534
ło się w opuszczonym grodzie, ciągnęli w inne strony, opuszczali swój metropolitalny kościół, gonili za blaskiem, za szczęściem, za powodzeniem. Przenosili się na Suzdal, do zaleskich krajów, chociaż się nazywali kijowskiemi, bo byli kijowskiemi Ale w dobie, w której upadają nad Dźwiną, Dnieprem i Horyniem księztwa waregskie a dynastyje giną, jakby wsiąkają w ziemię, w dobie roz-wielmoźnienia się Litwy, cierpi na tern osieroceniu cały kraj słowiański różnych nazwisk, mnożą się więc, powstają miejscowi metropolici, nie kijowscy, ale litewscy, wołyńscy, haliccy, dla miejscowych potrzeb i dorywczo rządzą cerkwią, która bez władzy jednej najwyższej ostań się nie może i nie powinna. Tak zawsze na świecie: kiedy władza prawna zaniedbuje swoich powinności, musi się wtedy na jej miejsce podnosić czasowra, chwilowej wystarczająca potrzebie, bo inaczej powstałby chaos, nieład, zamieszanie. Zdaje się, hasło ku naprawieniu złego w cerkwi dają książęta na Haliczu. Ci dawno już podnosili u siebie metropolitów przez dumę i rwali cerkiewną jedność dla widoków światowych, później dla rzeczywistej potrzeby stanowili metropolitów w XIII do XIV wieku. Takim samym z potrzeby za Olgierda w Litwie i Wołyniu jest Roman. Patryjarcha go wybrał i mianował, więc jest prawnym, kanonicznym, ale jak prawo jego pogodzić z prawem metropolity kijowskiego, który bawił się podówczas w kraju zaleskim? Kazimierz, król polski, postąpił sobie otwarciej i prawniej, a do tego szlachetniej, bo znał co to jest prawo kościelne, którego Olgierd wcale nie mógł znać; obadwaj wszelakoż Olgierd i Kazimierz chcieli dobra poddanych swoich, troszczyli się o nich, tylko każdy szedł do celu inaczej, jak rozumiał. Król Kazimierz, jako pan rozumny, pi‘awa przestrzegający, chciał dorywczą metropoliję na stanowczą zamienić. Za jego czasów Kościół słowiański miał się urządzić na trwałych podstawach, dyjecezyje miały być w pewnych granicach. Dowolność ustawała. Żądał ustanowienia metropolii od w ładzy nad cerkwią, to jest od patryjarchy. Dawniejsi książęta robili co chcieli i jak chcieli. Zniżali metropolitów' do stopnia biskupów i odwrotnie, nułe sługi swoje wynosił.. Prawo miało stosunki księcia urządzić w takim kraju, który posiadał już rzadki na owe czasy owoc mądrości i dojrzałości swojej, Statut wiślicki. Król prawo swoje w cerkwi poddawał pod prawo patryjarchy. Metropolita postanowiony miał władzę duchowną nad czterema biskupami: przemyślskim, chełmskim i włodzimierskim w Polsce, a turowskim w Litwie fob. Eneyhl. powsz. tom II, str. 143). Ustanowiła się wiec i hierarchija. Trwał taki stan rzeczy a i do końca XIV wieku. Następnie praktyka pokazała, że nie były to jeszcze stanowcze urządzenia. Zaszły wielkie wypadki, Litwa połączyła się z Polską, a gdy stary metropolita kijowski Focyjusz pozostał w Moskwie i kosztowności z cerkwi kijowskich u woził, Witold odsądziwszy go od władzy i godności, posadził nowego metropolitę wr Kijowie i tem spowodował książąt Moskwy, że później osobną metropoliję u siebie założyli (ob. Enc. powsz. tom II, str. 137). W Koronie i w Litwie więc nie było potrzeba dwóch oddzielnych metropolij, powróciła jedność rozerwanej cerkwi. Przed Witoldem metropolita kijowski przesiadując w Kijowie, rozszerzał swoją władzę na wschód, za Moskwę i na zachód, za Halicz, pokąd jego cerkiew sięgała. Znajdował się w pośrodku, w ognisku swoich krajów; do Moskwy zaś przeniósłszy się, chociaż stolicę miał w Kijowie, był na krańcach, na pobrzeżach swojej cerkwi i daleko mu było sięgać do Halicza, opuścił więc władzę, t. j. sprawował ją właściwie nad biskupami suzdalskich krajów. Książęta haliccy podnosząc metropolitów u siebie, dążyli do zupełnej niepodległości, nawet kościelnej. Szli tu-