164 DZIECI, ALKOHOL I NARKOTYKI
z Florydy przyjechała do nas na weekend, a ty się upiłeś. Kiedy zrobiła na ten temat jakąś uwagę, kazałeś jej pilnować własnego nosa. Nazwałeś ją głupią, starą wywłoką. Było mi przykro i wstyd. Zeszłej zimy, w jakąś sobotę, pożyczyłeś ode mnie samochód, bo twój był w naprawie. Obiecałeś, że podjedziesz po mnie do centrum handlowego. Wyszłam na ulicę, gdzie miałeś parkować: czekałam i czekałam. W końcu się pojawiłeś, ale zdążyłam już zmarznąć na kość. Kiedy wsiadłam do samochodu, zobaczyłam, że jesteś pijany, ale uparłeś się, że będziesz prowadził. Jechałeś za szybko i ciągle skręcałeś na przeciwległy pas. Był duży ruch i myślałam, że nas rozbijesz. Nigdy w życiu nie byłam tak przerażona. Nie zapraszam już do domu znajomych, bo nigdy nie wiem, w jakim będziesz stanie. Jestem samotna, Tim. Brak mi moich przyjaciół. Nienawidzę twego picia i ćpania za to wszystko, co z nami robią. Wspaniale było wtedy nad jeziorem, gdy nie piłeś ani nic nie brałeś. Byłeś wesoły, dobry i troskliwy, jak mój dawny Tim. Chcę, żebyś wrócił. Chcę, żeby wrócił mój dawny Tim. Kocham cię, synku, i z całego serca wierzę, że to możliwe.
- Widuję cię tylko w święta - zaczął szwagier Tima, Jim - parę razy do roku, ale zawsze jesteś naćpany. To działa na nasz nastrój jak kubeł zimnej wody i złości mnie, że psujesz nam święta. W ostatnie Boże Narodzenie mały Jimmy przestraszył się, kiedy zwaliłeś się z krzesła. Zaczął płakać, bo myślał, że umarłeś. Jak wytłumaczyć pięciolatkowi, że jego wujek jest pijany? Peggy zawsze się o ciebie martwi. Mieszkamy o 300 mil od was, a jednak twoje uzależnienie wpływa na nasze życie. Kilka tygodni temu Peggy zrezygnowała z ważnych dla nas planów, bo chciała pojechać do domu i sprawdzić, jak się czują rodzice po tym twoim ataku, kiedy wyrwałeś ze ścian wszystkie gniazdka telefoniczne. Złości mnie, że twój nałóg szkodzi mojej rodzinie. Poprosiłem twoich rodziców, by nie zabierali cię ze sobą, gdy jechali do nas na Wielkanoc, bo nie chciałem, żeby moje dzieci patrzyły na twoje pijaństwo. Nie wiem, kim jesteś, Tim. Nigdy nie widziałem cię nienaćpanego. Mam nadzieję, że przyjmiesz propozycję, którą tu dzisiaj usłyszysz, bo naprawdę chciałbym móc cię poznać.
- Timmy, jestem tutaj, bo bardzo cię kocham - zaczęła Annemarie ze łzami w oczach. - Kiedy Gene i ja zaczęliśmy się spotykać, ty właśnie rozpoczynałeś szkołę średnią. Zawsze cię lubiłam: byłeś bystrym, wesołym chłopakiem i świetnym kumplem. Ale alkohol i narkotyki zmieniły cię. Kilka miesięcy temu w moim domu zacząłeś rzucać się po pijanemu i krzyczeć, że się zabijesz. Bałam się. Nasze pierwsze dziecko urodzi się
za kilka tygodni, Tim, ale nawet nie możemy myśleć o tym, żebyś byt ojcem chrzestnym, chyba że podejmiesz leczenie i wyzdrowiejesz. Brak mi ciebie podczas świąt, kiedy pijesz albo bierzesz narkotyki i nie chcesz się nawet pokazać. Chciałabym, żebyś znowu był moim bratem. Proszę cię, przyjmij pomoc.
- Cześć, staruszku - odezwał się Paul. - Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi już od przedszkola, ale kiedy zacząłeś pić i ćpać, zrobiłeś się okropny i musiałem przestać się z tobą widywać. Jestem tu dzisiaj, Tim, bo nadal mnie obchodzisz i chciałbym, żebyśmy znowu byli przyjaciółmi. Brak mi ciebie, Tim. Naprawdę. Mam nadzieję, że przyjmiesz pomoc. Chryste, Tim - zaszlochał Paul - nie możesz mi umrzeć, stary. Chcę, żebyś żył. Przyjmij pomoc. Na litość boską, nie umieraj.
Popatrzyłam na Tima, by zobaczyć, jak reaguje na prośbę przyjaciela. Wszyscy płakali. Paul poruszył coś w każdym z nas, ale Tim najwyraźniej pozostał niewzruszony. Siedział spokojnie patrząc na ścianę lub na pod-łogę.
Po kilku chwilach zaczęła mówić Peggy:
|p* - Przyszłam tu dzisiaj, bo bardzo cię kocham. Myślę o tobie cały czas, chociaż nie mieszkam w domu. Kocham cię i boję się o ciebie. Kilka miesięcy temu zadzwoniła mama. Byłeś nawalony i kiedy nie dała ci tyle pieniędzy, ile chciałeś, chwyciłeś lampę i rzuciłeś w nią. Boże, Tim, jak możesz robić coś takiego własnej matce? Czułam się taka bezradna. Mama często dzwoni, Tim, i zawsze z jakąś taką historią. A ja zawsze czuję się bezradna. Jesteś takim fajnym bratem, kiedy nie pijesz i nie bierzesz. Gdy urodził się Sean, przejechałeś kawał drogi, żeby mnie odwiedzić. Byłeś wtedy czysty. Śmialiśmy się razem i było tak, jakbym odzyskała młodszego brata. Byłam niewiarygodnie szczęśliwa. Wydawało się nam, jakby narodziny Seana stały się twoim odrodzeniem. Mówiliśmy sobie, że to dobry znak i że tym razem ci się uda. Tydzień później mama powiedziała, że znowu bierzesz. Tim, wierzę, że może ci się udać, ale nie możesz robić tego sam. Potrzebujesz pomocy.
- Nie wiem, czy zdołam powiedzieć to, co chcę, Tim. Złościsz mnie tak, że mogłabym cię zabić. Ale, Boże, Tim - rozpoczęła Jenny prawie płacząc - zawsze tak bardzo cię kochałam. Pamiętasz, jak byliśmy mali? Robiliśmy wszystko razem. Mówiłeś, że zawsze się będziesz mną opiekował. Wierzyłam ci, Tim. I jesteś mi teraz potrzebny. Wściekasz się na mnie,