CZĘŚĆ III • WYTWARZANIE
musiał rych przeżyć doznać. Trudno wszak wywoływać nieznane sobie przeżycia. Artysta raczej sugestywnie utrwala i ukazuje innym sytuacje, które prowadzą do zachwytu, wzruszenia lub wstrząsu. Przeżycia będące efektem działalności artystycznej są więc poniekąd także jej przeżyciami źródłowymi. Podobnie jest z filozofią — tylko na odwrót. Właściwa działalność filozoficzna nie tylko wyrasta ze zdumienia, wątpienia lub wstrząsu, lecz także — jeśli jej rezultat zostaje utrwalony i skierowany do innych - budzi te przeżycia. Tekstu filozoficznego, który zawiera pewne twierdzenia, można się jedynie nauczyć. Natomiast tekst, który zawiera także „coś więcej”, może uczynić z czytelnika autentycznego filozofa -kogoś, kto szuka odpowiedzi na głęboko nurtujące go pytania, wyrosłe z egzystencjalnie doniosłych przeżyć. Nie może być bowiem prawdziwym filozofem ktoś, kto dysponuje gotowymi odpowiedziami na pytania, których sensu i wagi sobie nie uświadomił.
Zatrzymajmy się przy pierwszym z przeżyć źródłowych dla filozofii i sztuk -przy zdumieniu-zachwycie.
Nieprzypadkowo „zdumienie-zachwyt” potraktowałem jako jedno wyrażenie. Odpowiadające mu zjawiska często występują razem, co więcej - nierzadko zdają się być dwiema stronami jednego fenomenu. Fenomen ten pojawia się w nas, gdy wchodzimy w kontakt z czymś niezwykłym, niesamowitym, tajemniczym. Przy tym słowo „zdumienie” oddaje tu bardziej aspekt poznawczy: dziwię się czymś, co jest dla mnie wyjątkowe, czego nie rozumiem, co „każe” mi pytać „dlaczego?”. Z kolei słowo „zachwyt” wskazuje bardziej na moment estetyczny: przedmiot zdziwienia wzbudza we mnie pozytywne uczucia, upodobanie, radość, czy wręcz ekstazę. Zdumienie-zachwyt niekiedy przechodzi w podziw (cześć, uwielbienie) lub przerażenie (lęk, strach) - przeżycia stanowiące reakcję na to, co nas przerasta.
Jaspers podkreśla, że już Platon i Arystoteles uważali zdziwienie za źródło filozofii (jako metafizyki). Początkowo zdumienie to odnosiło się do zjawisk astronomicznych. Z tą opinią współbrzmi słynna maksyma Immanuela Kanta:
„Dwie rzeczy napełniają umysł coraz to nowym i wzmagającym się podziwem i czcią [...]: niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie. Nie potrzebuję ich szukać ani jedynie domyślać się poza polem mego widzenia jako spowitych w ciemnościach [...]; widzę je przed sobą i wiążę je bezpośrednio ze świadomością mego istnienia”1.
I rzeczywiście, ileż to traktatów filozoficznych i dzieł sztuki powstało w wyniku przeżyć zrodzonych podczas oglądu gwiaździstego nieba lub przez wgląd we własne sumienie. Przeżyć, których różne odcienie wyrażamy za pomocą wymienionych wyżej nazw. Co więcej, przeżycia te lub ich odcienie - zdumienie, zachwyt, podziw, przerażenie - inspirują nie tylko filozofię i sztukę, lecz (przykładowo) także religię i naukę2. Patrząc w niebo, człowiek o usposobieniu artystycznym zaczyna malować lub pisać wiersz, człowiek religijny — modlić się, z kolei człowiek o osobowości badacza próbuje odpowiedzieć na pytanie „Dlaczego jest tak, jak jest?”; przy tym, gdy przeważa w nim przyrodoznawca - formułuje teorię wyjaśniającą pewien zespół obserwowalnych zjawisk, gdy przeważa filozof — próbuje ogarnąć całość lub to, co w niej najbardziej podstawowe. Niekiedy te tendencje spotykają się harmonijnie, niekiedy jednak wchodzą ze sobą w konflikty.
Mając powyższe na względzie, warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę. Rzadko się zdarza, by jedno krótkie przeżycie spowodowało powstanie dzieła sztuki pięknej lub dzieła filozoficznego (względnie religijnego czy naukowego). Aby to się dokonało, potrzebna jest raczej pewna całościowa postawa. Postawą wspólną dla znacznej części twórczości artystycznej i filozoficznej (a także religijnej i naukowej) jest kontemplacja.
269
I. Kant, Kiytykapraktycznego rozumu, dz. cyt., s. 256. Powyższy cytat nasuwa mi pewne skojarzenie literackie. Otóż bohaterowie Doktora FausttisaTomasza. Manna (rozdz. XXVII, zwł. s. 347-360) spierają się, czy współczesna kosmologia (z jej obrazem ogromu ekspandujących galaktyk — zob. rozdział 3) może budzić wzniosłe uczucia oraz inspirować głęboką sztukę. Uwiedziony przez diabla kompozytor, Adrian Leverkiihn, sądzi, że tak, a jego przyjaciel, humanista Serenus Zeitblom — że nie.
Warto pamiętać, że w starożytności i w średniowieczu, gdy sztukę pojmowano jako umiejętność tworzenia według reguł (wiedzy), do sztuk zaliczano także nauki i filozofię (pierwotnie identyfikowaną z naukami). Więcej: nauki jako sztuki umysłowe (oderwane od materii, na przykład kamienia lub farby) uważano za sztuki wyższe.