pod
' J. Eskenhasy sądzi, że Paganini zawdzięczał łatwość grania pizzicato
i na strunie G leworęczności i niezwykłej niezależności czwartego palca.
bardzo dużym kątem. Powiadano, że miał nienormalnie długie
palce, ale to nieprawda. Są normalnej długości, ale bardzo cien-
kie i szczupłe. Podczas gry potrafi rozstawić palce tak szeroko,
że tylko uczeni potrafiliby to wytłumaczyć.
Benati potwierdza obserwacje Pirondiego, jak również
fakt, że Paganini potrafił zginać bocznie ostatnie paliczki
(falangi) palców2. Możliwość bocznego zginania końców
palców Paganini mógł zawdzięczać rozciągnięciu i roz-
luźnieniu bocznych wiązadeł usztywniających stawy
palców, które było spowodowane intensywnymi ćwicze-
niami. Powtarzane urazy mechaniczne wiązadeł prowa-
dzą do ich rozluźnienia. Wiązadła, uszkodzone w mło-
dym wieku, przed osiągnięciem dojrzałości, mogą się
wygoić, ale jednocześnie mogą się także wydłużyć. Nie-
ustanne ćwiczenia mogły spowodować przewlekły uraz
stawu i nadwerężenie wiązadeł aparatu ruchowego le-
wej dłoni, co z kolei tłumaczyłoby jej niezwykłą rucho-
mość. Wiadomo, że Paganini w młodości był bardzo
podobny do swego syna Achilla; zachowane fotografie
Achilla bynajmniej nie przedstawiajÄ… osoby z objawami
typowymi dla zespołu Marfana. Ponadto Paganini był
średniego wzrostu, co znów jest niezgodne z typowymi
objawami zespołu Marfana.
Wysuwano hipotezy, że inne dolegliwości Paganiniego
spowodowały wady związane z zespołem Marfana. Jed-
nakże nie wytrzymują one krytyki. Jeżeli chcemy wyja-
śnić ruchomość dłoni Paganiniego chorobą tkanki łącz-
nej, można raczej rozpatrywać lekki przypadek zespołu
Ehlersa-Danlosa. W lekkich przypadkach tej choroby je-
dynym objawem może być nadmierna ruchliwość w sta-
wach3.
2 Najprawdopodobniej robił to biernie, poruszając ramieniem lub prze-
gubem dłoni, podczas gdy końce palców spoczywały na instrumencie.
W aparacie mięśniowym dłoni nie ma mięśni, które w sposób czynny
pozwalałyby na boczne zgięcie paliczek palców.
' Dostępne dziś materiały nie pozwalają ani potwierdzić, ani odrzucić
hipotezy zespołu Ehlersa-Danlosa; dyskutowanie możliwości takiej czy
innej choroby tkanki łącznej wydaje się zbędne.
Istotne właściwości dłoni Paganiniego oraz wygląd jego
ciała można podsumować następująco:
1. Wprawdzie był chudy i smukły, lecz nie nadmier-
nie wysoki; prawdopodobnie nie cierpiał na zespół Mar-
fana.
2. Lewy bark miał wyższy od prawego. Jest to defor-
macja postawy, spowodowana grÄ… na skrzypcach.
3. Lewa dłoń była normalnych rozmiarów.
4. Mógł bardzo szybko wykonywać niezwykłe ruchy
lewą dłonią (odgięcie kciuka, prawdopodobnie boczne
zgięcia w ostatnim stawie palców, szeroki rozstaw pal-
ców).
5. Miał niezwykle szeroki rozstaw palców i dzięki temu
mógł zagrać trzy oktawy.
OSTATNIA CHOROBA PAGANINIEGO
Pierwsze wzmianki o poważnych kłopotach ze zdro-
wiem pojawiajÄ… siÄ™ w korespondencji Paganiniego w roku
1820. W tym czasie skarżył się na przewlekły kaszel i za-
czynał tracić na wadze. Lekarz w Palermo, do którego
udał się Paganini, przepisał "kurację Rooba". Roob był to
środek rozwalniający, przyrządzony z rozmaitych kon-
centratów z wyciągów owocowych. Później Paganini
nadużywał środków rozwalniających, co spowodowało
poważną chorobę. Pierwotnie środki te zalecone były jako
antidotum na pozbycie siÄ™ "ukrytych trucizn". Kaszel
jednak nie ustępował. W 1823 roku Paganini udaje się do
doktora Bordy. Borda stwierdził męczący kaszel i za-
chrypnięcie. Musiał coś niecoś słyszeć o licznych i przy-
padkowych stosunkach seksualnych swojego pacjenta,
skoro diagnoza brzmiała: "ukryta i przewlekła infekcja
kiłowa" Borda zalecił leczenie rtęcią i podawanie opium
na uspokojenie kaszlu.
