ROZDZIAŁ 23
Najspokojniejsza sala sądowa
na głównej trasie
Aria wysiadła z Mercedesa Spencer gapiąc się z rozdziawionymi ustami na medialny cyrk przed sądem w Rosewood. Na stopniach tłoczyli się reporterzy, kamery i faceci w watowanych kurtkach dzierżący mikrofony na wysięgnikach. Były również grupki ludzi z tabliczkami na kijach. Jacyś zwolennicy teorii spiskowej protestowali przeciwko procesowi, twierdząc, że to lewicowe polowanie na czarownice - uwzięto się na Iana, bo jego ojciec był prezesem dużej firmy farmaceutycznej w Filadelfii. Wściekli ludzie po przeciwnej stronie schodów żądali dla Iana krzesła elektrycznego za to, co zrobił. I byli również, oczywiście, Fani Ali, trzymający jej wielkie zdjęcia ze słowami: TĘSKNIMY ZA TOBĄ, ALI, choć większość z nich nawet nigdy jej nie poznała.
- Łał. - wyszeptała Aria ze ściśniętym żołądkiem.
W połowie drogi do chodnika Aria zauważyła dwie osoby powoli nadchodzące od strony dodatkowego parkingu. Ella otaczała ramieniem Xaviera, oboje byli w grubych wełnianych płaszczach.
Aria skryła się pod dużym obrębionym futerkiem kapturem. Ostatniej nocy, po tym, jak Xavier ją pocałował, pobiegła na piętro i zamknęła się w swoim pokoju. Gdy w końcu wynurzyła się z niego kilka godzin później, znalazła przy kuchennym stole Mike'a, zajadającego ogromną miskę płatków „Count Chocula”. Spojrzał na nią gniewnie, kiedy weszła do kuchni.
- Powiedziałaś coś gównianego Xavierowi? - zapytał ostro Mike. - Jak skończyłem rozmawiać przez telefon wymykał się stąd. Czy ty próbujesz zepsuć to mamie?
Aria odwróciła się, zbyt zawstydzona, by cokolwiek powiedzieć. Była niemal pewna, że ten pocałunek był błędem, nagłym kaprysem. Wydawało się, że nawet Xavier był zaskoczony i żałował tego, co zrobił. Ale zdecydowanie nie chciała, żeby Mike - czy ktokolwiek inny - się o tym dowiedział. Niestety, ktoś już wiedział - „A”. A Aria zadarła z „A” informując Wildena o wcześniejszej wiadomości. Całą noc czekała na telefon od Elli, która powiedziałaby, że otrzymała tajemniczą wiadomość, że to Aria przystawiała się do Xaviera, a nie na odwrót. Gdyby Ella kiedykolwiek się o tym dowiedziała, Aria zostałaby najprawdopodobniej do końca życia wyklęta z rodziny.
- Aria! - zawołała Ella, która wypatrzyła Arię pod jej kapturem. Zaczęła do niej machać, żeby podeszła. Xavier miał zmieszany wyraz twarzy. Aria była pewna, że jeśli tylko zostaliby na sekundę sami, przeprosiłby. Ale dzisiaj była zbyt wszystkim przytłoczona, żeby o tym myśleć.
Złapała Spencer pod ramię odwracając się od matki.
- Wejdźmy do środka. - ponagliła. - Już.
Spencer wzruszyła ramionami. Stawiły czoła tłumowi na stopniach. Aria znowu naciągnęła kaptur na głowę, a Spencer zasłoniła twarz rękawem, ale reporterzy i tak je zaatakowali.
- Spencer! Jak sądzisz, co się wydarzy na dzisiejszym procesię? - krzyczeli. - Aria! Jaki to wszystko ma na ciebie wpływ? - Aria i Spencer chwyciły się mocno za ręce, i jak najszybciej ruszyły naprzód. Przed budynku stał policjant i trzymał dla nich otwarte drzwi. Ciężko dysząc, dały w nie nura.
Na korytarzu unosił się zapach wosku i płynu po goleniu. Ian ze swoim prawnikiem jeszcze się nie pojawił, więc wiele osób kłębiło się przed salą rozpraw. Było wśród nich wielu gliniarzy z Rosewood i miejscowych notabli, jak również sąsiadów i przyjaciół. Aria i Spencer zamachały do Jacksona Hughsa, dystyngowanego prokuratora. Gdy odsunął się, miętowa guma do żucia Arii zsunęła się w dół jej gardła. Stała za nim rodzina Ali. Pani DiLaurentis, pan DiLaurentis i … Jason. Aria nie tak dawno temu go widziała - był na mszy żałobnej Ali i podczas stawiania Iana w stan oskarżenia - ale za każdym razem jego uroda wbijała ją w podłogę.
