177
widuje że może zabraknąć obiadu, cóżto za żwawość! jaka energia! jaka siła! kufer na czterech ludzi u nas za ciężki, jak arkusz papieru na głowę zarzuci, a na czaszce go ustaliwszy, w ręce weźmie tłómok, worki, parasole i na drugi koniec ro.asta śpiewając zaniesie. Spotkasz tak fortepiana na dwóch lub trzech głowach, po krętych i spadzistych idące ulicach, a ci co je niosą, rękami jak telegrafy rozmawiają, bo u nich głos jest dla wesołości, śpiewu, zabawy, i wówczas bardzo są nim hojni, a dla rozmowy są ręce. Każdą rzecz, myśl, pytanie lub odpowiedź, palce bez pomocy języka wyrazić umieją. Niezbyt dawno wyszła o tćj mim i-cznćj Neapolitanów mowie dość gruba książka.
Dnwmćj lazzaroni łatwiejszy wynalazłszy zarobku sposób, niż noszenie ciężarów w braku obiadu, do niego się odwoływali. Jak teraz zręcznie na głowach kosze i kufry noszą, tak przedtem równie zręcznie chustki i sakiewki z kieszeni wyciągali; Neapol był tą industryą sławny. Wiadomo każdemu było, iż największa przezorność na nic się nie przyda, że nikt nie wróci do domu ina-czćj, jak z wypróżnioną kieszenią.
Ale niestety! teraźniejszego króla rząd niemiłosiernie okazał się na ten przemysł srogim, niewyrozumiałym! tych, co po przestrodze zaniechać go me chcieli, na dalekie powysyłał wyspy, a takich wysłał więcćj trzech tysięcy! Pozostali, wziąwszy rzecz na szalę, między dwoma nieszczęściami wybrali pracę, woląc ją jeszcze nad okrutną ostateczność wyrzeczenia się Neapolu brzegów.
Nietrzeba jednak wnosić, żeby la praca była codzienna, stała. — Broń Boże! do takiej nikt i nic zmusićby ich nie zdołało.
Lazzaroni gdy nic do przeniesienia me znajdzie, albo mnej a jak najkrótszćj usługi, za którą prośbą lub krzykiem stara się największą jak można otrzymać zapłatę, w najgorszym razie bierze od przekupniów owoce, ryby lub ciasta do roznoszenia po mieście. Wówczas krzyczy jak najęty, wszelkiemi sposobami zaprasza na swój towar, najszczytniejsze dając mu pochwały, by się tylko co prędzej go pozbyć. Uzbierawszy tym sposobem parę groszy, sprawia sobie ucztę, idzie na makaron, bo to każdej uczty grunt, a jeżeli może, skropi go szklanką wina. Bieży potem do Alpy. Tum II. 23