Paganini pisał do swego przyjaciela Luigi Germiego
o "morderczych dawkach" rtęci. Stosowano ją zarówno
doustnie, jak i w postaci maści. Bezpośrednią konsekwen-
cją tej kuracji było podrażnienie żołądka, inne dolegliwo-
ści przewodu pokarmowego oraz wypadanie zębów. W ro-
ku 1928 Paganini zasięgał rady innych lekarzy, ale ich
diagnozy były jeszcze bardziej pesymistyczne. Powiedzia-
no mu, iż ma suchoty i że umrze w przeciągu roku.
Oczywiście Paganini przejął się tym bardzo, ale upierał
się przy leczeniu rtęcią. Pisał wtedy do Germiego:
"Wprawdzie gwałtowny kaszel utrzymuje się, ale plwo-
cina nie jest taka zła". Lekarze upuszczali krew, zalecali
jazdę konną, prawdopodobnie, aby pomóc w chronicz-
nym zaparciu i ulżyć bólom brzucha (które spowodowa-
ne były przyjmowanymi lekarstwami).
Podczas tourne‚ w AustrŹŹ, Paganini udaÅ‚ siÄ™ do dokto-
ra Francesco Benatiego, który słusznie stwierdził, że ar-
tysta cierpi na chroniczne zatrucie rtęcią. Następujące
streszczenie historŹŹ choroby Paganiniego pióra Benatie-
go zasługuje na zacytowanie in extenso. Jest ono dogod-
nym punktem wyjścia do dyskusji chorób wielkiego wir-
tuoza, które w roku 1831 były już w pełni rozwinięte.
Byłem z nim na bardzo przyjaznej stopie już od 10 lat, naj-
pierw we Włoszech, później w Wiedniu gdzie miałem sposob-
ność go leczyć. Dzięki temu jestem w pełni zaznajomiony z je-
go stanem zdrowia. Jestem przekonany, ż‚ tylko jako przyja-
ciel mogłem poznać wszystkie szczegóły konieczne do osądze-
nia tak jego obecnego stanu zdrowia, jak i jego chorób w prze-
szłości. Przeprowadzenie dokładnego fizycznego badania (na-
rządów, układu ciała itd.) byłoby inaczej niemożliwe i unie-
możliwiłoby otrzymanie danych, na podstawie których można
by sformułować opinię...
Tak we wczesnym dzieciństwie, jak i w wieku dojrzałym
jego system nerwowy był nadzwyczaj czuły, co w sposób szcze-
gólny komplikowało wszystkie choroby, na które cierpiał.
Przede wszystkim muszę wspomnieć o dwóch wysypkowych
chorobach wieku dziecięcego i o roli układu nerwowego w tym
czasie. Wydaje mi się, że prawie wszystkie późniejsze choroby
wiążą się z nadzwyczajnym wyczuleniem jego skóry. Skóra
pacjenta jest wyjÄ…tkowo delikatna w budowie i bardzo wra-
żliwa na całym ciele, pory skóry otwierają się bardzo łatwo.
W lecie pacjent poci siÄ™ Å‚atwo i obficie, nawet w zimie poci siÄ™
z najbłahszego powodu. między jego układem nerwowym
a skórą istnieje tak ścisłe powiązanie, że przyjemność słuchania
muzyki lub wzruszenie towarzyszÄ…ce graniu wystarcza, aby
rozszerzyć pory i spowodować wystąpienie delikatnych, lek-
kich potów. Zatem skóra pacjenta jest niezwykle żywotna
i wrażliwa; to właśnie jest powodem jego ustawicznych zazię-
bień i katarów.
Mimo że od najmłodszych lat przezornie nosił zawsze flane-
lową bieliznę, nie uniknął chorób, na które narażały go zmiany
pór roku. Choroby te atakowały wszystkie błony śluzowe po
kolei. Krtań, oskrzela i pęcherz moczowy były siedliskiem infek-
cji, na które do tej pory od czasu do czasu zapada. Tkanka płuc-
na również często ulegała zapaleniom... Gdy przebywał w Luk-
ce, po raz pierwszy pojawiły się hemoroidy, które sprawiały
mu dużo kłopotu, lecz po zastosowaniu specjalnego leczenia
połączonego z kąpielami udało się je wyleczyć... Następnie
cieszył się dobrym zdrowiem przez szereg lat, do czasu kiedy
w Neapolu miał ciężką gorączkę kataralną, podczas której dusił
się i miał ataki gwałtownego kaszlu, którym przeciwdziałały
jedynie środki przeciwskurczowe. Stan jego poprawiał się, ale
po jakimś czasie zaniepokoiła go zmiana głosu i ból w krtani.
Jego lekarz uważał, że stan ten (który prawdopodobnie miał
tylko podłoże nerwowe) jest początkiem suchot krtani i przy-
pisał to (słusznie, albo nie) infekcji kiłowej, przepisując rtęć
doustnie i zewnętrznie. Wpływ tego leku na jego stan zdrowia
był katastrofalny. Lek zaatakował żołądek i dziąsła pacjenta.