- Witajcie, dziewczęta. - powiedziała podchodząc do nich pani DiLaurentis. Zmarszczki przy jej oczach były wyraźniejsze niż we wspomnieniach Arii, ale wciąż była smukła i elegancka. Obrzuciła Arię i Spencer oceniającym spojrzeniem. - Bardzo wyrosłyście. - stwierdziła ze smutkiem, jakby chciała zasugerować, że gdyby Ali żyła też byłaby wyższa.
- Jak się państwo trzymają? - zapytała Spencer swoim najbardziej dojrzałym tonem.
- Najlepiej jak to możliwe. - pani DiLaurentis uśmiechnęła się dzielnie.
- Znowu zatrzymali się państwo w mieście? - zapytała Aria. Kilka miesięcy temu, gdy stawiano Iana w stan oskarżenia, cała rodzina mieszkała w Filadelfii.
Pani DiLaurentis potrząsnęła głową.
- Na czas procesu wynajęliśmy dom w sąsiednim mieście. Uznaliśmy, że codzienne dojeżdżanie tutaj z miasta byłoby zbyt uciążliwe. Wolimy być w pobliżu.
Zaskoczona Aria wzniosła brwi.
- Możemy coś dla państwa zrobić? - zapytała. - Na przykład… pomóc przy domu? Może trzeba odgarnąć śnieg z podjazdu? Mogłabym przyjść z bratem.
Na twarzy pani DiLaurentis przemknął dziwny grymas. Jej ręce uniosły się do naszyjnika ze słodkowodnych pereł na szyi.
- Dziękuję, kochanie, ale to nie będzie konieczne. - rzuciła im spięty nieobecny uśmiech i odeszła.
Aria obserwowała, jak pani Dilaurentis idzie przez hol do swojej rodziny. Głowę miała tak sztywno wyprostowaną, że mogłaby na niej balansować książką.
- Jest jakaś… dziwna. - mruknęła Aria.
- Nie wyobrażam sobie, co teraz przeżywa. - Spencer zadżała. - Ten proces to dla niej pewnie piekło.
Przeszły przez ciężkie drewniane drzwi na salę sądową. Hanna i Emily siedziały już w drugim rzędzie, zaraz za wielkimi stołami prawników. Hanna zdjęła szkolny blezer i przewiesiła przez oparcie krzesła. Emily skubała kłaczek na swojej plisowanej spódniczce mundurku. Obie w milczeniu skinęły głowami, gdy Aria i Spencer wsunęły się na sąsiednie miejsca.
Sala sądowa szybko się zapełniała. Jackson ułożył na swoim stole kupkę folderów i teczek z aktami. Przybył prawnik Iana i zajął swoje miejsce po drugiej stronie przejścia. Ława przysięgłych z boku była zapełniona dwunastoma, nieznanymi Arii, osobami wybranymi przez obu mecenasów. Faktyczna sala sądowa była zamknięta dla mediów i mieszkańców Rosewood, wpuszczano tylko bliską rodzinę i przyjaciół, a także policjantów i świadków. Gdy Aria się rozejrzała, dostrzegła rodziców Emily, ojca Hanny i jej przyszłą macochę oraz siostrę Spencer, Melissę. Po drugiej stronie sali Aria dostrzegła własnego ojca, Byrona. Powoli pomagał Meredith dostać się na miejsce, chociaż nie była ona jeszcze aż tak ciężarna.
Byron rozejrzał się, jakby wyczuł spojrzenie Arii. Dostrzegł ją i pomachał. Cześć, powiedziała samymi wargami Aria. Byron uśmiechnął się. Meredith także ją zauważyła, otworzyła szerzej oczy i bezgłośnie zapytała: Wszystko okay? Aria zastanowiła się, czy Byron wie, że jest tu Ella - i że przyprowadziła swojego nowego chłopaka.
Emily szturchnęła Arię w bok.
- Pamiętasz ten wieczór, kiedy do mnie zadzwoniłaś i powiedziałaś, że dostałaś wiadomość od Nowego „A”? Tego samego wieczoru ja też dostałam sms-a.
- Co w nim było? - po plecach Arii przebiegły ciarki.
