ROZDZIAŁ 2
Jesteśmy rodziną
Pół godziny później Hanna Marin pokonała pędem frontowe drzwi swojego domu, trąciła się nosem z Dot, mini dobermanem, i niedbale rzuciła wytłaczaną we wzór wężowej skóry teczkę na kanapę w salonie.
- Przepraszam za spóźnienie. - zawołała.
W kuchni unosił się zapach pomidorowego sosu i czosnkowego chleba, a ojciec Hanny, jego narzeczona Isabel oraz jej córka, Kate, siedzieli już w jadalni. Na środku stołu stała wielka ceramiczna miska z makaronem i sałatka, a przy pustym miejscu Hanny czekał na nią talerz z brzegiem w muszelki, serwetka oraz wysoki kieliszek z wodą Perrier. Isabel po swoim przyjeździe w Boże Narodzenie - praktycznie natychmiast po tym, jak matka Hanny weszła na pokład odrzutowca zabierającego ją do nowej pracy w Singapurze - że w każdą niedzielę kolacja będzie spożywana w jadalni, by uczynić go bardziej szczególnym i „rodzinny”.
Hanna wsunęła się na swoje miejsce usiłując zignorować spojrzenia wszystkich. Ojciec rzucił jej pełen nadziei uśmiech, a mina Isabel świadczyła, że albo próbuje powstrzymać się przed pierdnięciem, albo jest rozczarowana spóźnieniem na Hanny na Rodzinny Czas. Z drugiej strony, Kate wzgardliwie przechyliła głowę. I Hanna doskonale wiedziała, które z nich odezwie się pierwsze.
Kate, z niewinnie zaokrąglonymi błękitnymi oczami, wygładziła swoje irytująco proste orzechowo-brązowe włosy.
- Byłaś ze swoim doradcą?
Ding ding ding!
- Aha. - Hanna pociągnęła duży łyk Perriera.
- I jak poszło? - zapytała Kate głosem godnym Oprah. - Pomaga ci to?
Hanna wyniośle pociągnęła nosem. Tak naprawdę uważała, że spotkania z Marion są bzdurne. Może reszta jej przyjaciółek mogła poradzić sobie i żyć normalnie po sprawie z Ali i „A”, ale Hanna zmagała się ze śmiercią nie jednej, a dwóch przyjaciółek. Praktycznie każda chwila dnia przypominała jej o Monie: gdy wypuszczała Dot, żeby sobie pobiegała po zamarzniętym podwórku w podarowanym przez Monę w zeszłym roku na urodziny wdzianku w szkocką kratę Burberry. Gdy otwierała garderobę i widziała pożyczoną od niej i nigdy nie oddaną srebrną spódniczkę Jill Stuart. Gdy spoglądała w lustro, próbując nucić durne slogany Marion i widziała łezki kolczyków ukradzionych przez Monę zeszłej wiosny w „Banana Republic”. Widziała też coś innego: bladą szramę w kształcie litery Z na podbródku, pamiątkę po tym, jak Mona potrąciła ją SUVem, gdy Hanna uświadomiła sobie, że to Mona jest „A”.
Nienawidziła myśli, że jej przyszła przyrodnia siostra wie o każdym szczególe wydarzeń ubiegłej jesieni - zwłaszcza zaś to, że jej najlepsza przyjaciółka próbowała ją zabić. A z drugiej strony wiedzieli o tym wszyscy w Rosewood; od tamtej pory miejscowe media trochę zmieniły temat. Co dziwniejsze, w kraju zapanowała „A”-mania. Dzieciaki w całym kraju zgłaszały otrzymywanie sms-ów podpisywanych przez kogoś podającego się za „A”, a zawsze okazywały się pochodzić od porzuconych byłych chłopaków albo zazdrosnych kolegów z klasy. Hanna także otrzymała kilka fałszywych sms-ów od „A”, ale wszystkie były oczywistym spamem. Coś w stylu: Znam twoje wszystkie brudne sekreciki! A poza tym, chcesz zakupić trzy dzwonki za dolara? To było takie żałosne.
Kate wciąż wbijała wzrok w Hannę, zapewne czekała aż zacznie się ona wywnętrzać. Hanna szybko chwyciła kromkę czosnkowego chleba i ugryzła wielki kawał, żeby nie musieć się odzywać. Odkąd Kate i Isabel pojawiły się w tym domu, Hanna albo zamykała się w swoim pokoju, szła na zakupową terapię w Centrum Handlowym „King James”, albo ukrywała się u swojego chłopaka, Lucasa. Chociaż przed śmiercią Mony sprawy między nimi układały się raczej niepewnie, potem Lucas okazał się nieprawdopodobnie pomocny. A teraz byli nierozłączni.