Zęby popsuły się i powypadały, przy czym kuracja nie przy-
niosła żadnej ulgi w chorobie, którą miała wyleczyć. Skutki
były opłakane, a stan uległ dalszemu pogorszeniu przez stoso-
wanie jeszcze jednego niepotrzebnego, choć nie tak szkodliwe-
go lekarstwa. Był to specyfik Leroya - lek przeczyszczający
emetyk; pacjent stosował go z własnej inicjatywy przez dwa
lata. Zniechęcony bezskutecznym chodzeniem do lekarzy we
Włoszech i w Niemczech i wysłuchiwaniem że jest bliski śmierci,
zwrócił się do szarlatanów, poszukując pomocy, której nie dała
mu medycyna. jak było do przewidzenia, znachorzy również
nie dokonali cudów, o czym mogłem się przekonać, gdy spo-
tkałem go w Wiedniu w roku 1828. Był w opłakanym stanie
i, za moją poradą, przerwał przyjmowanie panaceum przepisa-
nego przez znachora... Stopniowo choroba krtani zareagowała
na leczenie, ale co się tyczy wycieńczenia i uporczywego kasz-
lu, to byłem skłonny zgodzić się z opinią lekarzy włoskich
i niemieckich, którzy rozpoznali ten przypadek jako gruźlicę.
Ponieważ jednak pacjent nie był jeszcze zbadany stetoskopem
Laenneca, diagnoza ta nie była bynajmniej pewna. Natychmiast
po przybyciu pacjenta do Paryża miałem możność przekonać
się, że nasze obawy co do gruźlicy były bezpodstawne. Ponie-
waż nie byłem pewny swojej diagnozy, pragnąłem, aby zbadał
go również kolega, który posługiwał się stetoskopem od dłuż-
szego czasu i miał dużą wprawę w rozpoznawaniu chorób
klatki piersiowej (dr Miguel). Obecnie z radością możemy za-
pewnić licznych przyjaciół Paganiniego, że płuca są zupełnie
zdrowe. Jego klatka piersiowa jest wÄ…ska i sklepiona, lewa
strona nieco mniejsza niż prawa i w niewielkim stopniu wgłę-
biona w górnej części. Oddycha z łatwością i regularnie, ale
prawa strona klatki piersiowej jest bardziej ruchoma niż lewa...
Nie ma więc suchot, jak dotąd przypuszczano. Wspomniałem
o jego wyniszczeniu, ale nie jest ono spowodowane gruźlicą
płuc, ani innego ważnego narządu. Jest chudy, ponieważ ma
taką budowę ciała; powiedziałbym nawet, że powinien być
taki jak jest, gdyż inaczej nie byłby Paganinim.
Jedyną chorobą, na którą Paganini niewątpliwie cier-
piał, było jatrogenne chroniczne zatrucie rtęcią. Najbar-
dziej oczywistym zaÅ› objawem tej choroby - zaatako-
wanie ust i dziąseł, co doprowadziło do utraty zębów
w dolnej szczęce.
W arsenale środków przeciwkiłowych rtęć była główną
bronią przez prawie 400 lat. Została zastąpiona
dopiero w pierwszych latach XX wieku przez organiczne
związki arsenu. Szkodliwe działanie rtęci na jamę ustną
i dziąsła znane było od czasów średniowiecza. Zęby Ulri-
cha von Hutten, niemieckiego mnicha, kolegi Erazma
z Rotterdamu, również padły ofiarą chemioterapŹŹ rtęcią.
Innym działaniem ubocznym leczenia rtęcią był ślinotok,
znany wówczas jako ptyalism. Ówczesne podręczniki po-
dawały, że przy skutecznej terapŹŹ rtęciowej powinno się
wydzielić ponad 1,5 litra śliny. Objawy zatrucia rtęcią są
różnorodne i nie zawsze łatwo zauważalne. Niektóre
z nich opisano dopiero w pierwszych latach XX wieku.
Niewątpliwie wiele z dolegliwości Paganiniego było spo-
wodowane zatruciem rtęcią.
W roku 1828 Paganini miał ropień zęba i udał się po
poradę do włoskiego dentysty nazwiskiem A.M. de Ver-
gani. Dentysta stwierdził, że w wyniku leczenia rtęcią
zęby Paganiniego "wisiały na włosku". Aby móc przeżu-
wać pożywienie, Paganini przewiązywał sobie zęby nit-
ką. Dentysta otworzył ropień i usunął zainfekowany ząb
trzonowy. Wkrótce potem infekcja rozprzestrzeniła się
na całą dolną szczękę i zmieniła w zapalenie szpiku
kostnego (osteomyelitis). Zespół czterech dentystów, usiłu-
jąc zatrzymać infekcję, usunął Paganiniemu wszystkie
zęby z dolnej szczęki. Oczywiście pacjenta musiano unie-
ruchomić siłą podczas tego bolesnego zabiegu. Infekcja
goiła się bardzo długo, prawdopodobnie na skutek tok-
sycznego działania rtęci; Paganini podtrzymywał sobie
obolałą szczękę białym bandażem. Zaczął wtedy palić
cygara nasączone opium, tłumacząc się, że uśmierza to
jego chroniczne bóle.
