719
rauta, nauczyciela Persyuszowego i t. p. Kończymy ten nasz przegląd poetycznej literatury Rzymian wzmianką o Epigrammatach, które tu, równie jak w Grecyi, były pierwotnie najczęściej napisami na pomnikach publicznych i grobowcach, później powstawały w najrozmaitszych okolicznościach życia potocznego. Epigram uprawianym był w Rzymie przez licznych poetów i innych pisarzy, tak iź nazwiska tych autorów przytaczać tu byłoby niepodobieństwem. Starożytni nie zbierali ich w szczegółowe zbiory, jakie posiadamy w Antologiach greckich, a pracy tej podejmowali się dopiero nowsi filologowie, mianowicie Scaliger, Pithoeus i Burmann. Ostatni szczególnie z tych uczonych wykonał pracę nader dokładną, którą podzielił na sześć ksiąg czyli działów: pierwsza z nich obejmuje wszystkie cpigrammata, odnoszące się do Bogów i bohaterów; druga pochwały i paszkwile; trzecia opisy miejscowości oraz poezyjki treści wesołej i dydaktycznej; czwarta nagrobki; piąta epigram-mata treści mięszanej; szósta nakoniec pryapejskie t. j. żartobliwie miłosne, po większej części dość sprośnej, ale będące właściwie, utworami najcelniejszych poetów. Samo się przez się rozumie, że wartość poetyczna tych epi-grammatów jest nader niejednostajną, pod względem atoli historycznym i archeologicznym niezmiernie są ważne. Miary także bywają w nich najrozmaitsze. Między epigrammatykami jednego tylko wymienimy imiennie pisarza, który wyłącznie temu się rodzajowi poezyi poświęcił. Był nim Marcus Vale-rius Martialis, urodzony około r. 10 po nar. J. C. w Bilbilis, w Hiszpanii (dzisiejsze Calatayud w Katalonii), po którym zostało nam 11 ksiąg Epigram-mów, obejmujących do 1200 pojedynczych poezyj, z których znaczna część chyba tylko dla małej objętości zasługuje na miano swego rodzaju. W ogóle jednak Marcyalis słusznie uchodzi za twórcę epigrammatn artystycznie-pra-widłowego, a w wykonaniu daje dowodu wielkiego dowcipu, rzadkiego zmysłu postrzegawczego, bogatej inwencyi i niezwykłej zręczności w wyrażeniach niezawsze wprawdzie poprawnych: był to jednein słowem, talent niepospolity i ukształcony. Mniejsze pochwały oddają współcześni jego charakterowi, zarzucają mu bowiem brak zacności, wstydu i uczucia godności własnej, prze-dajność i podłe pochlebstwo. Muzę swoją uważał wprost za sposób zarobkowania. Prawdziwie oburzającemi są też jego epigrammata pochwalne na cześć potwornego Domicyana; nic dziwnego wiec, że zacny cesarz Trajais o podobnych na siebie pochwałach nie chciał ani słyszyć. — Proza. Kiedy Roczniki najwyższych kapłanów (Annales Pontificum) jedyną jeszcze były w Rzymie kroniką urzędową, dojrzały zmysł polityczny rzeczypospolitej podczas dwóch obfitych w czyny stuleci bogaty jednocześnie rozwijał rodzaj lite— rackńprozę historyczną. Rodzaj ten kształcił się w długim szeregu dziejopisarzy, którzy począwszy od Quinta Fabiusa Pictora az do Luciusa Sisenny, obok wielkiej rozmaitości indywidualnej, przecież odznaczali się jednem jakoby podobieństwem familijnem, a pod względem artystycznym na tym samym zostawali stopniu rozwoju. Piękno formy i kompozycyi były im jeszcze nieznane, krytyka chyba tylko przypadkową w parze z przesadą i fałszem stronniczym. Przedmiotom swoim pierwsi ci rocznikarze nie umieli jeszcze nadawać wyższego zajęcia, bo się nawet o zawładanie nim nie troszczyli, a mistrzów greckich dla treści tylko czytali, co zapewne wyda się tern dziwniejszem, ile że z początku sami pisywali po grecku. Ztąd trzeźwością i naiwnością wykładu przypominają z daleka logografów jońskich, jakkolwiek zobopólne ich stanowisko wielce jest różne; jakoż Rzymianie dojrzalsi od tamtych w ukształ-ceniu politycznem, postępując naprzód na podstawie tej samowiedzy państwo-