604 Schorowany tygrys, 1949-1953
miał chronić przed falą uderzeniową. Kurczatow wydał polecenie zdetonowania ładunku. Nastąpił oślepiający rozbłysk. Kiedy fala uderzeniowa przeszła, wszyscy wybiegli na zewnątrz, by podziwiać chmurę w kształcie grzyba, wznoszącą się majestatycznie nad poligonem.
Beria nie zdołał zapanować nad podnieceniem i ucałował Kurczatowa w czoło, ale potem zaczął się dopytywać:
- Czy wyglądało to tak jak u Amerykanów? Dokładnie tak samo? Nie spieprzyliśmy tego? Kurczatow nas nie nabiera, co?
Wyraźnie mu ulżyło, kiedy naukowcy zapewnili go, że skutki wybuchu były apokaliptyczne.
- Byłoby to wielkie nieszczęście, gdyby się nie udało - powiedział. Pospieszył do telefonu, aby być pierwszym, który przekaże Stalinowi doniosłą wiadomość. Ale kiedy uzyskał połączenie, Stalin oświadczył obojętnym tonem, że już wie i odłożył słuchawkę. Generalissimus miał własne źródła informacji. Beria uderzył generała, który ośmielił się powiadomić Stalina wcześniej, i krzyknął:
- Pokrzyżowałeś mi szyki, zdrajco, rozgniotę cię na miazgę!
Ale był bardzo dumny z „kolosalnego osiągnięcia”. Cztery lata po Hiroszimie Stalin wszedł w posiadanie bomby.
Beria miał jeszcze jeden powód do radości: poznał piękną kobietę nazwiskiem Drozdowa, której mąż pracował na Kremlu. Mógł mieć z nią romans, zanim przedstawiła go swojej córce Lilii, zaledwie czternastoletniej, ale już „niebieskookiej, długonogiej rosyjskiej piękności z długimi jasnymi warkoczami”, jak opisała ją Marfa Pieszkowa. Beria był zauroczony: spotkał swoją „ostatnią wielką miłość”. Matka chciała odciąć wszystkie kupony:
- Nie pozwalaj mu na to, dopóki nie dostaniesz mieszkania, samochodu, daczy - powiedziała Lilii, jeśli wierzyć Pieszkowej. Beria urządził ją w wielkim stylu. Nina Beria tolerowała ten romans. Latem, kiedy ona i Marfa przebywały w Gagrze, jej mąż podejmował Lilię na daczy. „Cała Moskwa wiedziała” - wspominała Marfa. Beria i Malenkow mierzyli wysoko, okazało się jednak, że ktoś inny miał skorzystać najbardziej na próżni pozostawionej przez leningradczyków.
* * *
Stalin wezwał Chruszczowa z Kijowa. „Nic nie mogłem na to poradzić, ale byłem bardzo zaniepokojony”, przyznał Chruszczów. Wiedział, że Ku-zniecow i Wozniesienski zostali poddani torturom. Zatelefonował do Ma-lenkowa, który go pocieszył:
- Nie martw się. Nie mogę ci powiedzieć, po co cię wezwano, ale daję słowo, że nie masz się czego bać.