Innym następstwem zatrucia rtęcią był - jak już wspo-
' mniano - ślinotok. Paganini ustawicznie wykrztuszał
i wypluwał śluzowatą wydzielinę gruczołów ślinowych,
a także gruczołów górnych dróg oddechowych, tchawicy
i oskrzeli. Te objawy nakładały się na objawy pierwotnej
choroby Paganiniego - uporczywego kaszlu (nie jest
również wykluczone, że sam kaszel był spowodowany
zatruciem rtęcią).
Również wzrok Paganiniego ulegał pogorszeniu. Arty-
sta zaczął nosić niebieskie okulary, które - jak twierdził
- chroniły oczy przed podrażnieniem i ułatwiały widze-
nie. Pogorszenie wzroku przypada na lata 1823-28, kiedy
przyjmował duże dawki pochodnych rtęci.
Zmiany w zachowaniu były bardziej subtelne. Z po-
rywczego, agresywnego, ambitnego i pewnego siebie,
Paganini stał się apatyczny i milczący. Były to prawdo-
podobnie wszystko objawy eretyzmu (nadmiernej pobu-
dliwości), który jest również spowodowany chronicznym
zatruciem rtęcią. Paganini zaczął mieć tremę przed wy-
stępami publicznymi, wpadał w depresję i stracił pew-
ność siebie. Przestał się również zainteresować płcią prze-
ciwną. Benati pisze, że Paganini denerwował się, a nawet
płoszył, jeżeli słyszał dźwięki wydawane przez osobę,
której nie widział. Aby móc rozmawiać z Paganinim,
należało stanąć na wprost niego. Być może spowodowa-
ne to było tak zwanym "widzeniem tunelowym", czyli
ograniczeniem bocznego pola widzenia. Wszyscy zgod-
nie relacjonują, że między rokiem 1823 a 1828 cera Paga-
niniego stała się "trupioblada" lub "sina". Sam artysta
pisał, że zrobił się "bardzo brzydki".
Jednym z innych objawów zatrucia rtęcią jest drżenie
zamiarowe. Jest to objaw występujący w późnej fazie
choroby. Po roku 1828 pismo Paganiniego pogorszyło się
znacznie, chociaż nie znajdujemy wzmianki o drżeniu.
Na scenie Paganini często wykonywał szybkie, konwul-
syjne, czasem jakby komiczne ruchy. Drżenie jest obja-
wem późnym i bardzo możliwe, że ono właśnie spowo-
dowało zejście skrzypka ze sceny po roku 1834. W roku
1836 Paganini nie był już w stanie finansować swego
kasyna przez dochody z publicznych koncertów. Obecni
przy śmierci artysty podają, że "ręce mu się tak trzęsły,
że nie mógł utrzymać pióra w palcach".
W pewnym okresie obsesją Paganiniego stało się wy-
dalanie stolca. Dziennik z roku 1836 zawiera prawie
wyłącznie zapiski dotyczące tej funkcji. Oto fragment
zapisków przytoczony za oryginałem:
Mai 1. Purgativo 5. Vomitivo
2. Riposo 6. Figlio presso
3. Purgativo 7. Purgartivo
4. Riposo 8. Figlio Purga
Obsesja ta i nadużywanie środków rozwalniających
zaczęły się prawdopodobnie od jelitowo-żołądkowych
następstw zażywania rtęci i opium. Jego ulubionym środ-
kiem przeczyszczającym był "Elixir Leroy'. Do każdego
opakowania firma produkująca załączała kartkę, zawie-
rającą wyjaśnienie idei przyświecających producentom
specyfiku. Tekst ten w jasny i natarczywy sposób przed-
stawiał dobroczynne skutki tego zabiegu, co niewątpli-
wie powodowało, że liczne rzesze stolcowych hipochon-
dryków kupowały ten eliksir w wielkich ilościach:
Upuszczanie krwi jest obrzydliwym zabiegiem. Używanie
pijawek to jeden z najgroźniejszych wynalazków ludzkości.
Rtęć jest największym wrogiem ludzi. Chinina powoduje nie-
skończoną liczbę dolegliwości, większość z nich jest nieuleczal-
na. Stosowanie diety jest nienaturalne. Istnieje tylko jedno sku-
teczne lekarstwo: przeczyszczenie - rozluźnić, usunąć, oczy-
ścić, rozwolnić, wydalić, wyczyścić, wyrzucić materiał, który
podrażnia i szkodzi zdrowiu.