Emily zwiesiła głowę bawiąc się rozpiętym guzikiem bluzki.
- Tylko… nic takiego, naprawdę. Czy Wilden dał ci w ogóle znać, kto je wysyłał?
- Nie. - Aria przeczesała uważnym spojrzeniem salę sądową, sądząc, że Wilden tu jest. Nie widziała go. Wychyliła się zza Emily by spojrzeć na Hannę. - A ty dostałaś jakiś?
- Naprawdę nie mam ochoty teraz o tym rozmawiać. - twarz Hanny przybrała powściągliwy wyraz.
Aria zmrużyła oczy. To miało znaczyć „tak”, czy „nie”?
- A ty Spencer?
Spencer spojrzała na nie spłoszona. Nie odpowiedziala. W ustach Arii wezbrała żółć. Czy to oznaczało, że każda z nich dotała dalsze wiadomości od nowego „A”?
Emily zagryzła nerwowo dolną wargę.
- Cóż, wkrótce nie będzie to chyba miało znaczenia, prawda? Jeśli to Ian, to się skończy jak tylko wróci do więzienia…
- Oby… - wymruczała Aria.
Rodzina DiLarentis'ów w końcu przedefilowała przez salę i usiadła na ławkach tuż przed nimi. Jason usadowił się obok rodziców, ale bez przerwy się wiercił, najpierw zapinając, a potem odpinając marynarkę, sięgając po komórkę i sprawdzając ekran, wyłączając i włączając z powrotem telefon. Wtem nagle się odwrócił i spojrzał prosto na Arię. Jego błękitne oczy przylgnęły do jej twarzy na całe trzy sekundy. Miał dokładnie takie same oczy jak Ali - to było jak patrzenie na ducha.
Kącik ust Jasona uniosł się w uśmiechu rozpoznania. Pomachał lekko do Arii - pozornie tylko do niej - jakby ją pamiętał lepiej od innych dziewczyn. Aria sprawdziła, czy któraś z jej przyjaciółek to zauważyła, ale Hanna właśnie nakładała kolejną warstwę szminki, a Spencer wymieniała z Emily szeptem uwagi o tym, jak pani DiLaurentis powiedziała, że przeprowadzili się do sąsiedniego miasta na czas procesu. Gdy spojrzenie Arii wróciło do Jasona, był już znowu odwrócony do niej plecami.
Powoli minęło kolejne dwadzieścia minut. Miejsce Iana było wciąż puste.
- Czy nie powinien już tu być? - wyszeptała Aria do Spencer.
Brwi Spencer się zetknęły.
- Czemu mnie pytasz? - wysyczała. - Skąd mam wiedzieć?
Aria zacisnęła ręce i oparła się.
- Przepraszam. - szepnęła ostrym tonem. - Nie pytałam konkretnie ciebie.
Spencer wydała obrażone westchnięcie i spojrzała do przodu. Mocno zaciskała szczękę.
Prawnik Iana ze zmartwioną miną wstał i podszedł na tyły sali rozpraw. Aria spojrzała na drewniane drzwi do holu, spodziewając się że lada moment wpadnie przez nie Ian w policyjnej obstawie, gotowy na początek procesu. Ale drzwi pozostały zamknięte. Z zaniepokojeniem przesunęła dłonią po karku. Na sali zaczął narastać gwar.
Aria, próbujęc się uspokoić, wyjrzała przez okno. Budynak sądu stał na ośnieżonym wzgórzu z widokiem na całą Dolinę Rosewood. Latem widok zasłaniało gęste listowie, ale teraz, gdy drzewa były nagie, można było oglądać Rosewood w całej okazałości. Iglica college'u Hollis wydawała się tak mała, że Aria mogłaby ją zgnieść między kciukiem a palcem wskazującym. Maleńkie wiktoriańskie domki poniżej przypominały domki dla lalek, i Aria mogła nawet dostrzec neonową gwiazdę nad „Snooker's”, gdzie poznała Ezrę. Dalej rozpościerały się rozległe, niezmienne pola golfowe Rosewood Country Club. Razem z Ali i resztą spędzały każdy dzień pierwszego wspólnego lata nad klubowym basenem pożerając wzrokiem ratowników. A najczęściej Iana.