Hanna wolała wychodzić, bo za każdym razem, kiedy była w domu na widoku, ojciec przydzielał jej i Kate wspólne drobne zadania: opróżnianie z dodatkowych ubrań Hanny szafy w nowym pokoju Kate, wynoszenie śmieci czy odgarnianie śniegu z chodnika od frontu. Przepraszam bardzo? Czy nie od tego były gosposie i odśnieżarki? Gdyby tylko służby odśnieżające zdołały pozbyć się także Kate.
- Cieszycie się, dziewczynki, na jutrzejszy początek szkoły? - Isabel owinęła makaron wokół widelca.
Hanna wzruszył prawym ramieniem i poczuła znajomy ból promieniujący wzdłuż niego. Złamała je, kiedy Mona uderzyła ją SUVem, kolejny uroczy dowód, że ich przyjaźń była lipna.
- Ja bardzo się cieszę. - głos Kate wypełnił ciszę. - Znowu dzisiaj przejrzałam katalog Rosewood Day. Ta szkoła ma naprawdę niesamowity program dodatkowych zajęć. W ciągu roku wystawiają aż cztery sztuki!
Pan Marin i Isabel uśmiechnęli się promiennie. Hanna z taką pasją zacisnęła zęby, że aż zdrętwiała jej szczęka. Od przyjazdu do Rosewood Kate ciągle mówiła jak zachwycona jest, że będzie chodzić do Rosewood Day. Ale to nieważne - szkoła była duża. Hanna nie planowała się tam z nią widywać.
- Ale to miejsce wydaje się też bardzo dezorientujące. - Kate wdzięcznie wytarła usta serwetką. - W różnych budynkach prowadzone są różne zajęcia, na przykład stodoła dziennikarstwa i biblioteka naukowa, albo szklarnia. Kompletnie się tam pogubię. - okręciła kosmyk orzechowych włosów wokół wskazującego palca. - Byłabym zachwycona,
gdybyś mogła mnie, Hanna, oprowadzić.
Hanna omal nie wybuchnęła śmiechem. Głos Kate był bardziej fałszywy niż okulary przeciwsłoneczne Chanel na eBayu za 99 centów. Ostatnim razem ten numer „zostańmy przyjaciółkami” wycięła w „Le Bec-Fin” i Hanna nigdy nie zapomni, jak to się skończyło. Kiedy Hanna uciekła do toalety, gdy podano przystawki, poszła za nią Kate i zachowywała się tak słodko, jakby była zatroskana. Hanna zalała się łzami i wyjaśniła Kate, że właśnie dostała wiadomość - od „A”… znaczy, od Mony - że Sean Ackard, którego wciąż uważała za swojego chłopaka, przyszedł na Foxy z inną dziewczyną. Kate natychmiast zaczęła jej współczuć i zachęciła, żeby Hanna wymknęła się z kolacji, wróciła do Rosewood i skopała tyłek Seana. Powiedziała nawet, że będzie ją kryć. W końcu od tego są prawie przyrodnie siostry, prawda?
Nieprawda. Hanna wróciła do Filadelfii i niespodzianka! Kate rozpuściła jęzor i powiedziała panu Marin, że Hanna nosi w swojej torebce garść Percocetu. Pan Marin był taki wściekły, że skrócił podróż… i tygodniami nie odzywał się do Hanny.
- Oczywiście, że Hanna cię oprowadzi. - zaczął pan Marin.
Hanna zacisnęła pod stołem pięści i powiedziała skonsternowanym tonem.
- Och, łał, bardzo bym chciała, ale w mój plan lekcji jest taki przeładowany!
- A przed szkołą albo w porze lunchu? - ojciec wzniósł brew.
Hanna zacisnęła zęby. Dzięki, że mnie wkopałeś, tatku. Czy zapomniał już, że zeszłej jesieni Kate podczas katastrofalnej kolacji w „Le Bec-Fin” w Filadelfii zadała jej cios w plecy - kolacji, która miała być tylko dla Hanny i jej ojca? Ale ojciec tak tego nie widział. Według niego Kate nie była donosicielką. Była idealna. Hanna wodziła wzrokiem od ojca i Isabel do Kate, czuła się coraz bardziej bezradna. Nagle poczuła znajome łaskotanie narastające w gardle. Odsunęła krzesło, wstała, stęknęła i chwiejnym krokiem ruszyła do łazienki na parterze.