Archange Leroy był autorem słynnego dzieła o środ-
kach przeczyszczających. Wydano je w Paryżu w roku
1767 pod tytułem Essay sur L'Usage et les Effets de L'Ecorce
du Garou. Leroy nie był lekarzem. Zalecał stosowanie
roślinnych środków przeczyszczających na wiele chorób.
Jednym z jego zaleceń, które niewątpliwie musiało spe-
cjalnie przemawiać do Paganiniego, było używanie wy-
ciągu sporządzonego z kory pokrywającej korzeń Daphne
mezereum [silnie trującej rośliny, której alkaloidy powo-
dują podrażnienie i martwicę błony śluzowej, a także
konwulsj‚ i Å›mierć - dop. tÅ‚um.] jako leku nie tylko na
syfilityczne uszkodzenia skóry, ale także na skutki zatru-
cia rtęcią, a w szczególności owrzodzenia śluzówki jamy
ustnej. Leroy zaprzestał stosowanie tego środka ze wzglę-
du na jego toksyczność. Specyfik na przeczyszczenie uży-
wany przez Paganiniego był dostępny w czterech "kate-
goriach". W skład specyfiku kategorŹŹ drugiej wchodziło:
Korzenia Convolvulus scammonia - 64 gramy, Turbith
vegetal (z rośliny Ipomea turpethum) - 32 gramy, mek-
sykańskiego korzenia Exogonium purga (jalap) - 250
gramów5. Paganini zażywał pięć łyżek tego specyfiku,
5 Te drastycznie działające środki usunięto z Farmakopei brytyjskiej
w 1920 roku z powodu ich toksyczności.
w tym najsilniejszego, kategorŹŹ 4, dwa razy dziennie.
"Elixir Leroya" i rtęć to nie jedyne niebezpieczne "lekar-
stwa" używane przez Paganiniego. Przyrządzał sobie
również "rozwalniającą herbatę" z kalomelu, chlorku rtę-
ci. Kalomel powoduje nie tylko inne objawy zatrucia rtÄ™-
cią, ale także wysypkę, a ponadto uszkadza gardło i prze-
łyk. Używał także wody różanej na swoje, chroniczne już
wtedy, zaparcie.
Bezpośrednim skutkiem kuracji kalomelem było zwę-
żenie przełyku. Zmuszało to Paganiniego, jak sam poda-
je, "do spędzania dwóch godzin przy stole", przy czym
mógł jeść tylko specjalnie dla niego rozdrobniony po-
karm. W liście do Germiego pisze: "to daje mojemu
kucharzowi sporo czasu na dokładne przygotowanie
potraw" (kwiecień 1840 r.). Stan zdrowia Paganiniego
pogarszał się ciągle, a utrata wagi powiększała się.
W 1837 roku wywiązał się ostry bezmocz; lekarze na-
uczyli go, jak spuszczać mocz przez cynowy kateter.
Zabiegi te z kolei spowodowały przewlekłą infekcję pę-
cherza moczowego i zapalenie jÄ…dra.
Poniżej fragmenty listów Paganiniego:
31 stycznia 1837
Podobnie jak i Ty jestem głęboko strapiony niemożnością
wystąpienia z koncertem w Turynie 3 lutego. Ale kto mógł
przewidzieć, że zachorujęg na gorączkę nerwową, a oprócz tego
prześladuje mnie zapalenie pęcherza; leczy mnie sławny dr
Spitzer, ten sam, który - gdy byłem leczony w Mediolanie
przez Bordę i Agliettiego i usłyszałem od nich wyrok śmierci
z powodu suchot - odwiedził mnie i twierdził, że oni się
mylą: wprost przeciwnie, sądził on, że jeżeli odstawię wszyst-
kie lekarstwa na pewien czas i zachowam kompletny spokój,
wkrótce będę mógł wyruszyć w podróż i zadziwić Europę, co
rzeczywiście się stało! Lekarz przyrzeka mi zupełne wylecze-
nie, lecz to zabierze nieco czasu i będzie wymagało trochę
cierpliwości. Na razie przyjmuję jakieś proszki, które mają
zmniejszyć bolesne parcie na mocz i spuszczam sobie mocz
cynowymi kateterami (cewnikami), zmieniajÄ…c je na coraz szer-
sze. Osiągnąłem już cewnik numer 3. Jak dojdę do numeru 6,
dr Spitzer wprowadzi do szyjki pęcherza lekarstwo, które
umożliwi mi oddawanie moczu w sposób zupełnie naturalny,
bez użycia instrumentów.
