522
Kierunkiem umysłowym i obyczajami łączyli się z nimi najściślej dawni Abipon’owie i tegocześui mieszkańcy Gran Chaco czyli dzikiej krainy na zachód od rzeki Paraguayskiej. Araukanie i Patagon-czycy korzystali jeszcze cokolwiek z błogosławieństwa inkaperu.wiań-skiej obyczajowości 1); zbliżają się przynajmniej o wiele więcej do mieszkańców wyżyn pomiędzy Kordylerami, aniżeli do pokoleń myśliwskich Brazylii, chociaż ich do ludów kulturowych samych zaliczyć nie można.
Zdumieni wysokim rozwojem stosunków społecznych w dawnym Mexiku i w państwie peruwiańskich Inkasów, uczeni oceniający zbyt nizko zdolności t.z. czarnoskórego człowieka, starali się wywinąć tśm przypuszczeniem, że najszlachetniejsze zarodki kultury dostały się przypadkiem ze starego świata do nowego. To Egypcyjanie mieli z platońskićj wyspy Ątlantis, lub też podczas żeglugi swój około Afryki pod wodzem Neku, to znowu Kartagiuczycy z miast osadowych na brzegach teraźniejszego Marokko do Brazylii się zabłąkać, to Bormannowie podczas swych wypraw morskich do ,,ziemi wina błogosławionej” (Yirginia), aż do środkowej Ameryki dotrzeć, i upatrywano już w Votan’ie, nazwie bohatera czy bożyszcza Ohiapaneków, staronor-mańskiego Wodana; to Malaj czycy polynezcy, mieli przez wiatry przeciwne zagnani, nogą na zaciiodnich brzegach Ameryki stanąć; to na-koniec pochlebiano sobie, że w sprawozdaniach chińskich o wschodnim kraju Fusang, będzie można znaleść opisy rozmaitych okolic nowego świata. Te wszystkie ulotne przypuszczenia nie dały się j nigdy należycie uzasadnić, i łatwo zbite nigdy wziętości nie nabrały. Nie można też w zupełności zaprzeczać możności zabłąkania się żeglarzy ze starego świata w te strony, gdyż nam samym znane jest zdarzenie tego rodzaju. W Grudniu 1751 r. dobił bowiem do Trinidad statek z pięcioma do sześcioma majtkami, który, obładowany winem, na drodze z Teneryfy do jednej z zachodnich wysp kanaryjskich przez burzę został schwytany i przez wiatry passatowe w końcu do Zachodnich Indyj zapędzony 2). Lecz myśl, jakoby pojedynczy człowiek, lub kilku pojedynczycn ludzi kulturę swój ojczyzny jako towar na pokładzie swego statku w dalekie światy zawieść zdołali, jest li płodem próżności człowieka i złudną mrzonką. Gdy się my Europejczycy
V) Wyrazy na ozaaczenie wyższych liczb rozeszły się z języka Quiehua aż do Pehueltszów. d’Orbigny, L’homme amer- str. 218. a) P. Gumilla, 1. c. II, ca p. 6, str. 327.