154 DZIECI, ALKOHOL I NARKOTYKI
spraw Alkoholizmu , z przychodnią dla uzależnionych, ze szpitalem posiadającym oddział dla uzależnionych lub z ośrodkiem odwykowym, które albo zatrudniają odpowiednich specjalistów, albo mogą polecić prywatną praktykę zajmującą się takimi problemami.
Interwencja ma swoją choreografię. Przygotowany zespół osób zainteresowanych - rodziców, rodzeństwa, innych krewnych, nie uzależnionych przyjaciół itp. - spotyka się z uzależnionym dzieckiem zwykle w gabinecie specjalisty od interwencji. Podczas spotkania podają dziecku dane dotyczące jego zaangażowania w narkotyki i zachowań z tym związanych, wyrażając swoją miłość i troskę oraz proponując leczenie. Jeżeli po takiej prezentacji dziecko nadal odmawia leczenia, dowiaduje się, że konsekwencją tej decyzji jest zamknięcie przed nim domu.
Interwencje przynoszą oczekiwane skutki - w wielu przypadkach dlatego, że leczenie wydaje się mniejszym złem niż jego alternatywa. Jednak często ich skuteczność ujawnia się, zanim jeszcze dziecko usłyszy o tej alternatywie.
Dlaczego? Większość, jeśli nie wszyscy uzależnieni, chce wyjść z nałogu; po prostu nie wie jak. Prosić o pomoc - w świetle ciągłych zaprzeczeń i przekonywania, że tylko oni są normalni, a wszyscy inni, szczególnie rodzice, powariowali - oznacza bolesną porażkę i utratę twarzy. Planowa interwencja pozwala uzależnionemu nastolatkowi wyjść z sytuacji z honorem. Może on przyjąć leczenie, ponieważ „został do tego zmuszony" albo ponieważ „nie było wyboru", a nie dlatego, że przyznaje się do choroby. Może się trzymać swego zaprzeczania nawet będąc już w drodze do ośrodka odwykowego.
Ale interwencja skutkuje także z innego powodu. Nałóg niesie ze sobą niewiarygodną degradację. Osoba uzależniona nie ma poczucia swojej wartości. A planowa interwencja jest wyrażeniem miłości. Chociaż dziecko słyszy o swojej narkomanii i związanych z nią zachowaniach, wychodzi z poczuciem, że jest kochane. Wielu nastolatków zgadza się na leczenie po prostu dlatego, że interwencja pozwoliła im po raz pierwszy poczuć, że zasługują na pomoc.
Rozważając możliwość interwencji, większość rodziców bierze pod uwagę statystyki: 90 procent uzależnionych nastolatków w tym kraju akceptuje wybraną przez rodziców formę terapii. Mniej niż 10 procent wy-
* W Polsce: Pełnomocnik Wojewody do spraw Narkomanii lub Biuro do spraw Narkomanii (przyp. red. nauk.).
biera ulicę lub ośrodek wskazany przez sąd. Niektórzy rodzice są z góry przekonani o porażce: skoro dotąd nic na ich dziecko nie działało, zakładają, że już nic nie może się udać. Uzależnione nastolatki zapewne nie są przy zdrowych zmysłach, ale to nie znaczy, że są głupie. Wiedzą, gdzie im dobrze. A jeśli nie wiedzą, szybko to odkrywają, gdy znajdą się na ulicy.
W mojej prywatnej praktyce tylko jedna osoba po przeprowadzonej interwencji odmówiła podjęcia leczenia zaproponowanego przez rodziców. Większość z nas dopuszczała możliwość odmowy, ponieważ ów młody człowiek wiedział, że może zamieszkać u swojej dziewczyny, gdyby rodzice zakazali mu wstępu do domu. Dwa miesiące później, nadal mieszkającemu u dziewczyny, chłopakowi złamano szczękę w barowej bójce. Zadzwonił do rodziców z pytaniem, czy ich propozycja leczenia jest nadal aktualna. Oczywiście była.
Nie leczony nałóg jest chorobą postępującą i śmiertelną. Rodzice, którzy nie przedsięwezmą żadnych kroków skłaniających dziecko do podjęcia leczenia, stają się częścią choroby. Każdy mijający dzień jest dla dziecka zagrożeniem. Wiele dzieci, jak Ricky, umiera w domach rodziców. Inne giną w wypadkach, bójkach albo w wyniku nieudanych transakcji narkotykowych; albo zarażają się AIDS; albo tracą przytomność i duszą się własnymi wymiocinami. Umierają też w wyniku przedawkowania lub popełniają samobójstwa. Dopuszczać do trwania tej choroby jest działaniem wyjątkowo niebezpiecznym.
A jednak rodziców przeraża perspektywa rezygnacji z podtrzymujących uzależnienie ról i postawienia ostro sprawy leczenia. Chociaż ich dziecko co dnia ociera się o śmierć na ich oczach, wielu współuzależnio-nych rodziców twierdzi, że popełni ono samobójstwo lub zostanie zabite, gdy przedstawi mu się ultimatum.
Strach ten po części wynika ze współuzależnienia. Tak bardzo uzależnili się od swego dziecka, że dokonują projekcji zakładając, iż ono potrzebuje ich tak samo, jak oni jego. Nic nie mogłoby być dalsze od prawdy. Nałóg ogromnie zniekształca postrzeganie przez dziecko swych potrzeb. Tylko dwie sprawy liczą się dla uzależnionego nastolatka: używanie narkotyków oraz sprzyjające temu środowisko.
Duża część lęku rodziców ma, oczywiście, realne podstawy. Wyznaczone przez sąd ośrodki niekoniecznie zapewniają pomoc najwyższej jakości, a ulice są miejscem niebezpiecznym. Z czego jednak rodzice muszą zdać sobie sprawę to to, że ich dom jest równie niebezpieczny, a może