Chciałaby wrócić do tamtego lata i zmienić wszystko, co przytrafiło się Ali - wrócić do czasu, zanim robotnicy zaczęli w ogóle kopać dół pod wielką na dwadzieścia osób altaną DiLaurentis'ów. Kiedy Aria po raz pierwszy pojawiła się na podwórku Ali stała niemal dokładnie tam, gdzie później pojawiła się dziura - i ciało Ali: na drodze na tyły posiadłości, w pobliżu lasu. To była ta prorocza sobota na początku szóstej klasy, gdy wszystkie zjawiły się na podwórku Ali, by ukraść jej kawałek flagi Kapsuły Czasu. Aria chciałaby wrócić i zmienić wydarzenia także tego dnia.
Ze swojego pokoju wyłonił się sędzia Baxter. Był korpulentny i miał rumiane oblicze, przyklepany nos i małe, świdrujące oczka. Aria podejrzewała, że z bliska wyczułaby zapach cygar. Gdy wezwał obu prawników do siebie, Aria wyprostowała się na swoim miejscu. Cała trójka gorączkowo dyskutowała, wskazując co jakiś czas puste miejsce Iana.
- To wariactwo. - wymamrotała Hanna spoglądając przez ramię. - Ian jest porządnie spóźniony.
Drzwi sali sądowej otworzyły się z hukiem, aż dziewczęta podskoczyły. Gliniarz, którego Aria pamiętała z postawienia Iana w stan oskarżenia, przemknął przejściem, przez drzwiczki w stylu salonu i podszedł do ławy sędziowskiej.
- Właśnie skontaktowałem się z jego rodziną. - powiedział szorstkim głosem. Promienie słońca odbiły się od jego srebrnej odznaki, rzucając zajączki światła po całej sali. - Szukają.
Gardło Arii wyschło.
- Szukają? - wymieniła spojrzenia z innymi.
- O czym oni mówią? - pisnęła Emily.
- Och, mój Boże. - Spencer zagryzła kciuk.
Aria przez otwarte drzwi widziała podjeżdżającego do krawężnika czarnego sedana. Z tylnego miejsca wysiadł ojciec Iana. Ubrany był w żałobną czerń, a wyraz twarzy miał poważny i przerażony. Aria podejrzewała, że jego matki nie ma, bo była w szpitalu.
Za sedanem podjechał radiowóz, ale wysiadło tylko dwóch policjantów.
W ciągu kilku chwil ojciec Iana podszedł do sędziowskiej ławy.
- Wczoraj w nocy był w swoim pokoju. - wymruczał cicho, lecz nie dość cicho, pan Thomas do Baxtera. - Nie wiem, jak do tego doszło.
Twarz sędziego na chwilę się skurczyła.
- O czym pan mówi? - zapytał.
- On… zniknął. - ojciec Iana z powagą zwiesił głowę.
Aria rozchyliła usta, serce odbijało się rykoszetem w jej piersi. Emily jęknęła. Hanna złapała się za brzuch, z jej gardła wydobył się bulgoczący dźwięk. Spencer na wpół wstała.
- Chyba powinnam… - zaczęła, ale zgubiła wątek i z powrotem usiadła.
Sędzia Baxter walnął młotkiem.
- Ogłaszam przerwę. - wykrzyczał do tłumu. - Do odwołania. Skontaktujemy się z państwem, gdy będziemy gotowi.
Zagestykulował. Mniej więcej dwudziestu gliniarzy z Rosewood podeszło równocześnie do ławy z włączonymi krótkofalówkami, poluzowanymi w kaburach, gotowymi do wyjęcia i strzelenia pistoletami. Po otrzymaniu instrukcji odwrócili się od ławy i wymaszerowali z sali rozpraw do swoich aut.
Zniknął. Aria znowu wyjrzała przez okno na dolinę. Widać było całe Rosewood w dole. Mnóstwo miejsc, w których Ian mógł się schować.
Emily opadła na ławkę przeczesując włosy dłońmi.
- Jak to się mogło stać?
- Czy nie było tam gliniarza, który miał go cały czas obserwować? - zawtórowała jej Hanna. - No bo jak mógł wyślizgnąć się z domu niezauważony? To niemożliwe!
- Owszem, możliwe.
Wszystkie spojrzały na Spencer. Jej oczy mechanicznie przesuwały się po ich twarzach, dłonie nerwowo dygotały.Powoli uniosła głowę i spojrzała na ich trójkę z twarzą ociekającą poczuciem winy.
- Muszę wam coś powiedzieć. - wyszeptała. - O… Ianie. I to wam się nie spodoba.
Pretty Little Liars - Wicked Nikczemność
1