Nicea, 6 marca 1837
Wyjechałem z MarsylŹŹ w sobotę, podróżując w okropnym
wietrze do Nicei. Z powodu gorÄ…czki reumatycznej zaraz po
obiedzie musiałem położyć się do łóżka. We czwartek, jak tyl-
ko nadeszły poty, poczułem się lepiej i dziękowałem Najwyż-
szemu, że wybawił mnie od tych cierpień. Ale jak już miałem
skończyć modlitwę, odkryłem ze zdziwieniem, że moje lewe
jądro spuchło do wielkości dużej gruszki, albo małej dyni-
możesz sobie wyobrazić resztę! Ta choroba nazywa się orchitis
[zapalenie jądra - dop. tłum.], a spowodowało ją używanie
cewnika i wstrząsy przy jeździe powozem. Z powodu diety
jestem teraz słabszy niż kiedykolwiek. Nic, tylko papka, dniem
i nocą. Jestem przykuty do łóżka, skazany na nasiadówki,
a z powodu osłabienia nie będę mógł zwlec się z łóżka przez
następne pięć do sześciu dni, i to tylko z pomocą kuli. Żeby
tylko Bóg dał mi cierpliwość! Jak tylko będę trochę silniejszy,
chcę udać się do Genui parowcem, ponieważ mój chirurg prze-
strzega mnie przed podróżą powozem, zanim obrzęk zmniej-
szy się przynajmniej o cztery piąte, co może zabrać jeszcze
miesiąc. W tych wszystkich kłopotach nie mogę się zdecydo-
wać, z powodu czego cierpię bardziej - czy z niemożności
podróży do Turynu, czy też moich dolegliwości fizycznych.
16 marca
Od 26 lutego jestem przykuty do łóżka, początkowo z powo-
du reumatyzmu, potem zapalenia jÄ…dra, a teraz na dodatek
z gorÄ…czkÄ…, krwotokiem, parciem na mocz, a wreszcie grypÄ…
z katarem i kaszlem. Dziś jestem nieco lepszej myśli, gdyż za-
uważyłem poprawę jądra. Wydaje mi się, że obrzęk ustępuje,
więc może jutro, za pomocą kuli, uda mi się zwlec z łóżka na
parę godzin i w ten sposób odzyskać trochę sił... Odpowie-
działem na list Watsona, który mi przesłałeś, pisząc mu, że
w obecnym stanie zdrowia nie będę mógł dotrzymać mego zo-
bowiązania. Jeśli zechce, będę w stanie podjąć podróż pod koniec
czerwca. Zawiadomiłem agencję w Hawrze, żeby nie policzyli
mu za te dwa bilety, które zamówił.
W marcu 1840 roku było jasne, że Paganini był umie-
rający. W listach znajdujemy wzmianki o dwóch nowych
objawach, ortostatycznych obrzękach i krwiopluciu.
4 kwietnia
Mój umysł już zupełnie nie działa. Osłabienie powoduje obrzę-
ki nóg, aż do kolan, z powodu czego nie mogę poruszać się po
pokoju, w którym jestem uwięziony od pięciu miesięcy - in-
nymi słowy, od momentu przyjazdu.
18 kwietnia
Przestałem przyjmować specyfik Guasconiego, ponieważ
z łatwością wykrztuszam śluz i ropę; ilość tej wydzieliny przej-
muje mnie grozÄ… - trzy do czterech salaterek i to bez przerwy
- dniem, nocą, a także przy stole. Jedzenie mi nic nie pomaga.
Tracę apetyt, a osłabienie stale się powiększa. Obrzęki nóg się-
gnęły kolan, przez co poruszam się jak ślimak, a gdy się zegnę,
jest mi bardzo trudno wyprostować się.
Współczesne opisy mówią o "drżących dłoniach" Pa-
ganiniego - być może są to drwiące aluzje do tego, że
Paganini uważany był przez Kościół za ateistę i szedł na
spotkanie śmierci ze strachem i bez skruchy. Prawdopo-
dobnie opisy te wskazują na drżenie rąk spowodowane
przewlekłym zatruciem rtęcią. Paganini również skarżył
się na silne bóle głowy i pisał, że często odkrztusza krew
z górnych dróg oddechowych. Kaszel stawał się coraz
częstszy, a w nocy powodował ataki duszenia. Prawdo-
podobną przyczyną zarówno kaszlu, jak i obrzęków za-
stoinowych jest zatrucie rtęcią. Powoduje ono zespół
nerczycowy, przewlekłą niewydolność nerek, jak również
choroby górnych dróg oddechowych.
Paganini zmarł 27 maja 1840 roku o piątej po południu.
Miał 58 lat. Jako przyczynę śmierci podano "gruźlicę płuc
i krtani". Ciało zabalsamowano, lecz nie przeprowadzo-
no sekcji zwłok. Jedna z gazet francuskich opublikowała
artykuł, z którego wynikało, że bezpośrednio przed śmier-
cią artysta zagrał improwizację, która była najwspanial-
szym osiągnięciem jego życia. Biorąc pod uwagę stopień
wyniszczenia spowodowany ostatniÄ… chorobÄ… Paganinie-
go, historia ta jest niewÄ…tpliwie wyssana z palca.