Zwiesila głowę nad zlewem i zwymiotowała, choć nie miała czym. Nie rób tego, powiedziała sobie. Tak dobrze jej szło od kilku miesięcy z tą sprawą, ale było tak, jakby Kate to wyzwalała. Po raz pierwszy Hanna zwymiotowała celowo, gdy po raz pierwszy i jedyny odwiedziła ojca, Isabel i Kate w Annapolis. Zabrała ze sobą Ali, a ta w jednej chwili dogadała się z Kate - więź ładnych dziewczyn czy coś - podczas gdy Hanna ładowała do ust garść za garścią popcornu, i czuła się coraz bardziej gruba i szkaradna. Czara goryczy się przelała, kiedy tata nazwał ją świnką. Pobiegła do łazienki, chwyciła z kubka na zlewie szczoteczkę do zębów Kate i wywołała wymioty.
Ali weszła w środku drugiej fali wymiotów Hanny. Przyrzekła, że zachowa jej tajemnicę, ale od tego czasu Hanna wiele dowiedziała się o Ali. Ukrywała ona wiele sekretów wielu osób - i wygrywała ich przeciwko sobie. Jak wtedy, kiedy powiedziała Hannie i pozostałym, że spowodowały Sprawę Jenny, gdy tymczasem to Jenna i Ali wszystko zaaranżowały. Hanna nie byłaby zaskoczona, gdyby okazało się, że tamtego dnia Ali wróciła na patio i powiedziała wszystko Kate.
Po kilku minutach nudności minęły. Hanna odetchnęła głęboko, wyprostowała się i sięgnęła do kieszeni po BlackBerry. Nie uwierzysz, napisała. Ojciec chce, żebym była Komitetem Powitalnym dla Szurniętej Kate w Rosewood Day. Czy możemy jutro rano spotkać się na mani- i pedicure i pogadać?
Była w połowie przewijania listy kontaktów, kiedy zdała sobie sprawę, że nie ma do kogo wysłać wiadomości. Tylko z Moną spotykała się na mani-pedi.
- Hanna? - Hanna okręciła się w miejscu. Ojciec na kilka cali uchylił drzwi łazienki. Zatroskany, miał zmarszczone brwi. - Dobrze się czujesz? - zapytał łagodnym tonem, którego Hanna od tak dawna nie słyszała.
Pan Marin zbliżył się i położył dłoń na ramieniu Hanny. Dziewczyna, przechylając głowę, przełknęła głośno ślinę. Kiedy była w siódmej klasie, jeszcze przed rozwodem rodziców, byli sobie z tatą bardzo bliscy. Jego wyjazd po rozwodzie złamał jej serce, a kiedy zamieszkał z Isabel i Kate zamartwiała się, że zamienił brzydką, pulchną Hannę o sraczkowatych włosach na ładną, chudą, idealną Kate. Kilka miesięcy temu, kiedy Hanna przebywała w szpitalu po potrąceniu przez Monę SUVem, tata obiecał, że bardziej zaangażuje się w jej życie. Ale od przyjazdu w zeszłym tygodniu był zbyt zajęty urządzaniem domu zgodnie z gustem Isabel - mnóstwo aksamitu i frędzli - żeby znaleźć dla niej trochę czasu.
Ale może chciał za to wszystko przeprosić. Może chciał przeprosić za zerwanie kontaktu ostatniej jesieni bez wysłuchania jej wersji historii… i za porzucenie Hanny dla Isabel i Kate na całe trzy lata.
Pan Marin z zakłopotaniem poklepał ją po ramieniu.
- Słuchaj. Ostatnia jesień była dla ciebie okropna. Wiem, że musisz się denerwować tym, że znajesz w piątek na procesie Iana. Wiem, że przeprowadzka Kate i Isabel tutaj była trochę… nagła. Ale, Hanna, to wielka zmiana w życiu Kate. Zostawiła swoich przyjaciół w Annapolis, żeby się tu przenieść, a ty ledwo zamieniłaś z nią słowo. Musisz zacząć traktować ją jak rodzinę.
Uśmiech Hanny zbladł. Miała wrażenie, że ojciec walnął ją w głowę mydelniczką z miętową kostką mydła z porcelanowego zlewu. Kate z całą pewnością nie potrzebowała pomocy Hanny, ani trochę. Kate była jak Ali: pełna wdzięku, piękna, w centrum uwagi… i niesamowicie manipulantka.
Ale kiedy ojciec opuścił brodę, czekając, aż się z nim zgodzi, Hanna zrozumiała, że ojciec w ostatnim zdaniu opuścił dwa maleńkie słówka. Dwa słowa, które wskazywały, jak od teraz będzie wyglądała sytuacja.
Hanna miała zacząć traktować Kate jak rodzinę… albo pożałuje.
Pretty Little Liars - Wicked Nikczemność
5