Pozostaje pytanie, czy artysta rzeczywiście chorował
na kiłę lub gruźlicę krtani? Hipotezę gruźlicy krtani ła-
two odrzucić. Choroba ta jest schorzeniem wtórnym, to-
warzyszącym jamistej gruźlicy płuc. Rokowanie jest tu
bardzo złe i nie wydaje się, aby Paganini mógł przeżyć
prawie 20 lat z tÄ… chorobÄ…. Ponadto dr Miguel, badajÄ…c
artystę stetoskopem, nie stwierdził choroby płuc. Kaszlo-
wi Paganiniego towarzyszyło odkrztuszanie dużej ilości
wydzieliny; "katar" i wykrztuszanie pienistej wydzieliny
z górnych dróg oddechowych jest zgodne z rozpozna-
niem zatrucia rtęcią. Po dłuższym przyjmowaniu prepa-
ratów rtęciowych wydzielina dróg oddechowych ropieje.
Opisuje to Paganini w swoich listach. PoczÄ…tkowo kaszel
mógł być spowodowany przez jakąś pospolitą infekcję,
lub też, co jest może bardziej prawdopodobne - przez
nadużywanie kalomelu. Na litografiach przedstawiają-
cych skrzypka na łożu śmierci nie widzimy maczugowa-
tych zmian na falangach palców [zmiany takie są charak-
terystyczne dla przewlekłych chorób płuc - dop. tłum.].
Paganini opisuje swoje objawy następująco:
Choroba przełyku spowodowana została okropnymi wstrzą-
sami, jakie cierpiałem przez okres 15 lat, najstraszniejsze co
trzeci dzień. Mój tak zwany kaszel nerwowy powodowało ła-
skotanie (mam wrażenie, jakby ktoś łaskotał mnie słomką)
z tylnej ściany gardła. To wywołuje kaszel i przeszkadza w od-
dychaniu. Robię tak heroiczne wysiłki przy wdechu, że można
mnie słyszeć stąd aż do Lasku Bulońskiego, a skutek tego jest
taki, że przez resztę dnia jestem zachrypnięty i mam osłabiony
głos. To męczy płuca, skutkiem czego muszę się położyć na
kilka godzin. Nie mogę pozbyć się tego łaskotania, które po-
woduje te desperackie wysiłki; na domiar złego, na skutek tej
długotrwałej choroby, mój przełyk utracił sprężystość i nie
może dojść do normy. Teraz odczuwam łaskotanie również
wewnątrz przełyku. Nikt nie jest w stanie mi pomóc.
Benati, specjalista laryngolog, sądził, że objawy wystę-
pujące u Paganiniego nie były spowodowane kiłą; uwa-
żał, że miały podłoże "nerwowe". W tym czasie nie
umiano oglądać krtani bezpośrednio (laryngoskop-
lusterko do oglądania krtani - został wynaleziony przez
śpiewaka, Manuela Garcię, w 1855 r. Jednym ze zwolen-
ników techniki laryngoskopŹŹ był sir William Wilde, oj-
ciec Oskara). W każdym razie opinŹŹ wysoce kwalifiko-
wanego lekarza, biegłego w rozpoznawaniu gruźlicy i ki-
ły krtani, nie można lekceważyć. Również dzisiejsi leka-
rze nie rozpoznaliby przewlekłego kaszlu jako "ukrytej
kiły'. Musimy być bardzo krytyczni w stosunku do roz-
poznań kiły przez ówczesnych lekarzy. Dopiero Philippe
Ricord w 1838 roku rozróżnił kiłę od infekcji gonokoko-
wej (rzeżączki)~.
Bóle krtani i zmiana głosu wystąpiły u Paganiniego po
rozpoczęciu leczenia rtęcią. Objawy te błędnie przypisy-
wał on postępującej ukrytej chorobie. Głos ulegał stop-
niowemu osłabieniu i w 1838 roku wystąpił bezgłos.
Paganini zaczął porozumiewać się za pomocą kartek
konwersacyjnych. Osłabienie głosu zbiegło się z ogólnym
osłabieniem i pogarszającymi się objawami ze strony
układu oddechowego.
Gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że Paganini cierpiał
na zatrucie rtęcią, nie ma potrzeby przypisywania tych
lub innych objawów postępującej kile układu nerwowe-
go. Wprawdzie P"ganini czasami chwiał się na nogach,
ale był w stanie chodzić i nie miał objawów ogólnego
paraliżu:
Sławny maestro może jeść tylko z wielkimi trudnościami. Przy
stole jeden z sąsiadów lub służący musi mu rozdrabniać mięso.
Całe dnie spędza na graniu w bilard i spacerach z przyjacie-
lem. Lektura Charivari bardzo go bawi, ale rozbawienie szybko
' Wprawdzie w Anglii dr Bell wykazał odrębność tych dwóch jedno-
stek chorobowych nieco wcześniej, ale prace jego nie były znane w kon-
tynentalnej Europie.
mija, i maestro wpada w depresję, która - bez wątpienia - jest
następstwem jego choroby. Potem w czapce na głowie udaje
siÄ™ do kÄ…pieli i tam zanurza siÄ™ w medytacji, od czasu do czasu
przerywanej nagłymi ruchami, jakby chciał odpędzić od siebie
jakieś myśli. często tupie nogami po wstaniu z siedzenia, jak-
by się obawiał, że nogi mogą się nagle ugiąć pod nim.
Najwyraźniej Paganini miał skłonność do hipochondrŹŹ
i przesadzał w uskarżaniu się na swe dolegliwości. Miał
pełne prawo do paniki, gdy usłyszał, że grozi mu rychła
śmierć z powodu suchot czy też kiły. Wierzył ślepo swo-
im lekarzom, lecząc kaszel i niegroźne dolegliwości krta-
ni preparatami rtęci. Nie wiedział, że rtęć pogarsza te
objawy i powoduje ciężkie powikłania ze strony górnych
dróg oddechowych i jelit. Francesco Benati poprawnie
oceniał dolegliwości Paganiniego i starał się zabronić uży-
wania rtęci i środków przeczyszczających. W tym sta-
dium jednak jatrogenne dolegliwości Paganiniego były
już w pełni rozkwitu, a pacjent nie posłuchał rady leka-
rza, nadal stosujÄ…c kalomel i "Elixir Leroy". Nie mogÄ…c
koncertować, zniknął z życia publicznego i zmarł jako
samotnik w 1840 roku.
Paganini cierpiał na skłonności masochistyczne i zabu-
rzenia osobowości. Miał obsesję na punkcie bolesnego
leczenia oraz lekarstw i stał się niewątpliwą ofiarą takie-
go leczenia. Skłania to do przypuszczenia, że jego wybór
lekarzy i leków nie był przypadkowy. Jest oczywiste, że
ignorował rady bardziej rozważnych i światłych lekarzy,
którzy usiłowali go odwieść od stosowania niebezpiecz-
nych trucizn. W wielu listach dyskutuje o bólu i sposo-
bach zapobiegania mu. W jednym z listów pisze do Ger-
miego: "na wzór Muciusa Scaevoli w końcu zwycięży-
łem ból".
Chronologia chorób Paganiniego (1820-1840)
Rok ObjawyRozpoznanie (1ekarz) Leczenie
1820Przewlekły kaszel,Suchoty"Roob"
utrata wagi
1823Przewlekły kaszel,"ukryta" kiłaRtęć
utrata wagi (Sira Borda)
1824Bóle brzucha, Dolegliwości "Leroy'
zapalenie dziąseł żołądkowo-jelitowe
zapalenie jamy spowodowane
ustnejzatruciem rtęcią
1828Zapalenie dziąseł,Ropień zęba/ Ekstrakcja
bóle jamy ustnej zapalenie zębów dolnej
szpiku kostnego szczęki,
(Vergani)opium
1828Bezgłos,"Konstytucja Rtęć
przejściowa dysurias nerwowa"
1832Ślinotok, utrata Zatrucie rtęcią Odstawia
wagi, pogorszenie (Francesco Benati) rtęć,
wzroku, widzenie kontynuuje
tunelowe "Leroy"
zaburzenia ruchu?i opium
1832Zmiany osobowości,
trudności w myśleniu
1834- Ostatnie występy Koniec
-1837 koncertowe kariery
(Belgia, Liverpool,skrzypka
Nicea) niepochlebne koncertowego
recenzje
1837Letargia, Zapalenie Cewniko-
zatrzymanie moczu pęcherza wanie
orchitis9
1838Afonia, obrzęki
kończyn, duszności,
drżenie
1840Krwioplucie, śmierć
s Bolesne oddawanie moczu [przyp. tłum.].
9 Zapalenie jądra [przyp. tłum.].
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
O Shea Muzyka i medycyna SCHUBERTO Shea Muzyka i medycyna MAHLERO Shea Muzyka i medycyna ?CHO Shea Muzyka i medycyna ROSSINIO Shea Muzyka i medycyna GRIEGO Shea Muzyka i medycyna ?RTUKO Shea Muzyka i medycyna SPISO Shea Muzyka i medycyna ?LIUSO Shea Muzyka i medycyna RAVELO Shea Muzyka i medycyna MENDELSSO Shea Muzyka i medycyna 0PROLOGO Shea Muzyka i medycyna MOZARTO Shea Muzyka i medycyna 1HISTORIO Shea Muzyka i medycyna GRAINGERO Shea Muzyka i medycyna SCHUMANNO Shea Muzyka i medycyna CHOPINO Shea Muzyka i medycyna WEBERO Shea Muzyka i medycyna INNIO Shea Muzyka i medycyna ?ETHOVEwięcej podobnych podstron